Następnego ranka obudziłam się dziwnym uczuciem dyskomfortu. Coś ciężkiego spoczywało na mojej tali. Powoli obróciłam się, a mój wzrok wylądował na śpiącym Zaynie. Jego prawa ręka obejmowała mnie, a twarz spoczywała na moim ramieniu. Muszę przyznać, że nie mogłam oderwać od niego oczu. Po raz pierwszy wyglądał tak bezbronnie i... słodko. Mógłby być taki zawsze. Skarciłam się w myślach i ostrożnie przeniosłam jego rękę, odkrywając pierzastą kołdrę. Powoli wydostałam się z łózka, starając się go nie obudzić. Jego ciemne włosy przykrywały mu czoło, a ja powstrzymywałam się od odgarnięcia ich. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do łazienki. Nałożyłam lekki makijaż i ubrałam jeansową spódniczkę oraz czarny top crop. Sięgnęłam po telefon, na którym zegar wskazywał godzinę 10:08. Skierowałam się w stronę drzwi, w celu pójścia do Zoe, kiedy przez głowę przemknęła mi myśl, że mogę ich zastać w krępującej sytuacji. Ponownie chwyciłam za telefon.
Śpicie jeszcze? Mogę wpaść do Was? - wystukałam treść smsa.
Nie, nie. Wpadaj. - dostałam odpowiedź po sekundzie. Nie czekając dłużej, udałam się do ich pokoju.
- O hejka Hails. - powiedziała Zoe, gdy tylko mnie ujrzała.
- Cześć Wam! - rzuciłam, kiedy Louis wyszedł z łazienki. Posłał mi serdeczny uśmiech.
- Zjesz z nami śniadanie? Właśnie planujemy zamawiać.- spytał chłopak, podając mi menu.
- Jeśli nie będę przeszkadzać.-mruknęłam, siadając przy stole.
- Żartujesz sobie. Co byś zjadła? Ja biorę omleta, a Lou dwa jajka na bekonie.- zapytała Zoe, związując swoje włosy w luźnego koka.
- Wezmę... croissanta i kawę z mlekiem.- odpowiedziałam, po czym Louis chwycił za telefon i złożył zamówienie.
- Śniadanie będzie za 10-15 minut. Hailey, gdzie Zayn?- zapytał szatyn, a ja nieco spięłam się, słysząc jego imię. Ten chłopak miesza mi w głowie. Wczoraj było... w porządku do momentu, w którym wyszedł do tej dziewczyny. To znaczy... w zasadzie nie mam prawa być na niego zła, bo przecież nie zrobił niczego wbrew mojej woli, a między nami niczego nie ma, więc nie mogę się złościć o tę Melanie. Nagle przypomniałam sobie, że Louis wciąż czeka na odpowiedź.
- On wciąż śpi.-odparłam obojętnie.
- Hailey, czy między wam coś...no wiesz, my wczoraj widzieliśmy, jak tańczyliście i później zniknęliście. - zaczęła Zoe, a ja czułam, że schodzimy na niewłaściwe tory rozmowy. Chociaż czuję wewnętrzną potrzebę wygadania się i gubię się w tym wszystkim. Spojrzałam na Louisa i głęboko westchnęłam.
- Spokojnie, przyjaźnię się z Zaynem, ale mogę obiecać, że wszystko zostanie między nami.- wypalił chłopak, unosząc dwa palce, a drugą ręką trzymając w miejscu serca. Czy on czyta w moich myślach? Lub zauważył zmieszanie wymalowane na mojej twarzy. - Mogę dać słowo harcerza.
- Nigdy nim nie byłeś, więc to się nie będzie liczyć. - rzuciła brunetka.
- W takim razie słowo Louisa Tomlinsona, ono jest więcej warte.- dodał.
- No bo my... wczoraj się pocałowaliśmy i on chyba liczył na coś więcej, ale ja na to nie pozwoliłam. Wtedy wyszedł i wrócił około 3 w nocy, oznajmiając, że przyszedł od jakiejś Melanie.- wydusiłam z siebie, uzyskując rozbawione miny obecnych w pokoju. Posłałam im pytające spojrzenie, marszcząc brwi.
- Zayn wrócił wczoraj do nas na plażę, rozmawiał z Liamem i wypili trochę. Później, właśnie koło 3 wszyscy wróciliśmy do hotelu. Odprowadziliśmy go pod drzwi, więc nie ma możliwości, że był u kogoś jeszcze.- powiedział Louis.
