niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział VIII

                Następnego ranka obudziłam się dziwnym uczuciem dyskomfortu. Coś ciężkiego spoczywało na mojej tali. Powoli obróciłam się, a mój wzrok wylądował na śpiącym Zaynie. Jego prawa ręka obejmowała mnie, a twarz spoczywała na moim ramieniu. Muszę przyznać, że nie mogłam oderwać od niego oczu. Po raz pierwszy wyglądał tak bezbronnie i... słodko. Mógłby być taki zawsze. Skarciłam się w myślach i ostrożnie przeniosłam jego rękę, odkrywając pierzastą kołdrę. Powoli wydostałam się z łózka, starając się go nie obudzić. Jego ciemne włosy przykrywały mu czoło, a ja powstrzymywałam się od odgarnięcia ich. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do łazienki. Nałożyłam lekki makijaż i ubrałam jeansową spódniczkę oraz czarny top crop. Sięgnęłam po telefon, na którym zegar wskazywał godzinę 10:08. Skierowałam się w stronę drzwi, w celu pójścia do Zoe, kiedy przez głowę przemknęła mi myśl, że mogę ich zastać w krępującej sytuacji. Ponownie chwyciłam za telefon.
      Śpicie  jeszcze? Mogę wpaść do Was? - wystukałam treść smsa.
      Nie, nie. Wpadaj. - dostałam odpowiedź po sekundzie. Nie czekając dłużej, udałam się do ich pokoju.
      - O hejka Hails. - powiedziała Zoe, gdy tylko mnie ujrzała.
      - Cześć Wam! - rzuciłam, kiedy Louis wyszedł z łazienki. Posłał mi serdeczny uśmiech.
      - Zjesz z nami śniadanie? Właśnie planujemy zamawiać.- spytał chłopak, podając mi menu.
      - Jeśli nie będę przeszkadzać.-mruknęłam, siadając przy stole.
      - Żartujesz sobie. Co byś zjadła? Ja biorę omleta, a Lou dwa jajka na bekonie.- zapytała Zoe, związując swoje włosy w luźnego koka.
      - Wezmę... croissanta i kawę z mlekiem.- odpowiedziałam, po czym Louis chwycił za telefon i złożył zamówienie.
      - Śniadanie będzie za 10-15 minut. Hailey, gdzie Zayn?- zapytał szatyn, a ja nieco spięłam się, słysząc jego imię. Ten chłopak miesza mi w głowie. Wczoraj było... w porządku do momentu, w którym wyszedł do tej dziewczyny. To znaczy... w zasadzie nie mam prawa być na niego zła, bo przecież nie zrobił niczego wbrew mojej woli, a między nami niczego nie ma, więc nie mogę się złościć o tę Melanie. Nagle przypomniałam sobie, że Louis wciąż czeka na odpowiedź.
     - On wciąż śpi.-odparłam obojętnie.
     - Hailey, czy między wam coś...no wiesz, my wczoraj widzieliśmy, jak tańczyliście i później zniknęliście. - zaczęła Zoe, a ja czułam, że schodzimy na niewłaściwe tory rozmowy. Chociaż czuję wewnętrzną potrzebę wygadania się i gubię się w tym wszystkim. Spojrzałam na Louisa i głęboko westchnęłam.
     - Spokojnie, przyjaźnię się z Zaynem, ale mogę obiecać, że wszystko zostanie między nami.- wypalił chłopak, unosząc dwa palce, a drugą ręką trzymając w miejscu serca. Czy on czyta w moich myślach? Lub zauważył zmieszanie wymalowane na mojej twarzy. - Mogę dać słowo harcerza.
     - Nigdy nim nie byłeś, więc to się nie będzie liczyć. - rzuciła brunetka.
     - W takim razie słowo Louisa Tomlinsona, ono jest więcej warte.- dodał.
     - No bo my... wczoraj się pocałowaliśmy i on chyba liczył na coś więcej, ale ja na to nie pozwoliłam. Wtedy wyszedł i wrócił około 3 w nocy, oznajmiając, że przyszedł od jakiejś Melanie.- wydusiłam z siebie, uzyskując rozbawione miny obecnych w pokoju. Posłałam im pytające spojrzenie, marszcząc brwi.
      - Zayn wrócił wczoraj do nas na plażę, rozmawiał  z Liamem i wypili trochę. Później, właśnie koło 3 wszyscy wróciliśmy do hotelu. Odprowadziliśmy go pod drzwi, więc nie ma możliwości, że był u kogoś jeszcze.- powiedział Louis.
     - Hailey, on chciał tylko sprawić, że będziesz zazdrosna. - dodał, a w tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Młody chłopak postawił nasze talerze na stole życząc "smacznego." Kiedy tylko opuścił pokój, kontynuowaliśmy rozmowę.
      - Mimo wszystko, cały czas chodzi z głową w chmurach. Nie wiem, co ty mu robisz...- roześmiała się Zoe. -... ale rób to dalej.

         Od kilku godzin wylegiwałyśmy się z Zoe na plaży. Miałam nadzieję, że moja skóra przybierze ciemniejszy odcień. Bycie bladą jak płótno powoli mi się nudziło, szczególnie patrząc na te idealnie opalone dziewczyny w Miami. Pogoda była tak wspaniała, że trudno byłoby z niej nie korzystać. Słońce ogrzewało nas, tworząc przyjemne połączenie z lekkim wiatrem. Ciepła woda oceanu co chwilę podmywała nasze stopy. Nie mogę poradzić na to, że od początku dnia cały czas myślałam o jednym. Chciał we mnie wzbudzić zazdrość... dlaczego? Przecież jemu zależy tylko na jedynym, a znalezienie panienki na noc nie jest tak trudne. Szczególnie z wyglądem Zayna zarozumiałego Malika. Może tak go ruszyło to, że mu się sprzeciwiłam? Chciał sprawić mi przykrość? Ostatnim razem było podobnie, kiedy ośmieszył mnie przed wszystkimi. Zastanawiałam się, czy to nie jest mechanizm obronny Zayna, ujawniający się za każdym razem, kiedy coś nie idzie po jego myśli. Może to naiwne, ale mimo, że znam go kilka tygodni, to wywołuje u mnie takie emocje, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Chciałam go w jakiś sposób rozgryźć, zrozumieć. Jednego jestem pewna... ten chłopak zamieszkał w mojej głowie i póki co nie planuje przeprowadzki.

