piątek, 12 sierpnia 2016

Rozdział XI

                   
               - Nie! - krzyknęłam przeraźliwie, kiedy zostałam gwałtownie popchnięta na drzwi. Klamka boleśnie wryła się w moje plecy, bez wątpienia pozostawiając po sobie ślad.
               - Czemu udajesz taką niedostępną? -wychrypiał, kurczowo ściskając moje nadgarstki. Zaciskałam zęby z bólu i z wszystkich sił starałam się go odepchnąć.
               - Daj mi spokój. - westchnęłam wyczerpana. Nie miałam wystarczająco energii nawet, aby ponownie krzyknąć.
               - Mogę podarować ci wszystko, oprócz spokoju. -powiedział, jeszcze mocniej przyszpilając mnie do drewnianej powłoki. Na jego ustach malował się szelmowski uśmieszek, który przyprawiał mnie o dreszcze.
             - Daj mi do cholery to zapalić i odsuń się.
             - Powiedziałem już coś. Wiesz o tym, że wszystko ma swoją cenę. - odparł, przybliżając swoją twarz do mojej. Obróciłam głowę w bok, co wywołało u niego grymas na twarzy. Roześmiałam się głupkowato, co jedynie pogorszyło moją sytuację. Chłopak złapał mnie z podbródek i skierował w jego stronę. W tym momencie spoważniałam. Patrząc na jego oczy, czułam jakby oblewał mnie zimny pot.
            - Dobra, nie chcę już nic.
            - Teraz ? Teraz się wycofujesz?
            - A co, do cholery, podpisałam jakiś cyrograf z diabłem?- korzystając z chwili jego nieuwagi odepchnęłam go. Upadł. Chwila mojego tryumfu nie trwała jednak długo, gdyż ciemnowłosy pociągnął mnie za sobą. Skutek tego nie okazał się miły. Niefortunnie uderzyłam głową o stolik kawowy. Fala bólu rozlała się po po moim ciele, a ciemność powoli następowała, mocno ściągając moje powieki w dół.
     
         - Hailey! Otwiera oczy!- słyszałam głosy, krążące nad moim ciałem. Rzeczywistość powoli malowała się przede mną. Wydałam się siebie cichy jęk, kiedy próbowałam rozprostować kończyny. Gdy tylko udało mi się całkowicie otworzyć powieki, zobaczyłam Zoe i Louisa.
         - Co się stało? Boli cię coś?- zapytała dziewczyna ze zdenerwowaniem na twarzy.
         - Nie...chyba nie-  wymruczałam zmęczona. Czułam się wyczerpana i trochę bolała mnie głowa, to wszystko.
         - Może trzeba ją zawieźć do szpitala na badania?- brunetka zwróciła się do chłopaka.
         - Nie, ja...ja pójdę po prostu spać, nic mi nie jest.- odpowiedziałam, kiedy niezgrabnie podnosiłam się z kanapy, na której ktoś mnie prawdopodobnie położył. Automatycznie poczułam nieprzyjemne zawroty głowy, przez które omal nie wpadłam na futrynę drzwi. Zoe i Louis obserwowali mnie ze współczuciem. Marzyłam tylko, by zapomnieć o bólu, o wszystkim. Sen przyszedł od razu.