- Hailey, on chciał tylko sprawić, że będziesz zazdrosna. - dodał, a w tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Młody chłopak postawił nasze talerze na stole życząc "smacznego." Kiedy tylko opuścił pokój, kontynuowaliśmy rozmowę.
- Mimo wszystko, cały czas chodzi z głową w chmurach. Nie wiem, co ty mu robisz...- roześmiała się Zoe. -... ale rób to dalej.
Od kilku godzin wylegiwałyśmy się z Zoe na plaży. Miałam nadzieję, że moja skóra przybierze ciemniejszy odcień. Bycie bladą jak płótno powoli mi się nudziło, szczególnie patrząc na te idealnie opalone dziewczyny w Miami. Pogoda była tak wspaniała, że trudno byłoby z niej nie korzystać. Słońce ogrzewało nas, tworząc przyjemne połączenie z lekkim wiatrem. Ciepła woda oceanu co chwilę podmywała nasze stopy. Nie mogę poradzić na to, że od początku dnia cały czas myślałam o jednym. Chciał we mnie wzbudzić zazdrość... dlaczego? Przecież jemu zależy tylko na jedynym, a znalezienie panienki na noc nie jest tak trudne. Szczególnie z wyglądem Zayna zarozumiałego Malika. Może tak go ruszyło to, że mu się sprzeciwiłam? Chciał sprawić mi przykrość? Ostatnim razem było podobnie, kiedy ośmieszył mnie przed wszystkimi. Zastanawiałam się, czy to nie jest mechanizm obronny Zayna, ujawniający się za każdym razem, kiedy coś nie idzie po jego myśli. Może to naiwne, ale mimo, że znam go kilka tygodni, to wywołuje u mnie takie emocje, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Chciałam go w jakiś sposób rozgryźć, zrozumieć. Jednego jestem pewna... ten chłopak zamieszkał w mojej głowie i póki co nie planuje przeprowadzki.
Siedziałam w pokoju hotelowym, wyglądając przez okno. Ten widok nigdy mi się nie znudzi. Słońce powoli zachodziło, pozostawiając po sobie pomarańczową smugę. Obracałam w dłoni szklankę koktajlu truskawkowego, co jakiś czas upijając łyk. Usłyszałam trzask drzwi, więc odruchowo się odwróciłam. Był to nikt inny jak sam Pan Znakomitość i Doskonałość. Poczułam się dziwnie, widząc obiekt zajmujący moje myśli od początku dnia. Postanowiłam zignorować wszystkie wczorajsze zdarzenia i nie podejmować tematów związanych z nimi.
- Cześć. - rzucił i opadł wyraźnie zmęczony na łóżko.
- Hej.- wymamrotałam, odstawiając napój. Do moich uszu dobiegła dobrze mi znana melodyjka. Ruszyłam w stronę łóżka i chwyciłam telefon. Ciśnienie gwałtownie mi poskoczyło, a serce przyspieszyło swoją pracę, kiedy ujrzałam nazwę na wyświetlaczu. To była moja matka. Przygryzłam dolną wargę i odrzuciłam telefon na materac. Zayn sięgnął po niego, podnosząc się.
- Dlaczego nie odbierzesz?- zapytał zaciekawiony.
- Nie mam ochoty z nią rozmawiać, zresztą to nie twoja sprawa- rzuciłam oschle.
- Może powinnaś to twoja matka...- zaczął. - Albo zresztą ... co ja pieprzę. Gdyby teraz zadzwonił do mnie ojciec, nawet nie myślałbym, żeby odebrać. Tylko, że on nawet się nie pofatyguje.- powiedział, a ja usiadłam koło niego. Widziałam, jak jego szczęka powoli się zaciska.
- Nie wiem, po co dzwoni, chce zgrywać opiekuńczą i zaangażowaną... dobrze wiem, że odkąd ma swojego ukochanego, kompletnie przestałam ją interesować. Nawet nie zdaje sobie spawy z tego, jak krzywdzi mnie i mojego brata.
- Możesz mi dokładniej powiedzieć o co chodzi ?- zapytał z troską w oczach. Czy to była troska? Nie chciałam dokładnie o tym opowiadać, nie chciałam przywoływać każdego okropnego wspomnienia.
