Menu

Strony

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział X

               - Zayn, zwolnij trochę!- napominałam chłopaka któryś raz z rzędu. Mimo, że najwyraźniej obowiązujące prawo miał gdzieś, liczyłam, że w końcu się opamięta. Jeszcze kilka minut temu jechaliśmy przez zatłoczone ulice Nowego Yorku. Rozglądałam się niepewnie i wierciłam na siedzeniu. Otaczały nas zupełne ciemności, pomijając smugi światła, które wychodziły z samochodu. Nie fatygowałam się pytaniem Mulata, gdzie się znajdujemy, bo i tak nie uzyskałabym odpowiedzi. Chłopak delikatnie pochylił się w moją stronę i prawą dłonią otworzył, znajdujący się na wysokości moich kolan schowek. Wyjął z niego butelkę Szkockiej Whisky.
             - Trzymaj.- podał mi ją.- Wypij, rozluźnisz się. - powiedział, a kąciki jego ust uniosły się.
Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego.
             - Oh, a więc zawsze wozisz ze sobą alkohol, kiedy jedziesz autem? To takie dojrzałe i w ogóle nielekkomyślne pić w trakcie jazdy, Zayn.- prychnęłam i zaczęłam czytać etykietę butelki.- No i jest w połowie pusta.- dodałam, uśmiechając się surowo.
           - Widzisz kochanie, to ta różnica między nami, dla mnie jest w połowie pełna. Oh...- zaczął, naśladując mój głos.- i nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja proponuję ją tobie, sam nie piję w tym momencie.- odpowiedział, wciskając jakiś guzik, a po chwili auto wypełniła smętna melodia.
          - Nie dziękuję.- rzuciłam.
          - Daj spokój. Pamiętasz naszą rozmowę? Po prostu się rozluźnij i nie zgrywaj takiej świętej, którą w rzeczywistości nie jesteś.- powiedział z nutą rozbawienia w głosie. Nie mam pojęcia, czy chciałam pokazać coś sobie czy jemu, ale chwyciłam mocno za butelkę, odkręciłam ją i przechyliłam. Jej zawartość powoli wypełniała moje gardło, a zanim się zorientowałam, wypiłam kilka sporych łyków.
        - Dobra dziewczynka.- mruknął Zayn.- A teraz podaj. - sięgnął ręką w moją stronę, lecz odtrąciłam ją.
        - Jeszcze tego brakuje, żebyś nas pozabijał, Malik.- powiedziałam i ponownie przywarłam ustami do Szkockiej. Nigdy jej nie piłam, więc jej lekko gorzkawy smak wywołał grymas na mojej twarzy. Potrząsnęłam głową i schowałam butelkę do schowka, by powstrzymać coś, co namawia mnie do skosztowania jej kolejny raz. Niestety, Zayna nie wepchnę do schowka. Musiałam mu przyznać rację, rozluźniłam się i nieco uspokoiłam. Z każdą chwilą czułam się lepiej. Po około dziesięciu minutach samochód  zatrzymał się, a muzyka całkowicie ucichła.
        - No to jesteśmy.- rzucił i wysiadł z pojazdu. Ponowiłam jego ruchy. Rozejrzałam się po okolicy i nie byłam w stanie stwierdzić, gdzie się znajdujemy. Za nami rozciągał się w nieskończoność las, a na wprost widziałam mały dom lub magazyn. Trudno było mi to ocenić w panującej ciemności, przez którą przebijał się jedynie blask księżyca. Zachichotałam, widząc jak Zayn potknął się o własne nogi, podchodząc do bagażnika. Otworzył go i wyjął z niego dwa kije bejsbolowe i małą torbę. Podrzucił jeden z nich i ponownie złapał w dłoń, szeroko się uśmiechając.
         - Trzymaj.- rzucił go w moją stronę.
         - Więc... zabijamy się nawzajem?- zapytałam, śmiejąc się.
         - Nie tym razem. Chodź.- złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę bramy. Przerzucił przez nią torbę i kije. Wdrapał się na metalowe belki i przeskoczył przez nią bez żadnego potknięcia.- Dobrze Hailey, teraz musisz się wspiąć i przeskoczyć. To proste. W razie czego, złapię cię.- powiedział. Wzruszyłam ramionami i wykonałam jego polecenie. Pech chciał, że zahaczyłam swetrem o pręt i rozerwałam niebieski materiał. Nie mogłam nic na to poradzić, że śmiech wydobył się z moich ust. Chłopak przewrócił oczami i podał mi kij.