         Obudziłam się, Nie chciałam tego tak bardzo i miałam nadzieję,że to nigdy nie nadejdzie. Przyszedł moment, kiedy trzeba zmierzyć się z rzeczywistością. Jak na zawołanie do mojej głowy napłynęły niepełne wspomnienia ze wczorajszego dnia. Zayn, demolka, narkotyki, jego natarczywość... Sfrustrowana przymknęłam powieki, a kiedy je otworzyłam, jednocześnie uwolniłam potok łez.
"Słaba, słaba, słaba"- nabijała się ze mnie podświadomość, która od pewnego czasu jest moim wrogiem. Ale nie będę się z nią spierać, taka właśnie jestem. Całe życie wierna swoim zasadom. Nikt nie zdołał mnie nakłonić nawet do jednego papierosa. On jeden, jedyny...zniszczył wszystko, Każdą cząstkę mnie, która chociaż trochę uświadamiała mnie o tym,że jestem jeszcze coś warta. Zburzył cały mur moich wartości. W ciągu tych kilku tygodni zrobiłam więcej głupot, niż przez te dziewiętnaście lat nędznego życia. Nawet nie było warto. Teraz wiem, że najtrudniej jest walczyć o samą siebie. Jestem zwykłym magnesem na nieszczęścia, jeśli samego Zayna Malika ochrzcić by nieszczęściem w czystej postaci. Ciche pukanie spowodowało, że szybko starłam łzy z policzków i wzięłam głęboki oddech.
         - Hailey. może nie jesteś w nastroju, ale jak najszybciej muszę się dowidzieć, co się wczoraj wydarzyło.- w progu pojawiła się Zoe, a zaraz potem Louis. Brunetka podeszła do mnie i podała szklankę wody i tabletkę. Bez zbędnych pytań, wzięłam lek.
         - Chcesz wiedzieć co się stało? Wykorzystał mnie, aby urządzić sobie tanią rozrywkę z niedoświadczonej dziewczyny. Zdemolowaliśmy jakiś budynek, naćpał mnie, przyciskał do ściany, chciał pocałować... nie wiem czy coś jeszcze, bo nic już nie pamiętam i cholernie boli mnie głowa.- wydusiłam z siebie i popatrzyłam w zaszokowane oczy dziewczyny.
         - Zabiję go!- wysyczał Louis, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Nie miałam ochoty reagować, niech się dzieje co chce. Zoe po kilkunastu sekundach wciąż milczała. Wygrzebałam się z pozwijanej pościeli i bez słowa ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam to, co miałam na sobie  weszłam do szklanej kabiny. Wybrałam zimną wodę, do której z początku trudno było się przyzwyczaić. Po kilku minutach zaczęłam się rozluźniać. Kiedy opuściłam pomieszczenie, Zoe wciąż czekała w mojej sypialni. Natychmiast obróciła głowę w moją stronę.
        - Powiedz mi, skoro Zayn był z tobą, to czemu nie zastaliśmy go tutaj, kiedy wróciliśmy?- zapytała, podnosząc się. Szczerze nawet nie zastanawiałam się nad tym.
       - Pewnie dupek przestraszył się,że zrobił mi krzywdę i uciekł, zostawiając mnie. -prychnęłam, wycierając mokre włosy.
       - Jak to zrobił krzywdę?- spytała, marszcząc brwi.
       - Nie pamiętam dokładnie, jak to było. Ale pociągnął mnie i upadłam. Później przypominam sobie tylko was. A co Lou ?
       - Poszedł pogadać z Zaynem. O ile się skończy na gadaniu.- odpowiedziała, posyłając mi smutne spojrzenie.- Tak mi przykro Hailey.- zaczęła, jednak przerwałam jej ruchem dłoni.
       - Nie, nie potrzebuję tego. Dziękuję, ale to zbędne.- odpowiedziałam, uśmiechając się cierpko. Wysuszyłam włosy, wcisnęłam na siebie ciasne jeansy i założyłam zwiewną koszulę, po czym opuściłam mieszkanie, ze łzami w oczach. Mam nadzieję, że czuje mój ból.