            Siedziałam w pokoju hotelowym, wyglądając przez okno. Ten widok nigdy mi się nie znudzi. Słońce powoli zachodziło, pozostawiając po sobie pomarańczową smugę. Obracałam w dłoni szklankę koktajlu truskawkowego, co jakiś czas upijając łyk. Usłyszałam trzask drzwi, więc odruchowo się odwróciłam. Był to nikt inny jak sam Pan Znakomitość i Doskonałość. Poczułam się dziwnie, widząc obiekt zajmujący moje myśli od początku dnia. Postanowiłam zignorować wszystkie wczorajsze zdarzenia i nie podejmować tematów związanych z nimi.
      - Cześć. - rzucił i opadł wyraźnie zmęczony na łóżko.
      - Hej.- wymamrotałam, odstawiając napój. Do moich uszu dobiegła dobrze mi znana melodyjka. Ruszyłam w stronę łóżka i chwyciłam telefon. Ciśnienie gwałtownie mi poskoczyło, a serce przyspieszyło swoją pracę, kiedy ujrzałam nazwę na wyświetlaczu. To była moja matka. Przygryzłam dolną wargę i odrzuciłam telefon na materac. Zayn sięgnął po niego, podnosząc się.
     - Dlaczego nie odbierzesz?- zapytał zaciekawiony.
     - Nie mam ochoty z nią rozmawiać, zresztą to nie twoja sprawa- rzuciłam oschle.
     - Może powinnaś to twoja matka...- zaczął. - Albo zresztą ... co ja pieprzę. Gdyby teraz zadzwonił do mnie ojciec, nawet nie myślałbym, żeby odebrać. Tylko, że on nawet się nie pofatyguje.- powiedział, a ja usiadłam koło niego. Widziałam, jak jego szczęka powoli się zaciska.
      - Nie wiem, po co dzwoni, chce zgrywać opiekuńczą i zaangażowaną... dobrze wiem, że odkąd ma swojego ukochanego, kompletnie przestałam ją interesować. Nawet nie zdaje sobie spawy z tego, jak krzywdzi mnie i mojego brata.
      - Możesz mi dokładniej powiedzieć o co chodzi ?- zapytał z troską w oczach. Czy to była troska? Nie chciałam dokładnie o tym opowiadać, nie chciałam przywoływać każdego okropnego wspomnienia.
       - Mój tata trafił do więzienia za biznesowe przekręty, mimo, że jest niewinny, a mama... ona jest z mężczyzną, który jest poniekąd odpowiedzialny za wyrok mojego ojca. Ona kompletnie się tym nie przejęła, cały czas jest skupiona na swojej nowej "miłości"- uniosłam teatralnie dłonie, wykonując cudzysłów w powietrzu.- Pewnie chodzi jej tylko o pieniądze, których jemu z pewnością nie brakuje.- powiedziałam, a łzy zaczęły niekontrolowanie spływać po moich policzkach, pozostawiając rozmazany tusz do rzęs. Poczułam ramię obejmujące mnie i pocierające moje plecy.
      - Mój ojciec... on bił moją matkę. Przez ten cholerny alkohol poprzewracało mu się w głowie. Stracił pracę, a później stopniowo tracił panowanie nad sobą. Na początku starałem się to ignorować, tak jak prosiła mnie mama. Przerwałem to, kiedy zepchnął ją ze schodów. Ja mu oddałem. Uderzyłem go, a on sprawił, ze wylądowałem w szpitalu. Za jakiś czas wyjechaliśmy. Ja, babcia, mama i siostry. Tutaj brakowało nam pieniędzy. Zacząłem to całe gówno, które teraz jest częścią mojego życia. Tak zarabiałem i pomagałem rodzinie. Nigdy nie miałem prawdziwego wzorca...nigdy nie miałem ojca.- powiedział Zayn. Widziałam ten smutek pomieszany ze złością na jego twarzy. Zdziwiłam się, że zdradził mi rąbek swojej przeszłości. Jego dzieciństwo nie było kolorowe. Pewnie ono spowodowało, że teraz jest, kim jest. To jak traktuje dziewczyny, to jaki niebezpieczny i porywczy jest... Chciałam mu pomóc. Tak cholernie chciałam go zrozumieć, dotrzeć tak głęboko, jak nikt inny.
         - Wiesz, co jest najgorsze- zaczęłam.- To, że powinnam ją kochać, mimo wszystko, bo to rodzic. Ja oczywiście jestem jej wdzięczna za cały trud, wychowanie, ale nie potrafię, nie potrafię jej tego wybaczyć. Rozmawiam z nią, ale tylko w koniecznych sytuacjach. Szanuję ją, ale  czuję, że staję jej się obojętna.
         - Ja nienawidzę tego uczucia, że rodzic... cholerna osoba, o której bezgranicznej miłości powinieneś być przekonany od samego początku do samego końca. Nigdy nie wątpiłeś w jego miłość, w to, że zrobi dla ciebie wszystko, a krzywdzi cię bardziej niż ktokolwiek inny w tym jebanym życiu.- odpowiedział, a ja jeszcze mocniej zaniosłam się płaczem. Nikt inny nie rozumiał mnie tak jak on, czego nigdy bym się nie spodziewała. Złapał moją twarz w dłonie i obrócił w swoją stronę.
           - Nie płacz skarbie, pomyśl tylkoczy to warte twoich łez.- powiedział, a ja czułam, jakby ktoś rozpalał ognisko wokół mojego serca. Mój żołądek wywrócił się na te słowa. Nie czekając dłużej, objęłam go swoimi rękami, przyciągając go do siebie. Zamknęliśmy się w szczelnym uścisku. Czułam jego ciepły oddech na skórze i upajający zapach perfum. Magiczna bańka prysnęła, w momencie, kiedy do pokoju wparował Harry, Liam, Niall i Lou z Zoe. Szybko oderwałam się od Zayna, co poskutkowało zdezorientowanymi spojrzeniami reszty. Poszłam do łazienki, by nieco poprawić swój makijaż i doprowadzić się do równowagi. Ciche pukanie dobiegło do moich uszu. Otworzyłam drzwi i wpuściłam Zoe do środka.
          - Hailey, coś się stało? Płakałaś?- zapytała zatroskana.
          - Nie, nie po prostu, wspominaliśmy z Zaynem i tak wyszło. Nie martw się kochanie, wszystko jest okey.- powiedziałam, po czym ją przytuliłam.
           W pokoju wszystkim towarzyszył rozbawiony nastój. Usiadłam między Niallem a Harrym. Chłopaki przynieśli kilka butelek piwa, które chwilę później każdy trzymał w swojej dłoni. Ja skończyłam na kilku łykach. Nie przepadałam za tym smakiem. Dziwne, jak na typową 19-latkę?
Loczek wyjął swoje ulubione srebrne pudełeczko pełne skrętów, każdy otrzymał po jednym, ja również. Zoe otworzyła drzwi od balkonu, aby pozwolić ulotnić się zapachowi zioła. Zapaliłam, ale po pierwszym zaciągnięciu od razu mi się nie spodobało. Kilkukrotnie zakaszlałam. Nie, to zdecydowanie nie dla mnie.
        - Oj Hails, nie masz wprawy.- powiedział rozbawiony Niall.
        - Shot gun! - krzyknął Harry i przybliżył swoją twarz do mojej. Zaciągnął się i złapał mnie za podbródek, pociągając go w dół, czym sprawił, że rozchyliłam usta. Chłopak wypuścił dym pomiędzy moje wargi. Byłam odrobinę zaskoczona jego zachowaniem, podobnie jak wszyscy w pokoju, oprócz Nialla, który śmiał się, jakby dopiero co uciekł z psychiatryka. Moje spojrzenie zatrzymało się na Zaynie, czego od razu pożałowałam. Jego wzrok przeszywał mnie niczym błyskawica.

       Obwieszczam, że Zoe jest prawdziwą, jedyną i niekwestionowaną królową zakupów. Moje dłonie ledwo co utrzymują wszystkie torby. Myślałam nad tym, aby niektóre wziąć w zęby, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Ja kupiłam zaledwie jeden zestaw, reszta to jej ciuchy. Czuję się kompletnie wyczerpana bieganiem po centrum handlowym. Nie byłam tak sprawna fizycznie, a moja kondycja była na poziomie minus tryliona. Nie mam pojęcia, jakim cudem dziewczyna zamierza uporządkować swoją garderobę po powrocie do Nowego Yorku. No właśnie, to już jutro- ta myśl wywołała grymas na mojej twarzy. Chłopcy wczoraj odrobinę zaszaleli, więc regenerują się w łóżkach, podczas kiedy my splądrowałyśmy większość okolicznych sklepów. Po incydencie z Harrym zrezygnowałam z dalszego palenia i picia. Bez tego także można się bawić. Wchodząc do pokoju, Zayna nie było. Czyżby już wyszli? No tak coś wspominali, że muszą dopiąć na ostatni guzik jeszcze kilka spraw. Złapałam za telefon i postanowiłam zadzwonić do Shirley. Zerknęłam na zegar- 20:58. Rozmawiałyśmy przez dobrą godzinę, a ja dziękuję sobie za wcześniej wykupiony pakiet.
       - Hailey, otwórz!- usłyszałam znany mi głos zza drzwi. Podbiegłam do nich i natychmiast wykonałam polecenie. Wstrzymałam oddech, gdy ujrzałam Liama i Louisa trzymającego Zayna. Odsunęłam się na bok, dając im możliwość przejścia. Chłopak usiadł na łóżku, a z jego ust wydobył się zduszony jęk.
       - Co mu się stało?- zapytałam, zakrywając usta dłonią, przez co nie jestem pewna czy mnie zrozumieli.
      - Jeden z ... współpracowników wkurzył go, sprowokował i ...- Liam wskazał ręką na Zayna, głęboko wzdychając. Brunet miał rozcięty łuk brwiowy i wargę, jego twarz pokryta była licznymi zadrapaniami.
      - Dobra, poradzę sobie, opatrzę go.- powiedziałam.
      - Na pewno? Dasz sobie radę? - spytał Louis.
      - Tak. Znam się na tym.- odpowiedziałam i posłałam mu cierpki uśmiech. Wcześniej przeszłam odpowiedni kurs, który przypieczętowany został certyfikatem. Chłopak poklepał mnie po ramieniu i wyszedł razem z Liamem, który mi podziękował. Podeszłam niepewnie do Mulata, uklękłam przed nim i delikatnie uniosłam jego brodę ku górze.
      - Chodź do łazienki. -zaproponowałam obojętnie, a chłopak ruszył za mną. Oparł się o blat i przyglądał mi się. W jednej z szafek znalazłam apteczkę. Zaczęłam przemywać jego rany, a z jego ust uciekło ciche syknięcie.
     - O czym myślisz? -zapytał nagle.
     - Myślę o tym, dlaczego to zrobiłeś i  że teraz pewnie wszystko cię cholernie boli.- odpowiedziałam.
     - Musiałem, nie będę słuchał żadnych kutasów, którzy myślą ,że są nie wiadomo kim. -warknął. Tak, bo ty akurat to całkowite przeciwieństwo- pomyślałam.
     - Musiałeś postawić na swoim?- zapytałam beznamiętnie.
     - Tak. Ja tu rządzę.- powiedział, a ja mocniej przyłożyłam gazik, przez co znowu jęknął. Nic nie poradzę na to,że wkurza mnie kiedy zgrywa tego egocentrycznego megalomana.
     - Skończone. -rzekłam, kiedy wszystkie jego rany były oczyszczone, a rozcięta brew zalepiona opatrunkiem.- To wszystko?- zapytałam. On jedynie pokręcił głową i lekko uniósł koszulkę. Rozszerzyłam oczy, patrząc na ranę.
    - Em...ściągnij to, obejrzę ją.- powiedziałam. Zayn bez problemu wykonał moje polecenia i po chwili stał, odsłaniając swój nagi tors. Jego ramiona i klatka piersiowa były pokryte wieloma tatuażami, mięśnie brzucha wyraźnie zarysowane. Widząc jego abs jestem pewna, że gwałtownie wciągnęłam powietrze. Jeździłam wzrokiem w górę i w dół.
    - Podoba ci się to, co widzisz. - głos Zayna wyrwał mnie z zamyślenia...fascynacji...
    - To pytanie czy stwierdzenie?
    - Stwierdzenie. - zignorowałam jego figlarny uśmieszek i zajęłam się raną. Wyglądała fatalnie. Czy została wykonana nożem? Nie mam pojęcia dlaczego, ale wolałam nie pytać. Widziałam, że sprawiam mu ból, więc robiłam to najdelikatniej, jak potrafiłam. Poczułam jego ręce obejmujące moją talię. Przełknęłam głośno ślinę i zakleiłam ranę.
    - Gotowe. -odparłam, a on porywiście przyciągnął mnie do siebie, przez co moje dłonie wylądowały na jego ramionach. Czując jego ciepłą skórę, elektryczne impulsy przepływały przez moje ciało. Chciałam go zignorować i z prawdziwie angielską flegmą odejść, lecz znowu zawiodłam się na samej sobie.
     - Dziękuję.-wyszeptał. Czułam rosnące zdenerwowanie. W pomieszczeniu panowała nieznośna cisza, przerywana jedynie naszymi ciężkimi oddechami. Delikatnie wyciągnęłam ręce w górę i zaplotłam je na jego szyi.
     - Pocałuj mnie. -wyszeptał. Zmarszczyłam brwi, sądząc, ze się przesłyszałam. Zayn wyraźnie znudzony oczekiwaniem wpił się zachłannie w moje usta. Jego duże dłonie utrzymywały mnie w miejscu. Przesunął językiem po mojej dolnej wardze, czym zmusił mnie do rozchylenia warg. Jego język pracował wewnątrz. Czułam potrzebę oddania pocałunku... i tak też zrobiłam. Przeniósł swoje usta na moją szczękę, znacząc pocałunkami jej linię. Wplątałam jedną rękę w jego miękkie włosy i lekko za nie pociągnęłam, wywołując uśmiech na twarzy chłopaka. Po chwili znowu powrócił  na moje usta, łącząc je w niedbałym pocałunku. Przejechał zębami po mojej wardze, jednocześnie przysuwając moje biodra. Kiedy oboje nie mogliśmy złapać tchu, odsunął się ode mnie. Chłopak odczekał chwilę, zanim jego oddech się unormował.
       - Co ty ze mną robisz...- wyszeptał.
       - Nie mam pojęcia.
       - W każdym razie... nie przestawaj.-odpowiedział. Gdzieś to już słyszałam...
Zmieszana odeszłam od niego, wracając do pokoju po piżamę.
       - Zajmuję pierwsza łazienkę.- poinformowałam go, gestem wskazując, że powinien wyjść. Parsknął pod nosem i z uśmiechem wykonał polecenie.