         - Co będziemy robić?- w końcu zapytałam, nie wiem czemu, ale bałam się jego odpowiedzi.
         - Widzisz, to miejsce tego gnoja. - westchnął i przygryzł dolną wargę.- Zrobił coś, co było nie fair i coż... wkurzył mnie.- odparł. Nagle chłopak uklęknął przed drzwiami, wyjął z torby jakieś narzędzie i zaczął męczyć się z zamkiem. Po chwili usłyszałam coś w rodzaju pęknięcia. Zayn prychnął i stanowczo kopnął drzwi. Moim oczom ukazało się duże pomieszczenie, nie wyróżniające się niczym szczególnym. Ruszyłam za chłopakiem, kiedy ten obrócił się i pochylił nad moim uchem.
       - Zaczynamy.- szepnął. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, kiedy zamachnął się i z całej siły uderzył w wielkie lustro, które roztrzaskało się na miliony kawałków. Pokój wypełnił się moim krzykiem i śmiechem Mulata. Zakryłam dłonią usta i spojrzałam zaskoczona na mojego towarzysza. - Rób to, co ja.- powiedział i podszedł do komody, wyrzucając z niej wszystkie szuflady i rozrywając, znajdujące się w nich dokumenty. Przekręciłam w dłoni kij bejsbolowy i zdezorientowana przygryzłam wnętrze policzka. Tysiące myśli rozrywały mi głowę. Mój umysł był pełen wspomnień. Aresztowanie taty, krzyk mamy, uśmiech Thomasa, Daniel z walizkami, wyśmiewający mnie Zayn. Warknęłam i z całych sił uderzyłam w regał, łamiąc jego półki. Sięgnęłam po grubą książkę z twardą okładką i cisnęłam nią w okno. Obejrzałam się za siebie, by dostrzec zdziwioną twarz Zayna. Przypatrywał mi się jeszcze przez chwilę, aż w końcu szeroko się uśmiechnął i wrócił do swoich działań. To jeszcze bardziej zachęciło mnie do wyrzucenia z siebie całej złości, która przez miesiące kłębiła się we mnie. Złapałam za długą zasłonę i pociągnęłam za nią, wyrywając ją z karniszem. Moim ciałem rządziło nieznane mi uczucie. Dałam upust wszystkiemu. Serce biło mi jak oszalałe. Poziom adrenaliny wzrastał z każdą sekundą. Chwytałam za szklane naczynia i rozbijałam je o ścianę, upajając się każdym trzaskiem. Wszystkie moje działania były potęgowane ilością alkoholu w mojej krwi. Dobry Boże przebacz mi, ale pomyślę o tym jutro. Rozrywałam plakaty i niszczyłam obrazy. Zayn wyjął z torby puszki sprayu. Rzucił jedną w moją stronę.  Potrząsnęłam nią i rozpoczęłam mazanie niezidentyfikowanych rysunków na ścianach. Byłam w kompletnym amoku, lecz chwilę później szewska pasja zamieniła się w zwykłe podniecenie i radość. Po kilku minutach chłopak podszedł do mnie i złapał lekko za ramię.
         - Hailey, wystarczy, zbieramy się.- powiedział, po czym pociągnął mnie w stronę wyjścia. Ponownie wspięłam się i wyskoczyłam przez bramę. Obróciłam się i zobaczyłam, że Zayn nie zamierza wrócić. - Poczekaj chwilę. -rzucił i podbiegł do małego garażu, znajdującego się obok domu. Uporanie się z zamkiem zajęło mu zaledwie chwilę. Do moich uszu dobiegł dźwięk roztrzaskującego się szkła. Podbiegłam bliżej i ujrzałam Mulata, który swoim kijem niszczy dość drogo wyglądające auto. Nie oszczędzał sił. Nagle usłyszeliśmy donośny alarm wydobywający się z auta. Zayn z kamienną twarzą skierował się w moja stronę i sekundy później otwierał już drzwi swojego pojazdu.