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział X

               - Zayn, zwolnij trochę!- napominałam chłopaka któryś raz z rzędu. Mimo, że najwyraźniej obowiązujące prawo miał gdzieś, liczyłam, że w końcu się opamięta. Jeszcze kilka minut temu jechaliśmy przez zatłoczone ulice Nowego Yorku. Rozglądałam się niepewnie i wierciłam na siedzeniu. Otaczały nas zupełne ciemności, pomijając smugi światła, które wychodziły z samochodu. Nie fatygowałam się pytaniem Mulata, gdzie się znajdujemy, bo i tak nie uzyskałabym odpowiedzi. Chłopak delikatnie pochylił się w moją stronę i prawą dłonią otworzył, znajdujący się na wysokości moich kolan schowek. Wyjął z niego butelkę Szkockiej Whisky.
             - Trzymaj.- podał mi ją.- Wypij, rozluźnisz się. - powiedział, a kąciki jego ust uniosły się.
Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego.
             - Oh, a więc zawsze wozisz ze sobą alkohol, kiedy jedziesz autem? To takie dojrzałe i w ogóle nielekkomyślne pić w trakcie jazdy, Zayn.- prychnęłam i zaczęłam czytać etykietę butelki.- No i jest w połowie pusta.- dodałam, uśmiechając się surowo.
           - Widzisz kochanie, to ta różnica między nami, dla mnie jest w połowie pełna. Oh...- zaczął, naśladując mój głos.- i nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja proponuję ją tobie, sam nie piję w tym momencie.- odpowiedział, wciskając jakiś guzik, a po chwili auto wypełniła smętna melodia.
          - Nie dziękuję.- rzuciłam.
          - Daj spokój. Pamiętasz naszą rozmowę? Po prostu się rozluźnij i nie zgrywaj takiej świętej, którą w rzeczywistości nie jesteś.- powiedział z nutą rozbawienia w głosie. Nie mam pojęcia, czy chciałam pokazać coś sobie czy jemu, ale chwyciłam mocno za butelkę, odkręciłam ją i przechyliłam. Jej zawartość powoli wypełniała moje gardło, a zanim się zorientowałam, wypiłam kilka sporych łyków.
        - Dobra dziewczynka.- mruknął Zayn.- A teraz podaj. - sięgnął ręką w moją stronę, lecz odtrąciłam ją.
        - Jeszcze tego brakuje, żebyś nas pozabijał, Malik.- powiedziałam i ponownie przywarłam ustami do Szkockiej. Nigdy jej nie piłam, więc jej lekko gorzkawy smak wywołał grymas na mojej twarzy. Potrząsnęłam głową i schowałam butelkę do schowka, by powstrzymać coś, co namawia mnie do skosztowania jej kolejny raz. Niestety, Zayna nie wepchnę do schowka. Musiałam mu przyznać rację, rozluźniłam się i nieco uspokoiłam. Z każdą chwilą czułam się lepiej. Po około dziesięciu minutach samochód  zatrzymał się, a muzyka całkowicie ucichła.
        - No to jesteśmy.- rzucił i wysiadł z pojazdu. Ponowiłam jego ruchy. Rozejrzałam się po okolicy i nie byłam w stanie stwierdzić, gdzie się znajdujemy. Za nami rozciągał się w nieskończoność las, a na wprost widziałam mały dom lub magazyn. Trudno było mi to ocenić w panującej ciemności, przez którą przebijał się jedynie blask księżyca. Zachichotałam, widząc jak Zayn potknął się o własne nogi, podchodząc do bagażnika. Otworzył go i wyjął z niego dwa kije bejsbolowe i małą torbę. Podrzucił jeden z nich i ponownie złapał w dłoń, szeroko się uśmiechając.
         - Trzymaj.- rzucił go w moją stronę.
         - Więc... zabijamy się nawzajem?- zapytałam, śmiejąc się.
         - Nie tym razem. Chodź.- złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę bramy. Przerzucił przez nią torbę i kije. Wdrapał się na metalowe belki i przeskoczył przez nią bez żadnego potknięcia.- Dobrze Hailey, teraz musisz się wspiąć i przeskoczyć. To proste. W razie czego, złapię cię.- powiedział. Wzruszyłam ramionami i wykonałam jego polecenie. Pech chciał, że zahaczyłam swetrem o pręt i rozerwałam niebieski materiał. Nie mogłam nic na to poradzić, że śmiech wydobył się z moich ust. Chłopak przewrócił oczami i podał mi kij.
         - Co będziemy robić?- w końcu zapytałam, nie wiem czemu, ale bałam się jego odpowiedzi.
         - Widzisz, to miejsce tego gnoja. - westchnął i przygryzł dolną wargę.- Zrobił coś, co było nie fair i coż... wkurzył mnie.- odparł. Nagle chłopak uklęknął przed drzwiami, wyjął z torby jakieś narzędzie i zaczął męczyć się z zamkiem. Po chwili usłyszałam coś w rodzaju pęknięcia. Zayn prychnął i stanowczo kopnął drzwi. Moim oczom ukazało się duże pomieszczenie, nie wyróżniające się niczym szczególnym. Ruszyłam za chłopakiem, kiedy ten obrócił się i pochylił nad moim uchem.
       - Zaczynamy.- szepnął. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, kiedy zamachnął się i z całej siły uderzył w wielkie lustro, które roztrzaskało się na miliony kawałków. Pokój wypełnił się moim krzykiem i śmiechem Mulata. Zakryłam dłonią usta i spojrzałam zaskoczona na mojego towarzysza. - Rób to, co ja.