- Mój tata trafił do więzienia za biznesowe przekręty, mimo, że jest niewinny, a mama... ona jest z mężczyzną, który jest poniekąd odpowiedzialny za wyrok mojego ojca. Ona kompletnie się tym nie przejęła, cały czas jest skupiona na swojej nowej "miłości"- uniosłam teatralnie dłonie, wykonując cudzysłów w powietrzu.- Pewnie chodzi jej tylko o pieniądze, których jemu z pewnością nie brakuje.- powiedziałam, a łzy zaczęły niekontrolowanie spływać po moich policzkach, pozostawiając rozmazany tusz do rzęs. Poczułam ramię obejmujące mnie i pocierające moje plecy.
- Mój ojciec... on bił moją matkę. Przez ten cholerny alkohol poprzewracało mu się w głowie. Stracił pracę, a później stopniowo tracił panowanie nad sobą. Na początku starałem się to ignorować, tak jak prosiła mnie mama. Przerwałem to, kiedy zepchnął ją ze schodów. Ja mu oddałem. Uderzyłem go, a on sprawił, ze wylądowałem w szpitalu. Za jakiś czas wyjechaliśmy. Ja, babcia, mama i siostry. Tutaj brakowało nam pieniędzy. Zacząłem to całe gówno, które teraz jest częścią mojego życia. Tak zarabiałem i pomagałem rodzinie. Nigdy nie miałem prawdziwego wzorca...nigdy nie miałem ojca.- powiedział Zayn. Widziałam ten smutek pomieszany ze złością na jego twarzy. Zdziwiłam się, że zdradził mi rąbek swojej przeszłości. Jego dzieciństwo nie było kolorowe. Pewnie ono spowodowało, że teraz jest, kim jest. To jak traktuje dziewczyny, to jaki niebezpieczny i porywczy jest... Chciałam mu pomóc. Tak cholernie chciałam go zrozumieć, dotrzeć tak głęboko, jak nikt inny.
- Wiesz, co jest najgorsze- zaczęłam.- To, że powinnam ją kochać, mimo wszystko, bo to rodzic. Ja oczywiście jestem jej wdzięczna za cały trud, wychowanie, ale nie potrafię, nie potrafię jej tego wybaczyć. Rozmawiam z nią, ale tylko w koniecznych sytuacjach. Szanuję ją, ale czuję, że staję jej się obojętna.
- Ja nienawidzę tego uczucia, że rodzic... cholerna osoba, o której bezgranicznej miłości powinieneś być przekonany od samego początku do samego końca. Nigdy nie wątpiłeś w jego miłość, w to, że zrobi dla ciebie wszystko, a krzywdzi cię bardziej niż ktokolwiek inny w tym jebanym życiu.- odpowiedział, a ja jeszcze mocniej zaniosłam się płaczem. Nikt inny nie rozumiał mnie tak jak on, czego nigdy bym się nie spodziewała. Złapał moją twarz w dłonie i obrócił w swoją stronę.
- Nie płacz skarbie, pomyśl tylkoczy to warte twoich łez.- powiedział, a ja czułam, jakby ktoś rozpalał ognisko wokół mojego serca. Mój żołądek wywrócił się na te słowa. Nie czekając dłużej, objęłam go swoimi rękami, przyciągając go do siebie. Zamknęliśmy się w szczelnym uścisku. Czułam jego ciepły oddech na skórze i upajający zapach perfum. Magiczna bańka prysnęła, w momencie, kiedy do pokoju wparował Harry, Liam, Niall i Lou z Zoe. Szybko oderwałam się od Zayna, co poskutkowało zdezorientowanymi spojrzeniami reszty. Poszłam do łazienki, by nieco poprawić swój makijaż i doprowadzić się do równowagi. Ciche pukanie dobiegło do moich uszu. Otworzyłam drzwi i wpuściłam Zoe do środka.
- Hailey, coś się stało? Płakałaś?- zapytała zatroskana.
- Nie, nie po prostu, wspominaliśmy z Zaynem i tak wyszło. Nie martw się kochanie, wszystko jest okey.- powiedziałam, po czym ją przytuliłam.
W pokoju wszystkim towarzyszył rozbawiony nastój. Usiadłam między Niallem a Harrym. Chłopaki przynieśli kilka butelek piwa, które chwilę później każdy trzymał w swojej dłoni. Ja skończyłam na kilku łykach. Nie przepadałam za tym smakiem. Dziwne, jak na typową 19-latkę?