        -Wsiadaj szybko.- powiedział, a ja bez chwili namysłu wślizgnęłam się do środka. Chłopak odjechał z piskiem opon.
        - Co my właśnie zrobiliśmy?- zapytałam zarówno siebie, jak i jego, przeczesując drżącymi dłońmi włosy. Rozumie, nagle się odezwałeś? Alkoholu, wyparowałeś?
        - Nie czujesz tego? Ja na twoim miejscu byłbym dumny. Pierwszy wybryk, co? - odparł zadowolony, wpatrując się w drogę. - On zasłużył. Właściwie, byłem zbyt łaskawy.
       - Co zrobił?- wypaliłam.
       - To z nim przegrałem ten wyścig. Wiem, że oszukiwał, bo jest pieprzonym idiotą. Nie ma pieniędzy na dobre auta, a sam jest zbyt beznadziejny, by wygrać. Majstrował przy moim samochodzie.- powiedział, utrzymując cały czas tę samą prędkość. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Nie rozumiem tego świata. To inna przestrzeń umysłu, odrębny stan. Zbliżam się do niego małymi krokami, wnikam głębiej. Mimo niepewności, czasami to lubię, czasami wręcz się boję. Nagle samochód zatrzymał się, Zayn wysiadł i otworzył moje drzwi, zachęcając mnie do wyjścia. Przeniosłam stopy na ziemie i rozprostowałam kości. Mój wzrok powędrował do chłopaka podążającego przed siebie. Nic nie mówił, więc uznałam, że chciał, abym podążała za nim. Przystaliśmy na niewielkim mostku. Zayn oparł się plecami o pokrytą rdzą, metalową barierkę. Byliśmy w jakimś magicznym miejscu. Panowała idealna cisza, przeplatana jedynie szumem strumyka pod nami. Woda cudownie lśniła w świetle księżyca.
        - Weź głęboki wdech i uspokój się trochę. Jesteś bezpieczna.- powiedział obojętnie i sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął paczkę papierosów. Po chwili końcówka jednego z nich tliła się między jego smukłymi palcami.
          - Nie pal, to okropny nałóg- wycedziłam, na co on jedynie prychnął i popatrzył na mnie. Po krótkiej chwili intensywnej wymiany spojrzeń, Zayn zrobił coś, co mnie mocno zaskoczyło. Upuścił papierosa i zdeptał go butem. Uniosłam brwi i podeszłam bliżej niego.
         - Dla ciebie wszystko.- mruknął, po czym potarł dłonią swój kark. Utonęłam w jego ciemnych tęczówkach, zapominając o świecie. Czemu działa na mnie jak narkotyk? Czemu narkotyk działa na niego jak ...trucizna?  Podmuch wiatru przysłonił moja twarz kosmykami włosów, które Mulat zebrał, zaczepiając je o ucho. Spuściłam głowę i wyminęłam go. Podeszłam do barierki i objęłam ją dłońmi, spoglądając w dół. Czułam się jak w jakiejś bańce wypełnionej niepewnością, presją... wolnością? Od pewnego czasu mam problemy z identyfikacją własnych uczuć. Wszystko wypala mnie od środka. Rozsądek zanika pod wpływem otoczenia. Rozumie, pozwól zapytać, gdzie są moje logiczne myśli? Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam gorący oddech na szyi. Zayn oparł brodę na moim ramieniu i objął mnie w talii.
         - Mogłabyś zapomnieć o świecie... Do gwiazd mamy za daleko, ale mogę pokazać ci wszystko, co piękne w życiu.- powiedział i zagłębił nos w moich włosach. Obróciłam się w jego stronę, a on zaszczycił mnie ciepłym uśmiechem. Delikatnie wypuściłam powietrze z ust, nieświadoma tego,że wstrzymywałam oddech. - Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał i umieścił swoją dłoń na moim ramieniu, następnie zjechał nią po mojej ręce, wysyłając przyjemne iskierki po moim ciele.
- Chodźmy już.- odparł i skierował się w stronę auta.


           - Proszę cię przestań już!- krzyczałam z całych sił, dusząc się śmiechem. Zayn łaskotał mnie i zostawiał pojedyncze całusy na moich rękach.