- powiedział i podszedł do komody, wyrzucając z niej wszystkie szuflady i rozrywając, znajdujące się w nich dokumenty. Przekręciłam w dłoni kij bejsbolowy i zdezorientowana przygryzłam wnętrze policzka. Tysiące myśli rozrywały mi głowę. Mój umysł był pełen wspomnień. Aresztowanie taty, krzyk mamy, uśmiech Thomasa, Daniel z walizkami, wyśmiewający mnie Zayn. Warknęłam i z całych sił uderzyłam w regał, łamiąc jego półki. Sięgnęłam po grubą książkę z twardą okładką i cisnęłam nią w okno. Obejrzałam się za siebie, by dostrzec zdziwioną twarz Zayna. Przypatrywał mi się jeszcze przez chwilę, aż w końcu szeroko się uśmiechnął i wrócił do swoich działań. To jeszcze bardziej zachęciło mnie do wyrzucenia z siebie całej złości, która przez miesiące kłębiła się we mnie. Złapałam za długą zasłonę i pociągnęłam za nią, wyrywając ją z karniszem. Moim ciałem rządziło nieznane mi uczucie. Dałam upust wszystkiemu. Serce biło mi jak oszalałe. Poziom adrenaliny wzrastał z każdą sekundą. Chwytałam za szklane naczynia i rozbijałam je o ścianę, upajając się każdym trzaskiem. Wszystkie moje działania były potęgowane ilością alkoholu w mojej krwi. Dobry Boże przebacz mi, ale pomyślę o tym jutro. Rozrywałam plakaty i niszczyłam obrazy. Zayn wyjął z torby puszki sprayu. Rzucił jedną w moją stronę.  Potrząsnęłam nią i rozpoczęłam mazanie niezidentyfikowanych rysunków na ścianach. Byłam w kompletnym amoku, lecz chwilę później szewska pasja zamieniła się w zwykłe podniecenie i radość. Po kilku minutach chłopak podszedł do mnie i złapał lekko za ramię.
         - Hailey, wystarczy, zbieramy się.- powiedział, po czym pociągnął mnie w stronę wyjścia. Ponownie wspięłam się i wyskoczyłam przez bramę. Obróciłam się i zobaczyłam, że Zayn nie zamierza wrócić. - Poczekaj chwilę. -rzucił i podbiegł do małego garażu, znajdującego się obok domu. Uporanie się z zamkiem zajęło mu zaledwie chwilę. Do moich uszu dobiegł dźwięk roztrzaskującego się szkła. Podbiegłam bliżej i ujrzałam Mulata, który swoim kijem niszczy dość drogo wyglądające auto. Nie oszczędzał sił. Nagle usłyszeliśmy donośny alarm wydobywający się z auta. Zayn z kamienną twarzą skierował się w moja stronę i sekundy później otwierał już drzwi swojego pojazdu.
        -Wsiadaj szybko.- powiedział, a ja bez chwili namysłu wślizgnęłam się do środka. Chłopak odjechał z piskiem opon.
        - Co my właśnie zrobiliśmy?- zapytałam zarówno siebie, jak i jego, przeczesując drżącymi dłońmi włosy. Rozumie, nagle się odezwałeś? Alkoholu, wyparowałeś?
        - Nie czujesz tego? Ja na twoim miejscu byłbym dumny. Pierwszy wybryk, co? - odparł zadowolony, wpatrując się w drogę. - On zasłużył. Właściwie, byłem zbyt łaskawy.
       - Co zrobił?- wypaliłam.
       - To z nim przegrałem ten wyścig. Wiem, że oszukiwał, bo jest pieprzonym idiotą. Nie ma pieniędzy na dobre auta, a sam jest zbyt beznadziejny, by wygrać. Majstrował przy moim samochodzie.- powiedział, utrzymując cały czas tę samą prędkość. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Nie rozumiem tego świata. To inna przestrzeń umysłu, odrębny stan. Zbliżam się do niego małymi krokami, wnikam głębiej. Mimo niepewności, czasami to lubię, czasami wręcz się boję. Nagle samochód zatrzymał się, Zayn wysiadł i otworzył moje drzwi, zachęcając mnie do wyjścia. Przeniosłam stopy na ziemie i rozprostowałam kości. Mój wzrok powędrował do chłopaka podążającego przed siebie. Nic nie mówił, więc uznałam, że chciał, abym podążała za nim. Przystaliśmy na niewielkim mostku. Zayn oparł się plecami o pokrytą rdzą, metalową barierkę. Byliśmy w jakimś magicznym miejscu. Panowała idealna cisza, przeplatana jedynie szumem strumyka pod nami. Woda cudownie lśniła w świetle księżyca.
        - Weź głęboki wdech i uspokój się trochę. Jesteś bezpieczna.- powiedział obojętnie i sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął paczkę papierosów. Po chwili końcówka jednego z nich tliła się między jego smukłymi palcami.
          - Nie pal, to okropny nałóg- wycedziłam, na co on jedynie prychnął i popatrzył na mnie. Po krótkiej chwili intensywnej wymiany spojrzeń, Zayn zrobił coś, co mnie mocno zaskoczyło. Upuścił papierosa i zdeptał go butem. Uniosłam brwi i podeszłam bliżej niego.
         - Dla ciebie wszystko.- mruknął, po czym potarł dłonią swój kark. Utonęłam w jego ciemnych tęczówkach, zapominając o świecie. Czemu działa na mnie jak narkotyk? Czemu narkotyk działa na niego jak ...trucizna?  Podmuch wiatru przysłonił moja twarz kosmykami włosów, które Mulat zebrał, zaczepiając je o ucho. Spuściłam głowę i wyminęłam go. Podeszłam do barierki i objęłam ją dłońmi, spoglądając w dół. Czułam się jak w jakiejś bańce wypełnionej niepewnością, presją... wolnością? Od pewnego czasu mam problemy z identyfikacją własnych uczuć. Wszystko wypala mnie od środka. Rozsądek zanika pod wpływem otoczenia. Rozumie, pozwól zapytać, gdzie są moje logiczne myśli? Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam gorący oddech na szyi. Zayn oparł brodę na moim ramieniu i objął mnie w talii.
         - Mogłabyś zapomnieć o świecie... Do gwiazd mamy za daleko, ale mogę pokazać ci wszystko, co piękne w życiu.- powiedział i zagłębił nos w moich włosach. Obróciłam się w jego stronę, a on zaszczycił mnie ciepłym uśmiechem. Delikatnie wypuściłam powietrze z ust, nieświadoma tego,że wstrzymywałam oddech. - Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał i umieścił swoją dłoń na moim ramieniu, następnie zjechał nią po mojej ręce, wysyłając przyjemne iskierki po moim ciele.
- Chodźmy już.- odparł i skierował się w stronę auta.