Loczek wyjął swoje ulubione srebrne pudełeczko pełne skrętów, każdy otrzymał po jednym, ja również. Zoe otworzyła drzwi od balkonu, aby pozwolić ulotnić się zapachowi zioła. Zapaliłam, ale po pierwszym zaciągnięciu od razu mi się nie spodobało. Kilkukrotnie zakaszlałam. Nie, to zdecydowanie nie dla mnie.
- Oj Hails, nie masz wprawy.- powiedział rozbawiony Niall.
- Shot gun! - krzyknął Harry i przybliżył swoją twarz do mojej. Zaciągnął się i złapał mnie za podbródek, pociągając go w dół, czym sprawił, że rozchyliłam usta. Chłopak wypuścił dym pomiędzy moje wargi. Byłam odrobinę zaskoczona jego zachowaniem, podobnie jak wszyscy w pokoju, oprócz Nialla, który śmiał się, jakby dopiero co uciekł z psychiatryka. Moje spojrzenie zatrzymało się na Zaynie, czego od razu pożałowałam. Jego wzrok przeszywał mnie niczym błyskawica.
Obwieszczam, że Zoe jest prawdziwą, jedyną i niekwestionowaną królową zakupów. Moje dłonie ledwo co utrzymują wszystkie torby. Myślałam nad tym, aby niektóre wziąć w zęby, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Ja kupiłam zaledwie jeden zestaw, reszta to jej ciuchy. Czuję się kompletnie wyczerpana bieganiem po centrum handlowym. Nie byłam tak sprawna fizycznie, a moja kondycja była na poziomie minus tryliona. Nie mam pojęcia, jakim cudem dziewczyna zamierza uporządkować swoją garderobę po powrocie do Nowego Yorku. No właśnie, to już jutro- ta myśl wywołała grymas na mojej twarzy. Chłopcy wczoraj odrobinę zaszaleli, więc regenerują się w łóżkach, podczas kiedy my splądrowałyśmy większość okolicznych sklepów. Po incydencie z Harrym zrezygnowałam z dalszego palenia i picia. Bez tego także można się bawić. Wchodząc do pokoju, Zayna nie było. Czyżby już wyszli? No tak coś wspominali, że muszą dopiąć na ostatni guzik jeszcze kilka spraw. Złapałam za telefon i postanowiłam zadzwonić do Shirley. Zerknęłam na zegar- 20:58. Rozmawiałyśmy przez dobrą godzinę, a ja dziękuję sobie za wcześniej wykupiony pakiet.
- Hailey, otwórz!- usłyszałam znany mi głos zza drzwi. Podbiegłam do nich i natychmiast wykonałam polecenie. Wstrzymałam oddech, gdy ujrzałam Liama i Louisa trzymającego Zayna. Odsunęłam się na bok, dając im możliwość przejścia. Chłopak usiadł na łóżku, a z jego ust wydobył się zduszony jęk.
- Co mu się stało?- zapytałam, zakrywając usta dłonią, przez co nie jestem pewna czy mnie zrozumieli.
- Jeden z ... współpracowników wkurzył go, sprowokował i ...- Liam wskazał ręką na Zayna, głęboko wzdychając. Brunet miał rozcięty łuk brwiowy i wargę, jego twarz pokryta była licznymi zadrapaniami.
- Dobra, poradzę sobie, opatrzę go.- powiedziałam.
- Na pewno? Dasz sobie radę? - spytał Louis.
- Tak. Znam się na tym.- odpowiedziałam i posłałam mu cierpki uśmiech. Wcześniej przeszłam odpowiedni kurs, który przypieczętowany został certyfikatem. Chłopak poklepał mnie po ramieniu i wyszedł razem z Liamem, który mi podziękował. Podeszłam niepewnie do Mulata, uklękłam przed nim i delikatnie uniosłam jego brodę ku górze.
- Chodź do łazienki. -zaproponowałam obojętnie, a chłopak ruszył za mną. Oparł się o blat i przyglądał mi się. W jednej z szafek znalazłam apteczkę. Zaczęłam przemywać jego rany, a z jego ust uciekło ciche syknięcie.
- O czym myślisz? -zapytał nagle.
- Myślę o tym, dlaczego to zrobiłeś i że teraz pewnie wszystko cię cholernie boli.- odpowiedziałam.
- Musiałem, nie będę słuchał żadnych kutasów, którzy myślą ,że są nie wiadomo kim. -warknął. Tak, bo ty akurat to całkowite przeciwieństwo- pomyślałam.