          - Mmm nie uciekaj.- warknął, chwytając za skręta i zaciągając się nim. Złapał za moje policzki i przyciągnął mnie, wypuszczając dym prosto w moje usta. Szeroko się uśmiechnął i obrócił się, poszukując czegoś wzrokiem. Spuściłam głowę, wlepiając spojrzenie w moje stopy. Wydawały się dziwnie małe, coraz mniejsze z każdym momentem. Piszczałam, lekko podskakując. Zayn podszedł do mnie z butelką alkoholu w dłoni. Pociągnął mnie mocno za włosy, odchylając moją głowę do tyłu. Przywarł do ustami do mojego policzka. Ledwo powstrzymywałam śmiech, kiedy usłyszałam trzask szklanego naczynia. Podniósł mnie i posadził na kuchennej wyspie. Oderwałam się od niego i pstryknęłam w nos. Postawiłam stopy na blacie i wstałam. Rozłożyłam ręce, machając nimi w powietrzu. Przymknęłam oczy, wdychając opary narkotyku unoszące się w pokoju.
        - Cudownie...- westchnęłam, czując dłonie Zayna. Uniósł mnie i obkręcił kilka razy wokół własnej osi, aż w końcu upadliśmy na kanapę, finalizując to niepohamowanym śmiechem. Sturlaliśmy się na podłogę. Chłopak złapał mnie za nogę, kiedy próbowałam wstać i pociągnął. Wyrwałam się z ucisku, lecz bezskutecznie.
         - Będę ci śpiewał piosenki o miłości.- nagle wypalił, siadając obok mnie.
         - Czemu?
         - Bo jesteś jak piosenka o miłości,
         - Głupia, tandetna ?- zapytałam, wiercąc się.
         - Niee. Nie lubisz takich piosnek, Harley? - przechylił głowę na bok, a ja głośno wypuściłam powietrze zirytowana faktem, że znowu przekręcił moje imię.
         - Jesteś piękny, tak jak spełniający się sen, niewiarygodny, znany, cudny, liryczny, znów ocaliłeś me życie.*- zaśpiewałam, chichocząc w tym samym czasie, ignorując jego pytanie.
        - Leż, tam gdzie leżysz, nie wydawaj żadnego dźwięku, wiem, że oni patrzą, oni patrzą**-zaczął Zayn.
        - Całe to poruszenie, dziecinne zagrywki, to sprawia, że ludzie gadają, gadają...**
        - Rozgrzana niczym w gorączce, cała się trzęsiesz, mogę tego spróbować, spróbować...**- zaśpiewał niskim głosem, unosząc brwi do góry. Rzuciłam w niego poduszką, chichocząc. Złapałam za telefon i ujrzałam 11 nieodebranych połączeń i 2 wiadomości od Zoe.
Gdzie Ty się podziewasz?
Hailey, odpisz! Co się z Tobą dzieje? 
Odrzuciłam urządzenie i skierowałam się w stronę Zayna. Chłopak otrząsnął się i pochylił, chwytając kolejnego skręta, odpalił go i uniósł do ust. Nie czekając, wyrwałam mu go, umieszczając go między swoimi wargami. Głęboko się zaciągnęłam, trzymając dym w płucach, po czym uwolniłam go. Był cudownego koloru- różowego. Wszystko pięknie się błyszczało, niekiedy oślepiająco. Mam osobistą fabrykę barw. Zmieniam rzeczywistość w słodką iluzję. Tworzę własną abstrakcję. Muszę zatrzymać to w sekrecie, by chronić moją omnipotencję. 


* fragment piosenki "Love you like a love song"
** fragment piosenki "Sex on fire"
           
                                                            A tutaj taki bonus, enjoy.