           - Proszę cię przestań już!- krzyczałam z całych sił, dusząc się śmiechem. Zayn łaskotał mnie i zostawiał pojedyncze całusy na moich rękach.
          - Mmm nie uciekaj.- warknął, chwytając za skręta i zaciągając się nim. Złapał za moje policzki i przyciągnął mnie, wypuszczając dym prosto w moje usta. Szeroko się uśmiechnął i obrócił się, poszukując czegoś wzrokiem. Spuściłam głowę, wlepiając spojrzenie w moje stopy. Wydawały się dziwnie małe, coraz mniejsze z każdym momentem. Piszczałam, lekko podskakując. Zayn podszedł do mnie z butelką alkoholu w dłoni. Pociągnął mnie mocno za włosy, odchylając moją głowę do tyłu. Przywarł do ustami do mojego policzka. Ledwo powstrzymywałam śmiech, kiedy usłyszałam trzask szklanego naczynia. Podniósł mnie i posadził na kuchennej wyspie. Oderwałam się od niego i pstryknęłam w nos. Postawiłam stopy na blacie i wstałam. Rozłożyłam ręce, machając nimi w powietrzu. Przymknęłam oczy, wdychając opary narkotyku unoszące się w pokoju.
        - Cudownie...- westchnęłam, czując dłonie Zayna. Uniósł mnie i obkręcił kilka razy wokół własnej osi, aż w końcu upadliśmy na kanapę, finalizując to niepohamowanym śmiechem. Sturlaliśmy się na podłogę. Chłopak złapał mnie za nogę, kiedy próbowałam wstać i pociągnął. Wyrwałam się z ucisku, lecz bezskutecznie.
         - Będę ci śpiewał piosenki o miłości.- nagle wypalił, siadając obok mnie.
         - Czemu?
         - Bo jesteś jak piosenka o miłości,
         - Głupia, tandetna ?- zapytałam, wiercąc się.
         - Niee. Nie lubisz takich piosnek, Harley? - przechylił głowę na bok, a ja głośno wypuściłam powietrze zirytowana faktem, że znowu przekręcił moje imię.
         - Jesteś piękny, tak jak spełniający się sen, niewiarygodny, znany, cudny, liryczny, znów ocaliłeś me życie.*- zaśpiewałam, chichocząc w tym samym czasie, ignorując jego pytanie.
        - Leż, tam gdzie leżysz, nie wydawaj żadnego dźwięku, wiem, że oni patrzą, oni patrzą**-zaczął Zayn.
        - Całe to poruszenie, dziecinne zagrywki, to sprawia, że ludzie gadają, gadają...**
        - Rozgrzana niczym w gorączce, cała się trzęsiesz, mogę tego spróbować, spróbować...**- zaśpiewał niskim głosem, unosząc brwi do góry. Rzuciłam w niego poduszką, chichocząc. Złapałam za telefon i ujrzałam 11 nieodebranych połączeń i 2 wiadomości od Zoe.
Gdzie Ty się podziewasz?
Hailey, odpisz! Co się z Tobą dzieje? 
Odrzuciłam urządzenie i skierowałam się w stronę Zayna. Chłopak otrząsnął się i pochylił, chwytając kolejnego skręta, odpalił go i uniósł do ust. Nie czekając, wyrwałam mu go, umieszczając go między swoimi wargami. Głęboko się zaciągnęłam, trzymając dym w płucach, po czym uwolniłam go. Był cudownego koloru- różowego. Wszystko pięknie się błyszczało, niekiedy oślepiająco. Mam osobistą fabrykę barw. Zmieniam rzeczywistość w słodką iluzję. Tworzę własną abstrakcję. Muszę zatrzymać to w sekrecie, by chronić moją omnipotencję. 