- Musiałeś postawić na swoim?- zapytałam beznamiętnie.
- Tak. Ja tu rządzę.- powiedział, a ja mocniej przyłożyłam gazik, przez co znowu jęknął. Nic nie poradzę na to,że wkurza mnie kiedy zgrywa tego egocentrycznego megalomana.
- Skończone. -rzekłam, kiedy wszystkie jego rany były oczyszczone, a rozcięta brew zalepiona opatrunkiem.- To wszystko?- zapytałam. On jedynie pokręcił głową i lekko uniósł koszulkę. Rozszerzyłam oczy, patrząc na ranę.
- Em...ściągnij to, obejrzę ją.- powiedziałam. Zayn bez problemu wykonał moje polecenia i po chwili stał, odsłaniając swój nagi tors. Jego ramiona i klatka piersiowa były pokryte wieloma tatuażami, mięśnie brzucha wyraźnie zarysowane. Widząc jego abs jestem pewna, że gwałtownie wciągnęłam powietrze. Jeździłam wzrokiem w górę i w dół.
- Podoba ci się to, co widzisz. - głos Zayna wyrwał mnie z zamyślenia...fascynacji...
- To pytanie czy stwierdzenie?
- Stwierdzenie. - zignorowałam jego figlarny uśmieszek i zajęłam się raną. Wyglądała fatalnie. Czy została wykonana nożem? Nie mam pojęcia dlaczego, ale wolałam nie pytać. Widziałam, że sprawiam mu ból, więc robiłam to najdelikatniej, jak potrafiłam. Poczułam jego ręce obejmujące moją talię. Przełknęłam głośno ślinę i zakleiłam ranę.
- Gotowe. -odparłam, a on porywiście przyciągnął mnie do siebie, przez co moje dłonie wylądowały na jego ramionach. Czując jego ciepłą skórę, elektryczne impulsy przepływały przez moje ciało. Chciałam go zignorować i z prawdziwie angielską flegmą odejść, lecz znowu zawiodłam się na samej sobie.
- Dziękuję.-wyszeptał. Czułam rosnące zdenerwowanie. W pomieszczeniu panowała nieznośna cisza, przerywana jedynie naszymi ciężkimi oddechami. Delikatnie wyciągnęłam ręce w górę i zaplotłam je na jego szyi.
- Pocałuj mnie. -wyszeptał. Zmarszczyłam brwi, sądząc, ze się przesłyszałam. Zayn wyraźnie znudzony oczekiwaniem wpił się zachłannie w moje usta. Jego duże dłonie utrzymywały mnie w miejscu. Przesunął językiem po mojej dolnej wardze, czym zmusił mnie do rozchylenia warg. Jego język pracował wewnątrz. Czułam potrzebę oddania pocałunku... i tak też zrobiłam. Przeniósł swoje usta na moją szczękę, znacząc pocałunkami jej linię. Wplątałam jedną rękę w jego miękkie włosy i lekko za nie pociągnęłam, wywołując uśmiech na twarzy chłopaka. Po chwili znowu powrócił na moje usta, łącząc je w niedbałym pocałunku. Przejechał zębami po mojej wardze, jednocześnie przysuwając moje biodra. Kiedy oboje nie mogliśmy złapać tchu, odsunął się ode mnie. Chłopak odczekał chwilę, zanim jego oddech się unormował.
- Co ty ze mną robisz...- wyszeptał.
- Nie mam pojęcia.
- W każdym razie... nie przestawaj.-odpowiedział. Gdzieś to już słyszałam...
Zmieszana odeszłam od niego, wracając do pokoju po piżamę.
- Zajmuję pierwsza łazienkę.- poinformowałam go, gestem wskazując, że powinien wyjść. Parsknął pod nosem i z uśmiechem wykonał polecenie.
Jak widzę, duet Zailey coraz częściej się pokazuje. Zajebisty rozdział. Znalazłam tylko jeden błąd: kilka ostatnich słów. No naprawdę, nie ma żadnych błędów,więc nie marudź o ortografii, bo masz ją wybitną. Cieszę się, że zrezygnowałaś z pomysłu pt: "Kontynuować, czy nie kontynuować?".
OdpowiedzUsuńOk, czekam na nexta. :)
<3 Z rozdziału na rodział coraz lepiej. Akcja się nieźle rozkręca :D. Czekam na dodanie zwiastunu :* oraz na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńWooo coraz lepiej wychodzi ci pisanie z każdym innym rozdziałem jest 1000 razy lepiej. Weny kochanie i do następnego.