     
   






poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział VII

       [...]-numer piosenki z playlisty

             Usłyszałam donośny dźwięk klaksonu. Chowając słuchawki do kieszeni, szybko zbiegłam po schodach. Na zewnątrz zobaczyłam dwa postawne SUV-y. Zawsze podobały mi się samochody z tego segmentu. Podeszłam do tego należącego do Louisa i otworzyłam drzwi. Złączyłam usta w cienką linię, widząc, że wszystkie  miejsca są zajęte. Przody zajmowała Zoe wraz ze swoim chłopakiem, na tyle siedziało trzech chłopaków: Harry, Liam i Niall. Zoe posłała mi przepraszające spojrzenie.
           - Emm, w takim razie czym mam jechać? - zapytałam nieco zrezygnowana.
           - Ze mną.- usłyszałam znajomy głos i obróciłam się.- Twoja walizka jest już w moim bagażniku.- powiedział Zayn, podchodząc do mnie. Muszę z nim wytrzymać 17 godzin? Brzmi to jak wyrok. Cóż...mam kilka opcji: mogę się rozpłakać i uciec, krzycząc "NIE", mogę się zgodzić lub pozostać w Nowym Yorku. Najbardziej rozsądna jest propozycja numer dwa. Mam 19 lat, jestem dorosła, więc numer jeden odpada, numer trzy- Zoe mnie zabije. Dobra. Ruszyłam za nim, a ten zwycięsko się uśmiechnął. Dopóki go nie poznałam, nie sądziłam, że mam w sobie takie pokłady złości. Oczywiście skutecznie ją ukrywałam, ale kiedyś przyjdzie ten moment, w którym wybuchnę. Wsiadłam do samochodu, zatrzaskując drzwi odrobinę za mocno. W moje nozdrza uderzył zapach męskich perfum i tytoniu. Muszę przyznać, auto było dość czyste.
Czego się spodziewałam? Plam po alkoholu i damskiej bielizny na siedzeniach? Możliwe. Usiadł na miejscu kierowcy i zapiął pasy. Poszłam w jego ślady. Auto ruszyło z parkingu, a ja automatycznie zaczęłam się nudzić. Pozostało 16:59:58. Super. Wyjęłam z kieszeni słuchawki i podpięłam je do mojego telefonu. Włożyłam je do uszu, z nadzieją, że uda mi się jakoś przetrwać tę podróż. Po chwili poczułam szarpnięcie, a mój koncert z The Weekend został zakończony. Zbulwersowana spojrzałam w stronę Zayna.
           - Chyba nie myślisz, że będziesz słuchała muzyki przez słuchawki, jadąc ze mną? - zapytał ironicznie. Ma rację, to trochę niegrzeczne. Biedny, pewnie czuł się ignorowany, a ja już zdążyłam zauważyć jak nienawidzi tego uczucia.
           - Mogę, chociaż włączyć radio?- spytałam, a on kiwnął głową. Kliknęłam przycisk "on" i wybrałam ulubioną stację.[3] Lekko stukałam palcami o siedzenie słysząc Jasona Derulo.
           - Zayn, kiedy będzie pierwszy postój?-spytałam wpatrując się w szybę.
           - Jest aż tak źle?- zapytał rozbawiony, na co ja wzruszyłam ramionami.- Wiem jedynie, że w nocy zatrzymamy się w jakimś motelu.-odpowiedział, zmieniając bieg.
           - Ok. -odpowiedziałam i zaczęłam nucić piosenkę, ale przestałam, kiedy usłyszałam jego głos:
           - Girl you're the one I want to want me
And if you want me, girl, you got me
There's nothin' I, no, I wouldn't do, I wouldn't doo*... - śpiewał, obracając głowę w moją stronę. Przewróciłam oczami i zaczęłam się głośno śmiać, a słowa tego utworu skierowane do mnie powodowały, że czułam palące mnie policzki.
           - Całkiem przyzwoicie. -skomentowałam, mentalnie próbując zedrzeć czerwień z mojej twarzy.
           - Dzięki.- roześmiał się.- Kiedyś byłem w takim licealnym zespole.
           - Naprawdę? Nie spodziewałam się.- odpowiedziałam.
           - Wiele rzeczy o mnie nie wiesz.
           - Zdaję sobie z tego sprawę.
           Po kilku godzinach jazdy czułam, że przyrosłam do siedzenia. Zayn wysiadł i poszedł do sklepu po jakieś napoje i coś do zjedzenia, za co w głębi duszy mu dziękowałam. Po chwili wrócił i usiadł na siedzeniu, podając mi reklamówkę z zakupami. Wyszukałam w niej drożdżówkę i... tak, to była paczka prezerwatyw. Przygryzłam wnętrze policzka i spojrzałam na niego. Zayn jedynie uśmiechnął się pod nosem. No tak, w Miami jest wiele dziewczyn.
          Dochodziła godzina 24, a my zatrzymaliśmy się przy wielkim budynku. Na parkingu stało kilka samochodów, a wokół kręciło się niewiele ludzi. Migający neon ukazywał napis: Ann's Bed & Breakfast. Nigdzie nie widziałam auta Louisa, więc musieli być jeszcze daleko w tyle. Podeszliśmy do recepcji, a przystojny młodzieniec wręczył nam klucze. Mój pokój był dość mały. Łóżko, nieduża szafa, stolik nocny z lampką- to jego wyposażenie. Nie mogłam narzekać, bo nie wydaliśmy na nie wiele pieniędzy. Nie marnowałam czasu, ruszyłam do skromnej łazienki i wzięłam gorący prysznic. Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod przyjemnie pachnącą lawendą pościel.
          [4] Gorące promienie słońca zakuły mnie przez szyby w oknie. Uchyliłam lekko powieki i postawiłam stopy na drewnianej podłodze. Podeszłam do walizki w poszukiwaniu stroju. Finalnie założyłam szary T-shirt i szorty. Delikatnie się umalowałam i poprawiłam włosy. W stołówce, jadalni, jakkolwiek to pomieszczenie się nazywało, siedział już Zayn. Zabierając ze sobą talerz jajecznicy, przysiadłam się do niego.
        - Hej.- rzuciłam.
        - Cześć. Wyspałaś się ? -zapytał, biorąc gryza kanapki.
        - O dziwo tak. A ty ?- spytałam, radośnie się uśmiechając. Czułam, że ten dzień będzie dobry.
        - Niezbyt.-powiedział, pocierając dłonią kark i przygryzając wargę.
        - Hej wszystkim!- usłyszałam donośny głos Harrego. Sekundę później cała gromada przysiadła się do nas. Rozmawialiśmy przez około piętnaście minut, ponieważ Louis stwierdził, że już czas wyruszać. Chłopcy znieśli nasze walizki i wymeldowali nas. Znowu znalazłam się w zamkniętej przestrzeni czarnego samochodu razem z Zaynem. Może nie będzie tak źle...
       
         - Wreszcie!- niemal krzyknęłam, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Podekscytowana wyskoczyłam  z auta i zaciągnęłam się cudownym powietrzem Florydy. Ciepły wiatr lekko poruszał liśćmi palm. Rozprostowałam kości, przeciągając się i z uśmiechem wpatrywałam się w otaczający mnie krajobraz.
         - Witaj w Miami, kochanie.- usłyszałam głos Mulata, który położył dłoń na moim ramieniu.
         - Nie psuj chwili Malik!- odezwałam się z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
         - Ja jej nie psuję, ja ją jedynie uświetniam. - szepnął mi do ucha, po czym stanął naprzeciwko mnie.
         - No już, już gołąbeczki!- krzyknął Niall, podchodząc do nas razem z pozostałymi. Zoe rzuciła się na mnie z uściskiem. Zdecydowanie jej pogoda ducha mi zaimponowała
         - Chodźmy się zameldować.- oznajmił Louis, który ruszył z chłopakami do Boulevard North Holiday Apartments. Hotel umiejscowiony był zaraz przy plaży. Czy nie mogło być lepiej ? Prezentował się cudownie, był wysoki i nowocześnie wykończony. Kiedy weszłam do środka moje wrażenie spotęgowało się. Wszystko było idealnie. Hotelowy boy przywitał nas czarującym uśmiechem i poprowadził do pokojów, niosąc walizki. Oczywiście chłopcy sami poradzili sobie ze swoimi. Zoe weszła do pokoju z Louisem. Harry, Niall i Liam zniknęli mi z oczu, skręcając w boczny korytarz. Boy przekręcił klucz w zamku i popchnął drzwi, gestem zapraszając mnie do środka. Ogarnął mnie zachwyt. Idealnie białe ściany, gustowne, drewniane meble, kremowe zasłony, które fantastycznie komponowały się z pościelą na wielkim łóżku, no i co najważniejsze- widok zapierający dech w piersiach. Pchnęłam szklane drzwi, aby wejść na balkon. Mogłabym oddychać tym, co widzę, a to by mi wystarczyło. Usłyszałam ciche pochrząkiwanie, które wyrwało mnie z fascynacji. Ruszyłam w stronę mężczyzny w czerwonym uniformie i podałam mu kilka dolarów, które miałam w kieszeni.
        - W razie problemów, służę pomocą.- odparł i ciepło się uśmiechnął. Obrócił się w stronę drzwi, lecz zderzył się z brunetem. Mruknął ciche "przepraszam" i wyszedł.
       - Więc... jak podoba ci się nasz pokój? - zapytał Zayn.
       - On jest niesamowity, zresztą tak jak wszystko tutaj...czekaj. Co ty powiedziałeś? Nasz? Nasz pokój? - zapytałam, podnosząc ton. Zmarszczyłam brwi, wyczekując jego odpowiedzi.
      - No tak. Mamy razem pokój Hailey.-powiedział, wzruszając ramionami.
      - Zayn! Tu jest jedno łóżko! Dwuosobowe !- rzuciłam, wskazując na mebel.
      - I w czym problem ?- odparł niewzruszony.- Taak, w sumie mogłoby być jednoosobowe, byłoby ciekawiej.-bąknął rozbawiony.
     - Można to jakoś zmienić? - spytałam z nadzieją.
     - Przykro mi, wszystkie pokoje w hotelu są już wynajęte lub zarezerwowane.
     - A chłopaki? Mogę się z kimś zamienić...
     - Nie!-krzyknął.- Nie będę spać z którymś z nich w jednym łóżku.-odpowiedział, a ja opadłam zrezygnowana na przedmiot będący sprawcą tego całego zamieszania. Mulat zrobił to samo.
     - Skarbie, nie będzie tak źle, obiecuję.-powiedział, patrząc na mnie. A chciałam, aby ten wyjazd upłynął przyjemnie i bezproblemowo. Musze zachować zimną krew. Zayn to mimo wszystko miły chłopak. Doszłam do takiego wniosku, spędzając z nim tyle godzin na rozmowach. Więc to prawda, że przestrzeń samochodowa zbliża ludzi, ale w tym momencie mam ochotę wykopać go za drzwi. Może by tak spróbować spać na leżaku, znajdującym się na balkonie? Nagle do pokoju wparował Liam. Nie ukrywam, mógłby zapukać.
         - Malik! Zbieraj się! Jedziemy.- powiedział, po czym wyszedł. Zayn leniwie podniósł się z łóżka.
        - Będę wieczorem.- odparł.
        - A co mnie to obchodzi?- zapytałam, kiedy już opuścił pokój.
         