* fragment piosenki "Love you like a love song"
** fragment piosenki "Sex on fire"
           
                                                            A tutaj taki bonus, enjoy.
       
jakość :/




       
     

środa, 3 lutego 2016

Rozdział IX

          Minęły cztery dni, odkąd wróciliśmy z Miami. Od tego czasu nie widziałam się z Zaynem. Chłopaki odwiedzili nas wczoraj, oczywiście bez niego. Nie miałam pojęcia, co o tym sądzić. Czy on żałował tego, co zrobił? Nie mogę poradzić sobie z tym, że przez ostatnie dni nie potrafię niczym innym zająć moich myśli. Chciałabym, chociaż na chwilę wyprzeć go z głowy i w spokoju wykonać każdą, zwykłą czynność. Jestem pewna, że dla niego to jeden z wielu, prosty pocałunek... coś jak codzienny prysznic. Ale dlaczego nie pojawił się od tamtego dnia? Nie uwierzę, że się krępuję. Nie, Zayn Malik i wstyd nie chodzą razem w parze. Uniosłam kubek z gorącą czekoladą, przykładając go do ust. Słysząc dzwonek do drzwi, westchnęłam głęboko i odłożyłam go na blat. We framudze stał Louis, a za nim promiennie uśmiechający się Niall. Wyciągnęłam ręce, przytulając ich na powitanie.
Zoe natychmiast podbiegła do swojego chłopaka, łącząc ich usta w pocałunku. Zachichotałam na ich widok. Jeśli kiedykolwiek miałabym podać przykład idealnego związku, wskazałabym ich. Obydwoje są zapatrzeni w siebie, niczym w obrazki, a do tej pory, nie byłam świadkiem, żadnej kłótni między nimi. Szczerze, zazdrościłam im tego szczęścia i beztroski. Usiedliśmy z Niallem na kanapie, a ja powróciłam do swojego napoju.
        - No to zostaliśmy sami. - oznajmij chłopak, kierując głowę w stronę opuszczających pokój Zoe i Louisa.
        - Widocznie mają coś ważnego do obgadania. -odpowiedziałam, a na twarzy blondyna pojawił się uśmiech.
        - Nie wątpię.- odparł rozbawiony.
        - Mmm, poczekaj dla ciebie też przygotuję.- powiedziałam, wskazując na mój kubek.
        - Czytasz mi w myślach.- odpowiedział, a ja postawiłam czajnik na kuchence.- Hails, co tam u ciebie? Chyba nie jesteś w humorze?
        - Wydaje ci się Niall. - mruknęłam, posyłając mu wymuszony uśmiech.
        - Przede mną nic nie ukryjesz. Słucham. U mnie wszystko jest bezpieczne. -zapewnił mnie, opierając łokcie na kolanach. Nerwowo przygryzłam wargę, zastanawiając się, czy Niall jest wart zaufania i czy powinnam mu mówić, co mnie dręczy. Spojrzałam na niego niepewnie, a jego niebieskie tęczówki skrywały ciekawość.
        - Chodzi o Zayna? - zapytał, a ja w ostatniej sekundzie złapałam upadający kubek. Na Boga, czy aż tak wyglądam na zdesperowaną miłośnie? Chwileczkę, nie, użyłam nieodpowiedniego słowa. Ponownie posłałam mu szybkie spojrzenie, nie wiedząc co odpowiedzieć. Kiedy już miałam otworzyć usta, on mnie wyprzedził.
       - Czyli tak.- powiedział, przychylając głowę lekko na bok. Odpowiedziałam mu cichym westchnięciem, podając mu czekoladę.- Hailey, ja wiem... sam to zauważyłem i Zayn mi co nieco opowiedział.
        - Dlaczego ostatnio w ogóle się nie pokazuje?-  zapytałam. Musiałam zapytać. Moja ciekawość nigdy nie daje mi spokoju, co czasami skutkuje nieprzespanymi nocami.
        - Nie wiem, czy powinienem ci to mówić- wymamrotał, łącząc usta w cienką linię. Uniosłam powieki, błagająco spoglądając spod rzęs.- Trzy dni temu po raz pierwszy przegrał jakiś ważny wyścig. Stracił trochę pieniędzy i dobry towar. Teraz siedzi zamknięty w swoim pokoju i... praktycznie nie robi nic poza ...Hailey...- spojrzał na mnie, prosząc, aby nie musiał kończyć. Uniosłam brwi, pragnąc dowiedzieć się więcej.-  ...poza sięganiem po narkotyki. Oczywiście robił to wcześniej, ale nie aż tak. -dokończył.
       - Ale jak to? Jaki wyścig? Jakie narkotyki? Wiedziałam, że on bierze, ale myślałam, że tak jak wy... okazyjnie.- wybełkotałam, a on pokręcił głową.
       - Nie Hailey. On to robi od dawna. Próbowaliśmy z chłopakami odciągnąć go od tego, ale on uparcie twierdzi, że nie ma z tym żadnego problemu.- westchnął, odgarniając włosy z czoła.
      - Ja nie wiedziałam. Czy ja... mogę się z nim zobaczyć?- spytałam.
      - Nie sądzę, że to dobry pomysł. On jest totalnie zjarany.
      - Niall, proszę. -  powiedziałam, siadając obok niego. Nie wiem, czemu mi tak zależy, ale chciałam go zobaczyć, poznać jego reakcję na mój widok. Nie miałam pojęcia o sytuacji z Zaynem. Opowiadał mi o swoich problemach, ale o tym nigdy nie wspominał.
      - Skoro, tak chcesz. Harry i tak dzisiaj urządza imprezę. Zayn pewnie będzie siedział zamknięty w pokoju.- wzruszył ramionami, a ja mimowolnie go uściskałam. Chłopak roześmiał się i jeszcze mocniej mnie przytulił.
        -Dziękuję Niall i wiedz, że to działa w dwie strony, zawsze ci pomogę.- wymamrotałam, odsuwając się od niego.