OdpowiedzUsuńPs: Wysłałam ci znowu wiadomość mam nadzieje, że dojdzie. Bo jak nie to juz nwm co xd
#Zajmę_sobie_sama_bo_mogę :****
OdpowiedzUsuńPodoba mi się.
UsuńIdealnie.
Co się dzieje z Hailey?
Uczucie zazdrości.
Ałć i tu ją boli, bo nie wie co jest między nimi.
Oni będą razem.
Muszą, bo jak to rozpieprzy to nie ma życia.
Uśmiercę go sama.
Zapraszam do siebie masz zajęte miejsce złotko.
Cudowny rozdział :*
OdpowiedzUsuńRobi się ciekawie :)
Czekam na następny
A i zapraszam na mój
pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
Świetnie :* Z każdym rozdziałem akcja się coraz bardziej rozkręca :) Podoba mi sie taki prosty styl pisania , jak twój :* Sama takim piszę, jest przejrzysty i zrozumiały ;* Czekam na nexta i życzę jak najwięcej wenyy
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie , jutro pojawi się rozdział ...
hej!
OdpowiedzUsuńHa! Moja teoria na temat domniemanej Melanii się potwierdziła :-)
Zayn to bardzo nietresujący "okaz", jeśli mogę go tak określić. Wciąż chowa się za jakąś maską znudzenia, obojętności, a tak naprawdę jest wrażliwy i troskliwy.
To miłe, że zaufał Hailey na tyle, by uchylić rąbka tajemnicy związanej z jego przeszłością i życiem rodzinnym.
Natomiast ostatnia scena - rewelacja!
Do następnego!
Buziaki :**
Zapraszam do mnie na kolejny rozdział!
Usuńhttp://chichot--losu.blogspot.com/2016/01/rozdzia-6.html
Cudeńkoo *-^
OdpowiedzUsuńJezu mega tyle powiem xD
OdpowiedzUsuńJestem :)
OdpowiedzUsuńKochana, cudeńko! <3
Uwielbiam Hailey!
Ta ostatnia scena wspaniała! No bardzo mi się podobała można się było rozmarzyć..
Z rozdziału na rozdział coraz bardziej się nam rozkręcasz!
Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Buziaki ;***
CUDOOO
OdpowiedzUsuńczekam na next <3333
Hejo kochana! :3
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo przepraszam, że zjawiam się dopiero dzisiaj, ale miałam sporo na głowie :/
Melduję, że przeczytałam wszystkie zalegle rozdziały! :D
Co do poprzedniego.
,,Nie lubię się dzielić.’’
Słowa Zayn'a utwierdziły mnie w fakcie, że traktuje Hailey jak swoją własność. Czy ona tego nie zauważa? ;-;
No ale z drugiej strony... Widocznie zakochał się w niej. Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy nie xD
Przepraszam, że krótko, ale mam sporo zaległości na blogach.
Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Maggie
Ooo hej!
OdpowiedzUsuńSorki ze dopiero teraz jestem no ale nie mogłam ominąć zaproszenia ;)
Świetny rozdział ;)
Zapraszam też di mnie ;)
Nowy rozdział zapraszam :)
OdpowiedzUsuńJacie *_* jakie to jest boskie 😍 Nie przestawaj pisać, bo masz dar ❤️ Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału ;***
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadanie1dpati.blogspot.com/ zapraszam, dopiero zaczynam :)
OdpowiedzUsuńHejka jestem tu nowa i chciała bym się zapytać co ile dodajesz kolejne rozdz
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział będzie za max. za 2 dni. Zwykle rozdział jest co 5 lub 7 dni :D
UsuńBoski czytam od dzisiaj i nie żałuję. Jestem ciekawa co będzie dalej
OdpowiedzUsuńCzekam na następny 😘
Świetny. Jak niektórzy piszą: Z rozdziału na rozdział idzie Ci coraz lepiej. Akcja się nieźle rozkrecila. Czekam na next <33
OdpowiedzUsuńTrochę zarwałam noc na czytaniu Twojego ff, ale nie żałuję, Kochana. ;3
ps. Dodany drugi rozdział.
wow... swietne.. z rozdzialu na rozdzial wciagalam sie coraz bardziej. czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń[nie-daj-mi-odejsc.blogspot.com]
Uzależniłam się od czytania Twojego ff *.*
OdpowiedzUsuń