         - Wyglądasz oszałamiająco.- stwierdziła Zoe, oglądając mnie w moim nowym bikini. - Jestem świetnym doradcą.- dodała. Nie całą godzinę temu wróciłyśmy z "zakupów życia"-jak to ona określiła. Co prawda, ja oprócz stroju kąpielowego i dwóch sukienek nic nie wybrałam, ale brunetka definitywnie zaszalała. Dziewczyna poprawiała właśnie swój makijaż, a ja wkładałam nową sukienkę. Była biała, zwiewna z frędzlami. Wybierałyśmy się na imprezę na plaży. Jak to cudownie brzmi. Obie wsunęłyśmy sandały na stopy, co nie było w moim stylu. Zawsze nawet do eleganckich kostiumów zakładałam sportowe buty. Moja mama zawsze krytykowała to połączenie, ale nigdy specjalnie się tym nie przejmowałam.
[5]Muzyka uderzała we mnie całą mocą, gdy tylko wyszłam z hotelu. Błyszczące i migające światełka rozwieszone na drewnianych palach, przeszywały ciemność. Księżyc odbijał się w tafli oceanu, tworząc kolejne źródło światła. Suchy piasek przemieszczał się wraz z każdym podskokiem. Mocne uderzenia i gorące rytmy zagłębiały się we mnie, powodując lekkie ruchy moje ciała. Miałam wrażenie, że serce bije mi w takt basów. Tłumy tańczących młodych ludzi, całkowicie pochłonęły wydobywające się z głośników dźwięki. W powietrzu unosił się zapach alkoholu, który zaprowadził mnie pod sam bar. Zamówiłam Cosmopolitan, a przystojny blondyn z niebieskimi oczami podał mi go, mrugając okiem. Szybkim duszkiem wypiłam całą zawartość. Zoe zamówiła Martini. Wypiłyśmy kilka kolejek naszych napojów. Nie byłyśmy pijane, najwyżej lekko wstawione. Nie jestem znawcą w tych sprawach. Pierwsze dźwięki znanego, klubowego utworu atakowały nasze uszy, a Zoe rzuciła się na parkiet niczym dzikie zwierzę, co wyjątkowo mnie rozbawiło. Ruszyłam za nią. Z początku nieśmiało ją obserwowałam, lecz po chwili, alkohol lekko uderzył w moją głowę, która wysyłała sygnały do  ciała. Zaczęłam poruszać biodrami, podskakiwać, a ręce wyrzucałam w górę. Moje ruchy stawały się coraz śmielsze. Czułam na sobie spojrzenia mężczyzn. Po chwili zobaczyłam Louisa seksownie tańczącego ze swoją dziewczyną. Zostałam sama, ale nie przeszkadzało mi to. Kontynuowałam swój taniec. Kilku facetów zaczęło mnie otaczać, gwiżdżąc i klaskając w dłonie w rytm muzyki. Podchodzili coraz bliżej, co odrobinę mnie zaniepokoiło. Przymknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam, ich już nie było. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam ... Zayna popychającego jednego z nich. Podbiegłam do nich i starałam się odwrócić uwagę Malika, kładąc dłonie na jego ramionach.
          - Niech tylko któryś z was do niej podejdzie to dokończę to, co zacząłem!- krzyknął, po czym złapał mnie za nadgarstek i odciągnął w inne miejsce.[6]
         - Zayn! Ja chcę tańczyć!- odparłam, słysząc "What do you mean" Justina Biebera. Chłopak się uśmiechnął i przyciągnął do siebie, zbliżając nasze biodra. Ruszałam ustami, bezgłośnie wypowiadając słowa piosenki.
        - Czemu chciałeś ich pobić? -zapytałam.- I czemu przerwałeś ich taniec ze mną?- dodałam.
        - Bo mi się to nie podobało.-surowo odparł.
        - Nie podoba ci się, jak tańczę?- bełkotałam.
        - Nie, nie. To, że oni kręcili się  koło ciebie. Nie lubię się dzielić.-odpowiedział, a ja nie do końca zrozumiałam jego odpowiedź. - Ile wypiłaś? - zapytał.
        - Nie wiem. Szczęśliwi kieliszków nie liczą.- odezwałam się rozbawiona.
        - Czasu.- poprawił mnie.
        - Co?
        - Nic, nic. -odpowiedział, a jego ręce zjechały na mój tyłek. Nie usłyszałam żadnych sprzeciwów od mojej podświadomości...podświadomości zalanej połączeniem wódki, likieru, soku żurawinowego i soku z limonki. Po prostu dobrze się bawiłam. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on zacieśnił uścisk, ściskając lekko moje pośladki. Między nami nie było żadnej przestrzeni. Nagle poczułam, jak lekko przygryza płatek mojego ucha. Jego broda lekko mnie łaskotała, powodując cichy chichot. Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek, po czym zdecydowaliśmy opuścić imprezę. Zayn złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę hotelu. Nacisnął na guziczek przywołujący windę. Po kilku sekundach weszliśmy do niej. Chłopak stanął obok mnie, po czym gwałtownie się obrócił i przyparł mnie do ściany. Zaatakował moje usta, napierając na nie swoimi. Z początku zdezorientowana, zaczęłam odwzajemniać pocałunek. Nasze wargi poruszały się synchronicznie, aż do momentu, w którym dołączył jego język, przejmujący kontrolę. Jego dłonie spoczywały na mojej talii, a ja obejmowałam jego szyję. Drzwi windy rozsunęły się, kończąc namiętną chwilę, a nam ukazała się starsza pani w piżamie. Zniesmaczona pokręciła głową. Pominęłam fakt, że to trochę dziwne,że ta kobieta nie śpi o tej porze. Skierowaliśmy się w milczeniu w stronę apartamentu. Podeszłam do okna, oglądając rozciągająca się za nim nocną panoramę Miami. Chwilę te szybko zakończyły silne dłonie na moich biodrach, które mnie obróciły. Spojrzałam głęboko w miodowy ocean tęczówek Mulata.
        - Nie dokończyliśmy, skarbie.- wyszeptał, wpijając się w moje usta. Pocałunek z każdą chwilą się pogłębiał, a zanim się zorientowałam, leżeliśmy na łóżku. Chłopak opierał swój ciężar na prawym łokciu. Jego dłonie niebezpiecznie wędrowały po moim ciele, aż dotarły do brzegu sukienki. Zaczął ją powoli podwijać, odsłaniając udo, a ja obudziłam się z transu. Położyłam dłonie na jego torsie i odepchnęłam go.
      - Nie, Zayn.- westchnęłam.
      - Dlaczego, kochanie?- zapytał, odrywając się.
      - Po prostu nie.- odpowiedziałam i uwolniłam się z jego uścisku. Przecisnęłam się pod nim i zamknęłam w łazience. Usłyszałam tylko kroki i trzask drzwi, przez który lekko podskoczyłam. Wyszedł. Zrzuciłam z siebie ubrania i udałam się pod szklaną kabinę. Wycisnęłam na dłoń owocowy żel i rozprowadziłam go po ciele, zmywając brudy dzisiejszego dnia. Dlaczego dałam mu się pocałować? To pytanie krążyło po moim umyśle, mimo iż odpowiedź była tak banalna- bo chciałam. Co więcej, podobało mi się to, ale jednocześnie nie chciałam pozwolić na nic więcej. Może osobowość Zayna odbiega od tego, co przekazała mi Zoe? Moja głowa nieznośnie pulsowała, jakby domagała się spokoju. Wyszłam z kabiny po 30 minutach i owinęłam się miękkim ręcznikiem. Nawet prysznic nie zmył ze mnie niepokoju. Złożyłam koszulę nocną i wyszłam z łazienki. Chłopaka wciąż nie było, a we mnie formowały się kolejne obawy. Martwię się o niego?
Zgasiłam światła i wsunęłam się pod miękką pościel. Próbowałam zasnąć, lecz bezskutecznie. Czas bezlitośnie wolno płynął. Zegar na ścianie wskazywał 2:56. Nie ma go około godziny. Nagle usłyszałam, lekkie uderzenie w drzwi i ciche przekleństwo. Wrócił. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego.
     - Gdzie byłeś ?- cicho zapytałam, zakładając zbłąkany kosmyk włosów za ucho.
     - Czemu pytasz?- spytał, zsuwając ze stóp swoje buty.
     - Bo jestem ciekawa. Martwiłam się. - czy ja to naprawdę powiedziałam? Mimo, iż była to prawda, nie chciałam, aby wyszła z moich ust.
     - Niepotrzebnie. Byłem u Melanie.- odparł chłodno.
     - Kim jest Melanie ?
     - Mieszka piętro wyżej.- odpowiedział z wyrytym nikłym uśmieszkiem, znikając za drzwiami łazienki.
No tak... w Miami jest wiele dziewczyn.