       
jakość :/




       
     

środa, 3 lutego 2016

Rozdział IX

          Minęły cztery dni, odkąd wróciliśmy z Miami. Od tego czasu nie widziałam się z Zaynem. Chłopaki odwiedzili nas wczoraj, oczywiście bez niego. Nie miałam pojęcia, co o tym sądzić. Czy on żałował tego, co zrobił? Nie mogę poradzić sobie z tym, że przez ostatnie dni nie potrafię niczym innym zająć moich myśli. Chciałabym, chociaż na chwilę wyprzeć go z głowy i w spokoju wykonać każdą, zwykłą czynność. Jestem pewna, że dla niego to jeden z wielu, prosty pocałunek... coś jak codzienny prysznic. Ale dlaczego nie pojawił się od tamtego dnia? Nie uwierzę, że się krępuję. Nie, Zayn Malik i wstyd nie chodzą razem w parze. Uniosłam kubek z gorącą czekoladą, przykładając go do ust. Słysząc dzwonek do drzwi, westchnęłam głęboko i odłożyłam go na blat. We framudze stał Louis, a za nim promiennie uśmiechający się Niall. Wyciągnęłam ręce, przytulając ich na powitanie.
Zoe natychmiast podbiegła do swojego chłopaka, łącząc ich usta w pocałunku. Zachichotałam na ich widok. Jeśli kiedykolwiek miałabym podać przykład idealnego związku, wskazałabym ich. Obydwoje są zapatrzeni w siebie, niczym w obrazki, a do tej pory, nie byłam świadkiem, żadnej kłótni między nimi. Szczerze, zazdrościłam im tego szczęścia i beztroski. Usiedliśmy z Niallem na kanapie, a ja powróciłam do swojego napoju.
        - No to zostaliśmy sami. - oznajmij chłopak, kierując głowę w stronę opuszczających pokój Zoe i Louisa.
        - Widocznie mają coś ważnego do obgadania. -odpowiedziałam, a na twarzy blondyna pojawił się uśmiech.
        - Nie wątpię.- odparł rozbawiony.
        - Mmm, poczekaj dla ciebie też przygotuję.- powiedziałam, wskazując na mój kubek.
        - Czytasz mi w myślach.- odpowiedział, a ja postawiłam czajnik na kuchence.- Hails, co tam u ciebie? Chyba nie jesteś w humorze?
        - Wydaje ci się Niall. - mruknęłam, posyłając mu wymuszony uśmiech.
        - Przede mną nic nie ukryjesz. Słucham. U mnie wszystko jest bezpieczne. -zapewnił mnie, opierając łokcie na kolanach. Nerwowo przygryzłam wargę, zastanawiając się, czy Niall jest wart zaufania i czy powinnam mu mówić, co mnie dręczy. Spojrzałam na niego niepewnie, a jego niebieskie tęczówki skrywały ciekawość.
        - Chodzi o Zayna? - zapytał, a ja w ostatniej sekundzie złapałam upadający kubek. Na Boga, czy aż tak wyglądam na zdesperowaną miłośnie? Chwileczkę, nie, użyłam nieodpowiedniego słowa. Ponownie posłałam mu szybkie spojrzenie, nie wiedząc co odpowiedzieć. Kiedy już miałam otworzyć usta, on mnie wyprzedził.
       - Czyli tak.- powiedział, przychylając głowę lekko na bok. Odpowiedziałam mu cichym westchnięciem, podając mu czekoladę.- Hailey, ja wiem... sam to zauważyłem i Zayn mi co nieco opowiedział.
        - Dlaczego ostatnio w ogóle się nie pokazuje?-  zapytałam. Musiałam zapytać. Moja ciekawość nigdy nie daje mi spokoju, co czasami skutkuje nieprzespanymi nocami.
        - Nie wiem, czy powinienem ci to mówić- wymamrotał, łącząc usta w cienką linię. Uniosłam powieki, błagająco spoglądając spod rzęs.- Trzy dni temu po raz pierwszy przegrał jakiś ważny wyścig. Stracił trochę pieniędzy i dobry towar. Teraz siedzi zamknięty w swoim pokoju i... praktycznie nie robi nic poza ...Hailey...- spojrzał na mnie, prosząc, aby nie musiał kończyć. Uniosłam brwi, pragnąc dowiedzieć się więcej.-  ...poza sięganiem po narkotyki. Oczywiście robił to wcześniej, ale nie aż tak. -dokończył.
       - Ale jak to? Jaki wyścig? Jakie narkotyki? Wiedziałam, że on bierze, ale myślałam, że tak jak wy... okazyjnie.- wybełkotałam, a on pokręcił głową.