                      [7]Zerknęłam na mój zegarek, który dostałam od taty. Ciężko było dostrzec jego cienkie wskazówki przy panującym świetle. Udało się- 21:24.  Przechodziłam przez zatłoczony korytarz i otwierałam każde drzwi na mojej drodze. Większość z nich była zamknięta, a w niektórych pokojach spotkałam pochłoniętych sobą zakochanych. Pokręciłam głową i ruszyłam schodami na górę. Ktoś podszedł do mnie, chcąc wręczyć mi czerwony kubeczek z alkoholem, lecz odmówiłam. Minęłam się z grupką chichoczących dziewczyn, potykających się o własne nogi. Jedna z nich skomentowała mój ubiór, ale zignorowała to. Nie przyszłam się tu bawić, więc nie czułam potrzeby zmiany jeansów i bluzy na obcisłą sukienkę. Wreszcie znalazłam otwarte drzwi. Weszłam do pokoju i ujrzałam męską sylwetkę siedzącą na skraju łóżka.
       - Zayn?- zapytałam cicho. Nie byłam pewna czy mnie usłyszał, jednak po chwili odwrócił głowę, w moją stronę. Gwałtownie wstał.
       - Hailey! Cukiereczku! - krzyknął, a ja skrzywiłam się na jego przezwisko.
       - Zayn, co ty wyprawiasz? - wrzasnęłam, lustrując go wzrokiem.
       - Nie wolno tak wpadać do czyjegoś pokoju. - powiedział, wygrażając palcem wskazującym.
       - Zayn! Do cholery co ty robisz? - ponowiłam pytanie, wyrywając mu skręta i gasząc go w popielniczce, leżącej na komodzie.
        - Co TY kurwa robisz? Nie dotykaj tego.- warknął.
        - Wiem, że przegrałeś ten wyścig, ale...
        - Nic nie wiesz. Przegrałem, bo on oszukiwał. Ja to wiem i on tego pożałuje.- rzucił ostro.
        - Przestań tak mówić. W coś ty się wpakował? -zapytałam, rozmyślając nad sensem rozmowy z osobą pod wpływem narkotyków.
        - Takie jest moje życie. Ty możesz wracać do swojego... nudnego jak cholera. - powiedział, wystrzelając brwiami w górę i wybuchając nieuzasadnionym śmiechem. Przeniosłam wzrok na pokój. Panował w nim istny chaos. Porozrzucane ubrania, odłamki szkła i puste opakowania po jakiś tabletkach. Przeczesałam włosy palcami i spojrzałam w jego oczy. Jego źrenice były wyraźnie rozszerzone, a wzrok... nieobecny. Co jakiś czas pociągał nosem, co oznaczało, że niedawno musiał coś wciągać. Widząc, w jakim jest stanie, kolana ugięły się pode mną, sprawiając, że usiadłam na łóżku.
       - Harley, Hailey, musisz stąd uciekać... tutaj są narkotyki.- wyszeptał, po chwili znów zalewając się rozbawieniem. Podszedł do stolika i podniósł z niego mały talerzyk, po czym zwrócił się w moją stronę. - Poczęstuj się, mała rybko.- powiedział z szaleńczym uśmiechem.
       - Co to? - zapytałam zdezorientowana, na co po pokoju rozniósł się głośny śmiech Zayna.
       - Space cakes* dziecino.-  bąknął, a ja odłożyłam talerz z powrotem na miejsce. Traciłam do niego cierpliwość, pierwszy raz mam kontakt z naćpaną osobą. Do tej pory kilka razy odwoziłam pijanych przyjaciół do domu z imprez, ale to była nieco inna sytuacja. Zerknęłam na drzwi, które po chwili się otworzyły, a w nich stanął Niall. Przeskanował wzrokiem pomieszczenie, aż w końcu spoczął na mnie,
       - Nialler! Co jest nie tak z tą dziewczyną? - krzyknął Mulat, wskazując na mnie.
       - Hailey! Proszę cię, zostaw go. - powiedział blondyn, podążający w moją w stronę.
       - Zostaw ją! -warknął Zayn, na co gwałtownie się podniosłam. Nie wiedząc czemu, w moich oczach stanęły łzy. Bałam się. Bałam się o niego. - Nie zostawiaj mnie! - krzyknął, kiedy Niall pociągnął za moją rękę.
       - Niall, jemu trzeba pomóc!- wrzasnęłam, a ten podszedł do szafki, zgarniając kilka paczuszek do kieszeni.
       - Hailey chodź. - odparł podniesionym tonem.- Zayn! Idź spać!- powiedział, po czym wyciągnął mnie z pokoju i zamknął go na klucz. Słyszałam głośne walenie i rozpaczliwy głos Zayna, który po chwili zmienił się w płacz. Nie wytrzymałam. Poczułam ucisk w gardle i po chwili zaczęłam szlochać. Przyciągnięta do torsu Nialla, moczyłam jego koszulę,
      - Hailey, on nie jest tego wart. Chcę mu pomóc, ale już nie wiem jak. On z euforii przechodzi w depresję.- mówił, głaszcząc mnie po głowie. Po chwili Zoe z Louisem znaleźli się przy nas.
     - Co się stało?- zapytała zmartwiona dziewczyna. Nie miałam zarówno siły, jak i ochoty na wyjaśnienia, dlatego spojrzałam na Nialla. Ruszyłam przez korytarz i skierowałam się do łazienki. Na szczęście była pusta. Oparłam się o umywalkę i ponownie zaniosłam się płaczem. Tak bardzo byłam słaba i bezsilna. Czemu on to robi? Czy ten głupi wyścig to jedynie pretekst? " Z euforii do depresji"- słowa Nialla odbijały się w mojej głowie. Nie potrafię znaleźć słów, by opisać moje rozbicie. Ja nie pasuję do tego świata, do tych ludzi, do tych imprez... Czuję jakby to było sprzeczne z moją naturą, obcowanie z tymi wszelkimi używkami i codzienna zabawa. Mimo wszystko, chwilami czułam się dobrze. Może przez lata ukrywałam samą siebie, przed... samą sobą? Nie mam pojęcia. Lekko drżącymi dłońmi przekręciłam kurek i obmyłam twarz zimną wodą. Starałam się uspokoić oddech i opanować nerwy. Po kilku minutach wyszłam z łazienki i zbiegłam po schodach. Dom wciąż był zatłoczony, a muzyka odbijała się od jego ścian. Nie czekając dłużej, wybiegłam na zewnątrz, uderzając o chłodne powietrze. Wygrzebałam telefon z kieszeni i postanowiłam wezwać taksówkę.