     

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział VI

                             - Daj spokój, mam tego dość. - odparłam, opadając na miękką pościel.
                             - Wiem, totalny z niego dupek.- prychnęła Zoe, siadając naprzeciwko mnie. Minęło 14 godzin, a ja wciąż myślę o słowach Zayna . Pewnie większość osób zignorowałoby sprawę i nie zareagowałoby tak emocjonalnie... ale nie ja. Nieraz przeklinałam swoją wrażliwość, która nigdy nie była mi na rękę. Mama zawsze mi powtarzała, jak idealna, grzeczna czy przyzwoita muszę być, może dlatego wszelkie słowa krytyki tak mnie ranią. Tym  bardziej, że Zayn nie miał żadnego powodu, aby tak mówić, a jednak zdecydował się na zrobienie ze mnie kozła ofiarnego.
                            - Dzwonił do ciebie?- spytała brunetka. Nie odpowiedziałam jej, tylko sięgnęłam po telefon i podałam jej go. Na wyświetlaczu widniał napis:
Nieodebrane połączenia: 7 od: Zayn
Wiadomości: 3 od: Zayn
Hailey odbierz!
Proszę Cię, musimy porozmawiać.
Odbierz kurwa!!!
                           - Nieźle. Chyba mu zależy.- odpowiedziała, podnosząc wzrok z komórki na moją twarz. Czy ona mówi poważnie? Ja mam nieco inne wyobrażenie chłopaka, któremu zależy na dziewczynie.
                           - Żartujesz sobie. Nie chcę z nim gadać, ani go widzieć.- westchnęłam, posyłając jej pewne spojrzenie. Czując wibracje na łóżku, chwyciłam za telefon i...
Sama tego chcesz. Za chwilę będę.
                           - Zoe - wykrztusiłam nieco głośniej, pokazując jej treść sms-a.
                           - Prędzej czy później i tak się zobaczycie i będziecie musieli porozmawiać, nie zachowuj się jak dziecko.- powiedziała, starając się, aby ton jej głosu zabrzmiał przyjaźnie.
                          - Nie zamierzam tego robić.- oznajmiłam, gestykulując rękami.
                          - Zamierzasz go unikać?- zapytała, unosząc brwi.
                          - Może i tak, chcę mieć od niego spokój, tylko miesza mi w głowie.
                          - Mówiłam ci, jaki jest Zayn, czasem dziwnie się zachowuje. Jest okej, inaczej nie przyjaźnilibyśmy się. Mimo wszystko naprawdę można na niego liczyć, ale często popełnia błędy, których nie do końca jest świadomy.- zakomunikowała mi Zoe.
                          - Jeszcze kilka dni temu było w porządku. Rozmawialiśmy, opowiadał mi o swojej przeszłości, rodzinie... dobra, dobra, dlaczego go tak bronisz ?- spytałam, przechylając głowę w bok.
                          - Naprawdę? On tak rzadko... praktycznie w ogóle nie porusza tego tematu. Mnie nigdy nie opowiadał o rodzinie i ja go nie bro- jej wypowiedź przerwał dzwonek do drzwi. Po chwili po mieszkaniu rozległo się głośne pukanie. Wzdrygnęłam się i zeskoczyłam z łóżka, na co Zoe lekko zachichotała.
                        - Nie wpuszczaj go, dobrze? Obiecujesz?- wypaliłam, wpatrując się w nią. Ona jedynie skinęła głową, kładąc dłoń na moim ramieniu, po czym odeszła. Usłyszałam otwieranie drzwi i ciężkie kroki. Co? Zoe, nie tak się umawiałyśmy! Jak ona mogła? Gwałtownie wzrosło mi ciśnienie. Czy ja się czegoś bałam? Przysięgam, jeśli tylko dorwę tę brunetkę to...mój wewnętrzny monolog został przerwany przez Zayna wchodzącego do mojego pokoju. Mentalnie wykonałam znak krzyża i usiadłam na łóżku. Chłopak zamknął drzwi i przykucnął przy mnie.
                        - Hailey...ja... tak mi głupio, nie powinienem tego powiedzieć. My, my musimy porozmawiać.- powiedział, starając się być delikatnym. Nie dam się na to nabrać. Denerwują mnie nieustanne kłótnie samej z sobą. Jedna część go broni, druga krytykuje. Doszłam do wniosku, że pora zakończyć te gierki.
                        - Chcesz rozmawiać z taką pieprzo- chciałam dokończyć, jednak nie było mi to dane.
                        - Przestań! To, co powiedziałem, było głupie. Byłem lekko pijany, jarałem i byłem wkurzony na cie... na Harrego- wybełkotał, wciąż mi się przypatrując.
                        - Dlaczego byłeś na mnie wkurzony? I nie zaprzeczaj, wiem, co chciałeś powiedzieć.- odezwałam się, na co Zayn zareagował długim westchnięciem.
                        - Dobra! Wkurzyło mnie to, że kurwa usiadłaś na kolanach Harrego przytulał cię i ... nie odwzajemniłaś pocałunku.- powiedział, a jego oczy zwęziły się, powodując u mnie ciarki.
                       - Ty ...ty jesteś zazdrosny ?- niepewnie zapytałam.
                       - Co? Nie!- wypalił jakby oburzony. Nie jestem pewna, ale jego odpowiedź mnie rozczarowała. To tak jakbym nie była warta jego zazdrości. Może powinnam się cieszyć, że zwrócił na mnie uwagę? Może jestem kolejną naiwną dziewczyną przewijającą się przez jego porywające i ekscytujące życie.
                       - A co do pocałunku... czego ty oczekujesz? To byłą tylko głupia gra, niczego nie musiałam.- zadeklarowałam.
                       - Przestań- rzucił rozbawiony- To tylko pocałunek, a ty zachowujesz się jak zwykła...
                       - Pieprzona cnotka?
                       - Nie, nie to miałem do cholery na myśli!- powiedział, po czym gwałtownie wstał i oparł się o ścianę, zamykając twarz w dłoniach. Nie wiem czemu, ale powtórzyłam jego zachowanie i po sekundzie stałam już przed nim. Wykorzystał to i złapał mnie lekko za nadgarstki.
                      - Hailey... ja... naprawdę tak mi głupio. Zdaję sobie sprawę, jaki cholerny dupek ze mnie, że tak upokorzyłem dziewczynę. Żałuję, że nie przełknąłem swojej męskiej dumy po tym nieudanym pocałunku. Jeszcze ten alkohol... Naprawdę mi na tobie zależy i nie chcę cię stracić, nie chcę, żebyś mnie unikała, a co gorsza nienawidziła. Przepraszam... przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wiem, wiem, dopiero co cię przepraszałem, za sytuację w klubie, a teraz znowu zachowuję się jak skończony idiota. Ty mi wybaczyłaś, ale wiedziałem, że i tak masz w sobie jakąś urazę. Jestem popieprzony, ale nic na to nie poradzę.- powiedział, głęboko wpatrując mi się w oczy.
                       - Nie jesteś popieprzony.- odezwałam się prawie niesłyszalnie. Jego słowa chyba do mnie dotarły, wydawały być się szczere. Mógł po prostu olać mnie i nie przejmować się tym, jak się czuję.Nie wiem, co on ze mną robi, ale czuję się jak bezbronne dziecko. Wiem, że później będę żałować i wiem, że w tym momencie przekreśliłam wszystkie swoje postanowienia. Zayn przybliżył się do mnie o krok.
                      - Skoro nie jestem popieprzony, to dobrze, kiedy jestem tak blisko ciebie?- zapytał lekko ściszonym głosem. Nic nie odpowiedziałam, tylko popatrzyłam na niego, przygryzając dolną wargę. Jego twarz znowu przybliżyła się o kilka centymetrów. Poczułam małe łaskotanie w brzuchu, cóż... przyjemne uczucie. Z każdą sekundą nasz kontakt wzrokowy stawał się intensywniejszy.
                      -W-w porządku.- szepnęłam i dostrzegłam cień uśmiechu przebiegający przez jego twarz. Z bliska wydawała się jeszcze bardziej idealna. Słyszałam jego oddech, kiedy mi akurat brakowało tchu. Emocje także są niewiarygodnie męczące. Wciąż trzymał moje nadgarstki i lekko pocierał je kciukami. Zbliżył się o kolejne kilka centymetrów. O kilka za dużo...
W tym momencie do pokoju wparowała Zoe. Kimkolwiek jesteś, dzięki ci za jej przysłanie. Na twarzy brunetki malowało się zaskoczenie. Ja natomiast, byłam bardziej czerwona niż londyński Routemaster.
                    - Ja przep-przepraszam zrobiło się cicho i... myślałam, że się pozabijaliście. To ja już...- powiedziała, złączając usta w cienką linię i opuściła pokój. Spuściłam wzrok i odeszłam od Zayna. Mogłam usłyszeć jego cichy chichot. Tak go to śmieszy? Podszedł do biurka i chwycił w palce mały skrawek papieru. Znów miałam okazję usłyszeć jego śmiech. Chodzi o mnie? Jeśli tak, ma bardzo specyficzne poczucie humoru.
                     - Umówisz się z nim? - odwrócił się w moją stronę, ukazując paragon z kawiarni, na którym widniał numer telefonu tego kelnera. No tak! Kompletnie o nim zapomniałam, nie musiałam się długo zastanawiając nad powodem.
                     - Nie twój interes.- parsknęłam. Starałam się utrzymać na nim spojrzenie, ale wywierał na mnie taką presję... nie mam pojęcia dlaczego. Po prostu ten wzrok mnie przytłaczał, Jego oczy lekko się zwęziły, potęgując efekt. Jeszcze godzina z nim, a wyląduję w szpitalu.
                    - Spokojnie, kochanie, nie musisz być taka zadziorna.- uśmiechnął się szeroko.-W sumie nie, to nawet fajne.- dodał. Z nim naprawdę jest coś nie tak, przysięgam. Przebywając z nim czuję się jak na emocjonalnym rollercoasterze.- Mogę się założyć, że to jakiś frajer.- wypalił.
                   - Bo chce się ze mną umówić?- powiedziałam. Trochę zabolało...
                   - Nie. Cholera nie! Nie o to mi chodziło. Tylko to żałosne podrywać dziewczyny, zapisując swój numer na paragonie.- odpowiedział.
                   - Czyli uważasz, że lepiej podrywać dziewczynę tańcząc z nią w klubie, a następnie zostawić ją bez słowa?
                   - Czyli sugerujesz, że cię podrywam?- spytał, zadziornie się uśmiechając. Zaraz zedrę mu ten uśmieszek. Skupiłam się na swoich palcach, skanując lekko zdarty kolor paznokci. Poczułam, jak materac lekko się ugina. Chłopak usiadł obok mnie. "Hailey zachowaj stoicki spokój"- powtarzałam w myślach.       
                 - Nie. To taki przykład.-westchnęłam.
                 - Cóż, taki chłopak to z pewnością dupek.-odparł.
                 - Oh, trafne spostrzeżenie i jednocześnie niska samoocena, panie Malik.
                 - Więc mówiłaś o mnie. Sugerujesz, że cię podrywam.- kąciki jego ust się uniosły.
                 - Nie, ja nie...
                 - Daj spokój, ja nie podrywam dziewczyn, sama do mnie przyjdziesz, kochanie.
                 - Kutas- mruknęłam.
                 - Mówiłaś coś może?- zapytał, chwytając mój podbródek między palec wskazujący, a kciuk. Mimo obaw spojrzałam mu w oczy i... nie było aż tak źle. Nie było w nich furii.
                - Nie licz na to.-syknęłam, odsuwając jego dłoń.
                - Przed chwilą się pogodziliśmy, nie psuj wszystkiego Hailey.
                - To ty psujesz. Odpuść sobie te gierki złego chłopca...
                - Może buziak na zgodę?- zapytał, formując usta w dzióbek.
                - Pieprz się.-odpowiedziałam, popychając go, przez co opadł plecami na łóżko.
                - Tylko z tobą.- objął mnie rękami w talii i pociągnął za sobą. Zaczął mnie łaskotać.
                - Nie, nie ! Zaynn, błagam nie!- dławiłam się powietrzem, śmiejąc się i jednocześnie mówiąc. Chłopak ignorował mnie i kontynuował tortury.
                -Przestań! Zrobię wszystko, tylko przestań!-krzyczałam. Jego dłonie oderwały się ode mnie. Przeniósł je na obie strony mojej głowy.
               - Zgoda. Coś wymyślę.
               - O czym ty... aaa, to tylko mi się wymsknęło.- broniłam się.
               - Przykro mi kochanie, za późno. Chyba że chcesz to chętnie jeszcze cię podenerwuje-odparł.
               - Obawiam się, że już dzisiaj wyczerpałeś limit.- westchnęłam. Położyłam dłonie na jego torsie. Na początku moim zamiarem było odepchnięcie go, ale kiedy poczułam jego twarde mięśnie, zapomniałam o tym, co zamierzałam. Jego klatka piersiowa lekko się unosiła i opadała. Moje dłonie powoli wędrowały po jego ciele, a on zaczął ciężej oddychać. Czułam, jak lekko się napina i przymyka oczy. Kiedy po chwili zorientowałam się, co robię, oderwałam się od niego i odepchnęłam go. Opadł zaraz obok mnie. Był zdezorientowany, ale się uśmiechał. Co też we mnie wstąpiło? Natychmiast zeszłam z łóżka.
             - Będę się zbierał. Do zobaczenia.- posłał mi przyjazne spojrzenie, wstał i wyszedł. Odetchnęłam głęboko. Poczułam rozlewającą się po moim ciele ulgę.