       - Nie Hailey. On to robi od dawna. Próbowaliśmy z chłopakami odciągnąć go od tego, ale on uparcie twierdzi, że nie ma z tym żadnego problemu.- westchnął, odgarniając włosy z czoła.
      - Ja nie wiedziałam. Czy ja... mogę się z nim zobaczyć?- spytałam.
      - Nie sądzę, że to dobry pomysł. On jest totalnie zjarany.
      - Niall, proszę. -  powiedziałam, siadając obok niego. Nie wiem, czemu mi tak zależy, ale chciałam go zobaczyć, poznać jego reakcję na mój widok. Nie miałam pojęcia o sytuacji z Zaynem. Opowiadał mi o swoich problemach, ale o tym nigdy nie wspominał.
      - Skoro, tak chcesz. Harry i tak dzisiaj urządza imprezę. Zayn pewnie będzie siedział zamknięty w pokoju.- wzruszył ramionami, a ja mimowolnie go uściskałam. Chłopak roześmiał się i jeszcze mocniej mnie przytulił.
        -Dziękuję Niall i wiedz, że to działa w dwie strony, zawsze ci pomogę.- wymamrotałam, odsuwając się od niego.

                      [7]Zerknęłam na mój zegarek, który dostałam od taty. Ciężko było dostrzec jego cienkie wskazówki przy panującym świetle. Udało się- 21:24.  Przechodziłam przez zatłoczony korytarz i otwierałam każde drzwi na mojej drodze. Większość z nich była zamknięta, a w niektórych pokojach spotkałam pochłoniętych sobą zakochanych. Pokręciłam głową i ruszyłam schodami na górę. Ktoś podszedł do mnie, chcąc wręczyć mi czerwony kubeczek z alkoholem, lecz odmówiłam. Minęłam się z grupką chichoczących dziewczyn, potykających się o własne nogi. Jedna z nich skomentowała mój ubiór, ale zignorowała to. Nie przyszłam się tu bawić, więc nie czułam potrzeby zmiany jeansów i bluzy na obcisłą sukienkę. Wreszcie znalazłam otwarte drzwi. Weszłam do pokoju i ujrzałam męską sylwetkę siedzącą na skraju łóżka.
       - Zayn?- zapytałam cicho. Nie byłam pewna czy mnie usłyszał, jednak po chwili odwrócił głowę, w moją stronę. Gwałtownie wstał.
       - Hailey! Cukiereczku! - krzyknął, a ja skrzywiłam się na jego przezwisko.
       - Zayn, co ty wyprawiasz? - wrzasnęłam, lustrując go wzrokiem.
       - Nie wolno tak wpadać do czyjegoś pokoju. - powiedział, wygrażając palcem wskazującym.
       - Zayn! Do cholery co ty robisz? - ponowiłam pytanie, wyrywając mu skręta i gasząc go w popielniczce, leżącej na komodzie.
        - Co TY kurwa robisz? Nie dotykaj tego.- warknął.
        - Wiem, że przegrałeś ten wyścig, ale...
        - Nic nie wiesz. Przegrałem, bo on oszukiwał. Ja to wiem i on tego pożałuje.- rzucił ostro.
        - Przestań tak mówić. W coś ty się wpakował? -zapytałam, rozmyślając nad sensem rozmowy z osobą pod wpływem narkotyków.
        - Takie jest moje życie. Ty możesz wracać do swojego... nudnego jak cholera. - powiedział, wystrzelając brwiami w górę i wybuchając nieuzasadnionym śmiechem. Przeniosłam wzrok na pokój. Panował w nim istny chaos. Porozrzucane ubrania, odłamki szkła i puste opakowania po jakiś tabletkach. Przeczesałam włosy palcami i spojrzałam w jego oczy. Jego źrenice były wyraźnie rozszerzone, a wzrok... nieobecny. Co jakiś czas pociągał nosem, co oznaczało, że niedawno musiał coś wciągać. Widząc, w jakim jest stanie, kolana ugięły się pode mną, sprawiając, że usiadłam na łóżku.
       - Harley, Hailey, musisz stąd uciekać... tutaj są narkotyki.- wyszeptał, po chwili znów zalewając się rozbawieniem. Podszedł do stolika i podniósł z niego mały talerzyk, po czym zwrócił się w moją stronę. - Poczęstuj się, mała rybko.- powiedział z szaleńczym uśmiechem.