Minęły trzy dni od mojego, ostatniego spotkania z Zaynem. Dzwonił dwa razy, ale postanowiłam ignorować połączenia. Nie mam pojęcia czemu, ale sądzę, że odrobina dystansu nikomu nie zaszkodzi. Niech palant wie,że nie jest w centrum świata. Kilka razy był u nas w mieszkaniu, razem z resztą ekipy, ale nie zastali mnie. Dużo czasu spędzałam z Shirley. Bardzo cieszyło mnie to, że mam jakiś kontakt ze starymi znajomymi. Z Zoe wyraźnie zbliżyłyśmy się. Często rozmawiamy, a tematy stają się coraz bardziej prywatne. Siedziałyśmy na sofie, rozmawiając i śmiejąc się. Z mikrofalówki uciekło ciche brzdęknięcie, informujące o przygotowaniu pizzy. Słysząc pukanie do drzwi, dziewczyna automatycznie podeszła do nich. Wychyliłam się z kuchni i ujrzałam trzy znane mi postacie: Harry, Zayn i Louis. Niechętnie ruszyłam do nich i przywitałam się grzecznie. Postawiłam pizze na stoliku, a chłopcy od razu się za nią zabrali. Cóż... no trudno.
              - A więc, dziewczyny mamy dla was propozycje.-powiedział Lou.
              - O co chodzi?- zapytałam.
              - Jedziecie z nami do Miami!- krzyknął Harry.
              - Co?- zapytałyśmy z Zoe równocześnie.
              - Musimy załatwić kilka biznesowych spraw. Biorę cię ze sobą, skarbie. Hailey, chcemy, żebyś także pojechała.- odpowiedział Louis, obejmując brunetkę ramieniem.
              - Nie sądzę, że to dobry pomysł...- westchnęłam. Znając moje życiowe fatum ten wyjazd nie skończy się dla mnie przyjemnie.
              - Daj spokój, my zajmiemy się swoimi sprawami, a wy dziewczyny odpoczniecie.-powiedział Mulat. Chwila... On tam pojedzie. To ja stanowczo podziękuję...
              - Nie, nie. Ja zostanę.- odpowiedziałam, mentalnie waląc dłonią w czoło, ponieważ nie mogłam wymyślić żadnego konkretnego powodu.
             - Hails będzie cudownie! Zakupy, plaża...zakupy. Spędzimy razem tyle czasu.- odparła Zoe, podchodząc do mnie z błagalnym wzrokiem.
             - No...dobra.-powiedziałam, a dziewczyna rzuciła się na mnie, obdarzając mocnym uściskiem. Zaśmiałam się, widząc jej radość, a wyjazd do Miami... brzmi kusząco. Nigdy tam nie byłam, a seriale telewizyjne i pocztówki od cioci Elizabeth ciągle uświadamiały mnie o tym, jak to miejsce jest wyjątkowe. Pieprzyć Malika i jego humorki. 
          - Świetnie. Chwytajcie za walizki. Jedziemy tam na trzy lub cztery dni. Wyjeżdżamy...- Lou podniósł nadgarstek, wpatrując się w zegarek. Wyglądał na drogi, jak na moje fachowe oko. Uniósł brodę do góry, szepcząc jakieś liczby- 12 godzin.-powiedział. Nie zastanawiając się, rzuciłyśmy się w pogoń. Po godzinie uważałam, że spakowałam wszystko. Znając życie, z pewnością czegoś zapomniałam. Będąc na miejscu, muszę kupić jakiś strój kąpielowy, bo ten, który mam obecnie przypomina bardziej dziecięce body. Przeszło mi przez myśl,żeby poinformować mamę o wyjeździe, ale ta myśl odeszła tak szybko, jak przyszła. Raczej nie wykaże tym zainteresowania, więc nie zamierzam jej zawracać głowy. A ja... ja zamierzam się świetnie bawić.