       - Co to? - zapytałam zdezorientowana, na co po pokoju rozniósł się głośny śmiech Zayna.
       - Space cakes* dziecino.-  bąknął, a ja odłożyłam talerz z powrotem na miejsce. Traciłam do niego cierpliwość, pierwszy raz mam kontakt z naćpaną osobą. Do tej pory kilka razy odwoziłam pijanych przyjaciół do domu z imprez, ale to była nieco inna sytuacja. Zerknęłam na drzwi, które po chwili się otworzyły, a w nich stanął Niall. Przeskanował wzrokiem pomieszczenie, aż w końcu spoczął na mnie,
       - Nialler! Co jest nie tak z tą dziewczyną? - krzyknął Mulat, wskazując na mnie.
       - Hailey! Proszę cię, zostaw go. - powiedział blondyn, podążający w moją w stronę.
       - Zostaw ją! -warknął Zayn, na co gwałtownie się podniosłam. Nie wiedząc czemu, w moich oczach stanęły łzy. Bałam się. Bałam się o niego. - Nie zostawiaj mnie! - krzyknął, kiedy Niall pociągnął za moją rękę.
       - Niall, jemu trzeba pomóc!- wrzasnęłam, a ten podszedł do szafki, zgarniając kilka paczuszek do kieszeni.
       - Hailey chodź. - odparł podniesionym tonem.- Zayn! Idź spać!- powiedział, po czym wyciągnął mnie z pokoju i zamknął go na klucz. Słyszałam głośne walenie i rozpaczliwy głos Zayna, który po chwili zmienił się w płacz. Nie wytrzymałam. Poczułam ucisk w gardle i po chwili zaczęłam szlochać. Przyciągnięta do torsu Nialla, moczyłam jego koszulę,
      - Hailey, on nie jest tego wart. Chcę mu pomóc, ale już nie wiem jak. On z euforii przechodzi w depresję.- mówił, głaszcząc mnie po głowie. Po chwili Zoe z Louisem znaleźli się przy nas.
     - Co się stało?- zapytała zmartwiona dziewczyna. Nie miałam zarówno siły, jak i ochoty na wyjaśnienia, dlatego spojrzałam na Nialla. Ruszyłam przez korytarz i skierowałam się do łazienki. Na szczęście była pusta. Oparłam się o umywalkę i ponownie zaniosłam się płaczem. Tak bardzo byłam słaba i bezsilna. Czemu on to robi? Czy ten głupi wyścig to jedynie pretekst? " Z euforii do depresji"- słowa Nialla odbijały się w mojej głowie. Nie potrafię znaleźć słów, by opisać moje rozbicie. Ja nie pasuję do tego świata, do tych ludzi, do tych imprez... Czuję jakby to było sprzeczne z moją naturą, obcowanie z tymi wszelkimi używkami i codzienna zabawa. Mimo wszystko, chwilami czułam się dobrze. Może przez lata ukrywałam samą siebie, przed... samą sobą? Nie mam pojęcia. Lekko drżącymi dłońmi przekręciłam kurek i obmyłam twarz zimną wodą. Starałam się uspokoić oddech i opanować nerwy. Po kilku minutach wyszłam z łazienki i zbiegłam po schodach. Dom wciąż był zatłoczony, a muzyka odbijała się od jego ścian. Nie czekając dłużej, wybiegłam na zewnątrz, uderzając o chłodne powietrze. Wygrzebałam telefon z kieszeni i postanowiłam wezwać taksówkę.

             Kolejny tydzień szybko minął. Próbowałam się skontaktować z Zaynem, lecz bezskutecznie. Niall poinformował mnie, że trochę z nim lepiej, ale poprawę zawdzięcza tylko temu, że siłą odciągali go od narkotyków, lub je schowali. Z każdym dniem czułam rosnący niepokój. Wielokrotnie prosiłam o odwiedziny u Zayna, ale chłopcy najzwyczajniej w świecie mi zabronili. Rozum kazał mi uciekać od niego, zapomnieć i porzucić. Serce natomiast... pragnęło mu pomóc.