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział V

                     Były godziny wieczorne. Zoe prowadziła mnie przez ulice Nowego Yorku. Nie miałam na to ochoty, ale nie mogłam wygrać z jej determinacją. Wielokrotnie pytałam, jaki jest cel naszej małej podróży, lecz bezskutecznie. Czułam, że z każdym krokiem powietrze staje się chłodniejsze. Potarłam dłońmi ramiona, próbując zapewnić sobie odrobinę ciepła. Żałowałam, że nie wzięłam swojego grubego swetra. Skręciłyśmy w boczną uliczkę. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie się znajdujemy. Po chwili do moich uszu dobiegły głośne rozmowy i śmiech. Z każdym metrem głosy wydawały się być coraz bardziej znajome. Zerknęłam na dziewczynę, bezgłośnie zadając serie pytań odnoszących się do tego, co planuje. Odwróciłam wzrok i skupiłam się na otoczeniu. Miejsce to wyglądało na opuszczone i zaniedbane. Otaczały je wysiedlone już kamienice. Samotna lampa wydobywała niewielką smugę światła, ale pozwoliła mi ona na rozpoznanie postaci. Na starych skrzynkach i zardzewiałych beczkach siedzieli Zayn, Harry, Niall, Liam, Louis i Vicky. W ich pobliżu można było dostrzec kilka puszek po piwie, a w ich dłoniach tlące się końcówki papierosów. Kiedy mnie ujrzeli natychmiast zamilkli, przez co poczułam się niezręcznie. 
                  - Hej. - zaczęła Zoe.- Jak wiecie, Hailey jest już z nami i o wszystkim wie. Nie było wyjścia po tym, co zobaczyła.- w tym momencie jej wzrok spoczął na Mulacie, jednak nie uzyskała od niego żadnej reakcji.
                 - Czemu ja o niczym do cholery nie wiem? - gwałtownie podniosła się Vicky, a jej ton głosu był wyraźnie zbulwersowany.
                 - Nie było okazji Vic, opowiem ci wszystko.- powiedział Niall uspokajając blondynkę, po czym oddalili się nieco od grupy. Stałam tam jak...sierota. Nie wiem czy to odpowiednie określenie, ale tak z pewnością wyglądałam.
Co mam teraz zrobić? Powinnam coś powiedzieć?  Nigdy nie byłam w tym dobra. Zwykle mówię, kiedy to zbędne, a milczę, gdy nie wypada. Miałam wrażenie, że wtargnęłam do ich świata niczym intruz, a oni są teraz zobowiązani znosić moją osobę.
                 -  Spokojnie Hailey.- powiedział Louis, widząc moją niepewność.- Nic się nie zmieniło. Tamto to przeszłość. Nie stresuj się w naszej obecności. Myślę, że Zoe już ci wszystko wytłumaczyła. Cieszymy się, że nie odeszłaś. Traktujmy się tak jak przedtem. - po tych słowach, jak po machnięciu czarodziejską różdżką, wszyscy wrócili do normalnych rozmów. Spuściłam głowę, przyglądając się asfaltowej nawierzchni. Ciągle czułam jakiś ciężar na ramionach. Muszę sobie z tym poradzić i usunąć to wydarzenie z pamięci. Być może jestem zbyt wrażliwa, ale to pierwszy raz, kiedy byłam świadkiem czegoś podobnego. Mam kruchą osobowość, ale przynajmniej jestem tego świadoma. Rozważałam wiele opcji, wśród nich była także ucieczka, lecz odrzuciłam tę możliwość. Miałam cichą nadzieję, że coś uratuje mnie od tego kłopotliwego spotkania. Czułam się potwornie nieswojo, a wręcz żałośnie, popadając w marazm.  Moje rozmyślenia przerwała postać, która stanęła naprzeciwko mnie. Niepewnie uniosłam głowę, a mój wzrok spotkał się z ciemnymi tęczówkami Zayna, które lekko błyszczały w świetle księżyca.
               - Możemy pogadać? -zaczął, wpatrując się we mnie.
               - Okej.- tylko tyle zdołałam wydobyć z zaciśniętego gardła.
               - Ale nie tutaj. Chodźmy stąd.- wskazał na rozciągającą się przed nami uliczkę. Ruszyłam za nim. Ciągle było mi zimno i co jakiś czas pocierałam ramiona.
                - Trzymaj.-powiedział, zdejmując z siebie jeansową kurtkę.
                - Nie, nie. Teraz to tobie będzie zimno.
                - Nie dbaj o to. Po prostu załóż- odpowiedział obojętnie, nie fatygując się nawet spojrzeniem na mnie.
                - Dziękuję. Więc o czym chcesz porozmawiać? -zapytałam, chociaż doskonale wiedziałam, do czego będzie zmierzał.
                - Przepraszam, że wtedy cię zostawiłem. Zadzwonił Harry i... mieliśmy poważną sprawę do załatwienia. Ten facet był naprawdę zły, poza tym wiózł coś, co nie należy do niego.
                - Nie musisz się mi tłumaczyć. Chcę zostawić to wydarzenie za sobą.
                - Czyli między nami już w porządku?
                - Myślę, że tak.-mruknęłam i uśmiechnęłam się szczerze, co zostało odwzajemnione przez Zayna.
                - Chciałaś odejść?- nagle wypalił.
                - Tak. Zrozum, to było dla mnie...
                - Rozumiem. Skarbie, wiem, że jesteś trochę z innego świata.- znowu mnie tak nazwał. Myślałam, że już z tym skończyliśmy, ale to nie zmienia faktu, że za każdym razem, kiedy mnie tak nazwie, po moich plecach przebiegają dreszcze. Zastanawiałam się czy w ten sposób ukazuje swoją nonszalancję, czy zwraca się tak do każdej dziewczyny 
               - Dokładnie, ale wy pokazujecie mi coś nowego.
               - Czy ty myślałaś może, że my możemy zrobić ci krzywdę?- zapytał, a ja lekko się zdziwiłam. Nie wiem ile zajęło mi zastanawianie się nad odpowiedzią,
               - Tak. Nie wiem czemu, to po prostu się we mnie pojawiło.
               - Nadal tak sądzisz?
               - Nie. Naprawdę nie. - odparłam szczerze, ale jednocześnie bałam się ,że przeciwną odpowiedzią mogłabym go urazić.
               - Cieszę się. Wiesz, że nie możesz się mnie bać, jasne? Przy mnie nic ci nie grozi- powiedział, a w tym momencie nasze palce zetknęły się na sekundę. Poczułam wtedy prądy roznoszące się po każdej komórce mojego drobnego ciała. 
                - Trzymam cię za słowo- dodałam, by nieco rozluźnić atmosferę.
                - No wiesz, chyba, że sama będziesz tego chcieć.- dodał, uśmiechając się zadziornie.
                - Co masz na myśli?
                - Gdybyś ty wiedziała, co mam na myśli...-zaśmiał się melodyjnie.
                - To co?
                - To dostałbym teraz w policzek- śmiech znowu wydobył się z jego ust. Kocham ten dźwięk, który udzielił się teraz i mi.
                - Nie sądzę, nie jestem aż tak brutalna.-odpowiedziałam.
                - Nigdy nie dałaś żadnemu facetowi z liścia? -zapytał, unosząc brwi.
                - W sumie, był taki jeden.
                - Co zrobił?
                - Klepnął mnie w tyłek, tak sądzę.- powiedziałam, na co Zayn wybuchnął gromkim śmiechem.
                - Skarbie, to co myślałem, nie może równać się z klepnięciem w tyłek.- po jego wypowiedzi poczułam, jak  palą mnie policzki. Dobrze, że ciemność panująca w parku, przez który aktualnie szliśmy, uniemożliwiała mu ich zobaczenie.
                 - Myślę, że możemy skończyć ten temat Zayn. -wydukałam, bo czułam, że to cholerne zakłopotanie przyprawi mnie o zawał.
                 - Więc, opowiedz mi coś o sobie. -zaproponował.
                 - Sądzę, że nie mam ci nic ciekawego do powiedzenia. 
                 - Dlaczego się tutaj przeniosłaś?
                 - Cóż...oprócz studiów, to przez matkę, która niewyobrażalnie mnie wkurza. Jesteśmy w nieciekawej sytuacji. Mama znalazła sobie kochanka, brat się wyprowadził, a ojciec siedzi w więz- w tym momencie urwałam, zdając sobie sprawę z tego, jak się rozgadałam. Nie znam go na tyle, a mam wrażenie, że wie za dużo. Może to powód mojej wewnętrznej potrzeby wygadania się i zaufania, które nie wiem, z jakiego powodu czuję do Zayna. Znowu czułam się jak kompletna idiotka. W ciągu ostatnich dni chyba opuścił mnie Bóg i wszelkie opamiętanie czy rozsądek.
                - Spokojnie, nie musisz wszystkiego mówić, ale chcę, żebyś wiedziała, że zawsze jestem... w razie czego.-odrzekł, a ja czułam, jakby czytał w moich myślach.
                 - A jak było z tobą? -zapytałam.
                 - Urodziłem się w Bradford, w Anglii. Miałem problemy z ojcem, właściwie nie wiem, czy jest godny tego, aby go tak nazywać. Zaraz po rozwodzie rodziców, przenieśliśmy się tu z mamą, babcią i moimi dwiema siostrami. Miałem wtedy 16 lat. Zaczęliśmy nowe życie. W domu byłem dobrym synem, bratem i wnuczkiem. Mama nie wiedziała, w jakie towarzystwo się wpakowałem, co robiłem. Mieliśmy kłopoty finansowe, musiałem im jakoś pomóc. Z czasem stały się niezależne, a ja pozostałem w tym, i do tej pory jestem tego członkiem. Wiesz, o czym mówię Hailey.- obrócił głowę i spojrzał mi w oczy. Pokiwałam głową.
                - Dziękuję, to miłe, kiedy ktoś się przed tobą otwiera i pozwala na to samo. -dodał.
                - To nic wielkiego, jeśli nie można zrobić nic konkretnego, powinno się chociaż wysłuchać .-powiedziałam, posyłając mu uśmiech.
                - Dla mnie to wiele znaczy.- odpowiedział. 
                - Zayn mam pytanie, skąd miałeś mój numer ?- zapytałam, kiedy przyszło mi to do głowy.
                - Mam swoje tajne sposoby, mała- nazwał mnie tak samo, jak w treści tamtego sms-a.
                - Zoe przyszła ci z pomocą?- powiedziałam, unosząc lewą brew.
                - Jesteś zbyt bystra, nie pozwalasz mi wyjść na przebiegłego w twoich oczach - odpowiedział. Rozglądając się, zorientowałam się, że tylko kilka merów dzieli nas od naszego bloku. 
                 - Więc, dziękuję za... rozmowę.- powiedziałam, stając przed drzwiami wejściowym.
                 - To ja dziękuję i cieszę się, że wszystko jest okej.- odpowiedział, stawiając krok bliżej mnie. W tym momencie znowu obudził się mój umysł, a słowa Zoe odtworzyły się  w mojej głowie.
Muszę zatrzymać się z nim tylko na przyjacielskich relacjach. To jak on wykorzystuje dziewczyny... może to samo planuje ze mną? A może jestem zbyt pewna siebie, a on stara się jedynie być miłym i znosić moją obecność?

                  -  Tak. Nie ma za co. Dobranoc Zayn. -odpowiedziałam i szybko go wyminęłam, wchodząc na klatkę. Wbiegłam po schodach, a po chwili znajdowałam się w mieszkaniu. Zdejmując ubrania, aby wejść pod prysznic, zauważyłam, że wciąż mam jego kurtkę. Uniosłam ją i zaciągnęłam się jej cudownym zapachem. Skarciłam się w myślach za takie zachowanie i odłożyłam ją. Zmyłam z siebie makijaż, stosując idealny do tego preparat. Weszłam do szklanej kabiny i zasunęłam ją. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą, a na ciało wylałam owocowy żel pod prysznic. Po piętnastu minutach leżałam już w łóżku. Usłyszałam krótki dźwięk oznajmujący przychodzącą wiadomość. 
Nie uciekaj tak szybko następnym razem.
Nie odpowiedziałam, tylko odłożyłam telefon na stolik. Podciągnęłam kołdrę pod samą szyję i zamknęłam oczy. W mojej głowie natychmiast pojawiła się twarz Zayna. Jego ciemne, lśniące tęczówki, idealnie skrojone wargi, ułożone włosy i ten czarujący uśmiech. Przebudziłam się z tego transu i przeciągnęłam dłońmi po twarzy, próbując przywrócić swoje myśli do porządku.