Cały wieczór spędziłam na łóżku, przeglądając stare czasopisma, jednak nie do końca się na nich skupiłam. Co jakiś czas przyłapywałam się na tym, że myślę o czymś innym. W pokoju panował już mrok, a ja jedynie przewracałam się z boku na bok. Usłyszałam ciche kliknięcie klamki, a błysk światła przenikał przez otwarte drzwi. Zobaczyłam w nich Zayna. Poczułam w głowie rytm bicia serca. Podniosłam się z łóżka i po prostu wpatrywałam się w jego piękne oczy. Wreszcie mogłam dostrzec ich piękno... Nikt nie powinien zasłaniać, tak pięknych oczu. Mówią, że oczy są zwierciadłem duszy... jego są piękne. Przez tę truciznę stają się okropne...a on sam traci samego siebie. Przybliżał się, a ja intensywniej je obserwowałam. Wyrwałam się z transu, gdy jego ramiona zamknęły mnie w szczelnym uścisku. Biłam się z myślami, ale postanowiłam zostać w tej pozycji. Było miło, a niewiadomo, kiedy ponownie uda mi się z nim zobaczyć. Oderwał się ode mnie i usiadł na skraju łózka, przecierając dłońmi po twarzy.
           - Hailey, ja chciałbym z tobą porozmawiać, ale teraz... nawet nie wiem co powiedzieć.-westchnął.
           - Też chciałam z tobą porozmawiać, ale chyba ostatnio miałeś mnie kompletnie gdzieś.-odpowiedziałam, siadając obok niego. Byłam niepewna jego reakcji i czułam rosnące zdenerwowanie.
          - Nie... ja wiem, że dzwoniłaś, ja nie miałem głowy.
          - Taa nie miałeś głowy...Zayn co się z tobą dzieje?- zapytałam.
          - Hailey, ja nie zamierzam ci się tłumaczyć. Chciałem cię tylko przeprosić za to, że się nie odzywałem i ignorowałem...nie chciałem, żebyś pomyślała, że ...
          - Czy ja coś zrobiłam?
          - Nie, nie. To ja jestem dupkiem i nie umiem się zachować.
          - Zayn, nie możesz z tym skończyć?
          - Słuchaj, nie wiem co ci Niall nagadał, ale ja nie mam żadnego pieprzonego problemu.-warknął, potrząsając głową.
          - Masz. Czemu temu zaprzeczasz?
          - Hailey...ty nie pojmujesz mojego świata...
          - To mi wytłumacz.- zirytowana zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
          - Dla ciebie narkotyki, wyścigi to...wszystko coś złego. Dla mnie wręcz przeciwne, jeśli to pozwala mi się oderwać, cieszyć. Kiedy te... dobre w twoim rozumieniu rzeczy cię zawodzą... chcesz czegoś nowego. W oczach innych stajesz się gorszy, a ty tego nie rozumiesz, bo czujesz się lepiej.
          - Twoja filozofia niezbyt do mnie dociera.- obróciłam powoli głowę, zderzając się z jego spojrzeniem.
          - Powiedz szczerze... nie masz dość swojego nudnego i przewidywalnego życia? Widzisz, robisz te wszystkie poprawne  rzeczy, a jesteś nieszczęśliwa.- odparł, a ja poczułam strzał w samą duszę. To było to. Zawsze chciałam czegoś więcej, ale martwiły mnie konsekwencje i skutki... aż w końcu wykreowałam tę mdłą, monotonną osobowość.
         - Skąd Ty to możesz wiedzieć?- mój mechanizm obronny się odezwał.
         - Widzę. Nie okłamuj samej siebie.- powiedział. Otworzyłam usta, chcąc odpowiedzieć, lecz zamknęłam je. Nic sensownego nie przyszło mi do głowy. - Nie chciałabyś, żeby ktoś podarował ci coś więcej?- zapytał. Coś więcej... Jego słowa krążą mi po głowie, jak mantra. Mój rozum jest nieodporny. Milczałam. Starłam się cokolwiek odpowiedzieć, ale straciłam głos. Zayn lekko pokiwał głową i prawdopodobnie wziął to za odpowiedź.- Więc Ci to pokaże. - wyszeptał, a po moim ciele przeszedł dreszcz.

*space cakes- ciasteczka z haszyszem