               Wygodnie rozłożona na miękkiej kanapie, oglądałam powtórki czwartego sezonu "Przyjaciół". Nie ważne, jak dokładnie znałam fabułę tego serialu, za każdym razem bawił mnie jednakowo. Zoe siedziała przy otwartym oknie, paląc papierosa. Zgłodniałam, więc podeszłam do lodówki. Cóż... pusta. Jeśli chodzi o utrzymanie prządku w mieszkaniu, jesteśmy niemal perfekcyjne, ale uzupełnianie lodówki to coś. o czym zwykle zapominamy. Dziwne, huh ? A ja tak kocham jeść.
Na zwykły biały T-shirt ubrałam flanelową koszule w kratkę. Podwinęłam jej rękawy i zabrałam portfel oraz komórkę.
             - Wychodzę do sklepu! -krzyknęłam, otwierając drzwi.
             - Kup mi batona Hershey's! - odpowiedziała Zoe, kierując swoje spojrzenie na mnie.
             - W porządku. - dodałam, wychodząc.
Po dziesięciu minutach drogi pieszo byłam przy supermarkecie. Chwyciłam za wózek i rozpoczęłam zakupy. Po kolei wybierałam to, co było nam potrzebne. No może nie do końca, bo sięgnęłam także po mrożoną pizzę i kilka słodyczy. Wmawiałam sobie, że kiedyś spalę te kalorie i głęboko wierzyłam ,że kiedyś nadejdzie ten dzień determinacji. Stojąc przy stoisku z nabiałem, poczułam kilka szturchnięć w ramię. Niepewnie odwróciłam się na pięcie i zboczyłam wysoką blondynkę. Szeroko się szczerzyła, a jej uśmiech mógłby rozjaśnić całe to pomieszczenie.
              - Hailey? - zapytała, wpatrując się we mnie.
              - Shirley ?- spytałam, niedowierzając własnym oczom.
              - To naprawdę ty, dziewczyno, jak dawno cię nie widziałam! - wykrzyczała, rzucając się na mnie z otwartymi ramionami. No tak, Shirley i ten jej odwieczny optymizm. Przyjaźniłyśmy się przez pierwsze dwa lata liceum. Potem dziewczyna przeprowadziła się z rodziną do Nowego Yorku. Byłyśmy naprawdę blisko, a wiadomość o jej wyjeździe kompletnie mnie załamała. Na początku utrzymywałyśmy kontakt, ale z czasem stawał się on coraz słabszy.
              - Co za przypadek!- powiedziałam, ponownie się do niej przytulając.
              - A co ty tutaj robisz ?
              - Od października zaczynam na NYU. A jak z tobą ?
              - Ja wybieram się na Columbia University. Słuchaj, masz może dzisiaj czas? Tyle się nie widziałyśmy, trzeba to koniecznie nadrobić kochana! - odpowiedziała, klaszcząc w dłonie.
             - W zasadzie, tylko dokończę zakupy i jestem wolna.
             - Świetnie. To skoczymy do kawiarni za rogiem. - odpowiedziała, po czym obie ruszyłyśmy, poszukiwać ostatnie produkty.


             - Żartujesz? Nick i Olivia?- zapytałam, dławiąc się ciastkiem czekoladowym.
             - Naprawdę! Zrzuciła kilka kilogramów, zaczęła używać kosmetyków, ścięła włosy i wyfarbowała je na blond. Teraz niezła z niej laska. Cieszę się, że mój braciszek w końcu się zakochał.- odparła Shirley, wyraźnie zadowolona.
              - Muszę ją zobaczyć! Pamiętam ją jeszcze za czasów, kiedy była rudawą dziewczyną z nadwagą.- stwierdziłam, biorąc łyka ulubionego frappuccino.
              - Pewnie! Zapoznam cię też z moim chłopakiem- Zackiem. A jak u ciebie? Pojawił się ktoś, kto skradł twoje serce? - zapytała, lekko się uśmiechając.
              - Właściwie to nie.- odpowiedziałam, obracając kubek w dłoni.
              - Tak myślałam. Wiecznie niedostępna Hailey Levison. Pamiętasz Simona Colinsa? Największe ciacho ze szkoły uganiało się za tobą, a ty go ignorowałaś.- powiedziała.
              - Oj daj spokój, nigdy nie podobali mi się blondyni.- odparłam, uśmiechając się.


Wnosiłam siatki z zakupami na drugie piętro. Zerknęłam na zegarek - 20:57. Odrobinę zasiedziałam się z Shirley, ale tak bardzo tęskniłam za tą dziewczyną. Cudownie było znów ją zobaczyć. Pewnie wkrótce znowu się spotkamy. Wyciągnęłam klucze z breloczkiem Statuy Wolności- czujecie ten klimat  Nowego Yorku? Otwierając drzwi, natychmiastowo zderzyłam się z mocnym zapachem tytoniu i ... marihuany. Z głośników wydobywała się piosnka "Loyal" Chrisa Browna. W salonie siedziała cała ekipa Zoe. Wyraźnie widać było dopisujące im humory i niezwykle "przyjemną" aurę unoszącą się w powietrzu. Rzuciłam im ciche "cześć" i zabrałam się za rozpakowywanie zakupów.
           - Hailey! Siadaj z nami! - krzyknął Harry,  otwierając srebrne, metalowe pudełeczko, jakby był to najcenniejszy skarb świata. W środku znajdowało się kilka skrętów. Przewróciłam oczami, czego po chwili pożałowałam. Od jakiegoś czasu staram się pozbyć tego nawyku.
           - Nie, dziękuję. - rzuciłam, wkładając ostatni karton mleka do lodówki. Chciałam go wyminąć i zaszyć się w swoim pokoju, jednak loczek chwycił mnie za nadgarstek i gwałtownie pociągnął mnie na swoje kolana. Szczelnie objął mnie ramionami, nie dając możliwości ucieczki. Czułam na sobie chłodne i przenikliwe spojrzenie Zayna. O co mu do cholery chodziło? Przysięgam, pewnego dnia nauczę się czytać ludzkie myśli, patrząc w oczy.
           - Zagrajmy w prawda czy wyzwanie! - wypalił Niall.
           - Poważnie stary? - wycedził Louis.
           - To świetna zabawa! - powiedział blondyn, wyrzucając ręce w górę. Bez wątpienie coś już wypalił.
           - Chyba kiedy jesteś w podstawówce.-  stwierdził szatyn, a Niall zignorował go, kładąc butelkę na stoliku, następnie nią kręcąc. Korzystając z chwilowego poluźnienia uścisku, zeszłam z kolan Harrego i usiadłam obok niego. Padło na Liama.
          - Prawda czy wyzwanie?
          - Prawda.
          - Czy Alex w końcu pozwoliła ci zabrać jej dziewictwo ?- zapytał Niall, a Liam uniósł lekko brwi.
         - Tak. - odpowiedział, po czym wszyscy zaczęli mu wiwatować, co nieco mnie rozśmieszyło. Liam zakręcił butelką i tym razem wypadło na Zayna.
         - Wyzwanie, nie jestem mięczakiem. - odrzekł rozbawiony, nie czekając na zadanie mu pytania. Chłopak zaczął długo rozmyślać nad zadaniem, przez co został kilka razy skarcony przez niecierpliwego Harrego. Nagle jego wzrok spoczął na mnie, na co lekko się wzdrygnęłam.
         - Pocałuj Hailey. - powiedział Liam. Czy ja dobrze usłyszałam? Co na Boga w niego wstąpiło? Wydawał się taki... porządny. Dlaczego akurat mnie? Nie zdążyłam nawet zaprotestować, a usta Mulata przywarły do moich. Całował tak zachłannie i niedbale, natomiast moje wargi nawet nie drgnęły. Nie zamierzałam odwzajemnić tego pocałunku. Zayn oderwał się ode mnie po mniej więcej sześciu lub siedmiu sekundach z wyraźnym grymasem na twarzy.
           - Dlaczego mnie nie pocałowałaś? - szepnął mi na ucho tak, że tylko my mogliśmy to usłyszeć. Nie odpowiedziałam. Zayn obrócił się i chwycił za butelkę i ... czy nie dość przygód na dzisiaj? Padło na mnie.
           - Prawda czy wyzwanie?
           - Prawda.- odpowiedziałam, niewzruszona tym ,że w jego oczach wyjdę na tak zwanego mięczaka.
           - Spałaś kiedyś z kimś? - zapytał Zayn, podczas kiedy ja byłam przytłaczana przez spojrzenia wszystkich obecnych. Milczałam. Poczułam tworzącą się na dłoniach wilgoć. Nerwowo założyłam kosmyk włosów za ucho. Cholera! Ta cisza wydawała się być zbyt głośna! Oczywiście, że nie. Nawet nie miałam chłopaka. Czułam, że zaraz zacznę dusić się powietrzem.
             - Tak myślałem- prychnął. - Pieprzona cnotka! - rzucił, po czym po pokoju rozniósł się jego głośny śmiech. W moich oczach, jak na zawołanie wezbrały się łzy. Gwałtownie wstałam i pobiegłam do pokoju, zamykając go na klucz. Słyszałam pukanie i Zoe proszącą mnie o otwarcie drzwi. Zignorowałam ją. Usiadłam na łóżku i zamknęłam twarz w dłoniach. Dlaczego on mnie tak upokorzył? Czy to zemsta za to, że nie odwzajemniłam tego głupiego pocałunku? Przedwczoraj jeszcze wszystko między nami było w porządku. Teraz... teraz go nienawidzę!

                                                                            ~~*~~