             Kolejny tydzień szybko minął. Próbowałam się skontaktować z Zaynem, lecz bezskutecznie. Niall poinformował mnie, że trochę z nim lepiej, ale poprawę zawdzięcza tylko temu, że siłą odciągali go od narkotyków, lub je schowali. Z każdym dniem czułam rosnący niepokój. Wielokrotnie prosiłam o odwiedziny u Zayna, ale chłopcy najzwyczajniej w świecie mi zabronili. Rozum kazał mi uciekać od niego, zapomnieć i porzucić. Serce natomiast... pragnęło mu pomóc.
Cały wieczór spędziłam na łóżku, przeglądając stare czasopisma, jednak nie do końca się na nich skupiłam. Co jakiś czas przyłapywałam się na tym, że myślę o czymś innym. W pokoju panował już mrok, a ja jedynie przewracałam się z boku na bok. Usłyszałam ciche kliknięcie klamki, a błysk światła przenikał przez otwarte drzwi. Zobaczyłam w nich Zayna. Poczułam w głowie rytm bicia serca. Podniosłam się z łóżka i po prostu wpatrywałam się w jego piękne oczy. Wreszcie mogłam dostrzec ich piękno... Nikt nie powinien zasłaniać, tak pięknych oczu. Mówią, że oczy są zwierciadłem duszy... jego są piękne. Przez tę truciznę stają się okropne...a on sam traci samego siebie. Przybliżał się, a ja intensywniej je obserwowałam. Wyrwałam się z transu, gdy jego ramiona zamknęły mnie w szczelnym uścisku. Biłam się z myślami, ale postanowiłam zostać w tej pozycji. Było miło, a niewiadomo, kiedy ponownie uda mi się z nim zobaczyć. Oderwał się ode mnie i usiadł na skraju łózka, przecierając dłońmi po twarzy.
           - Hailey, ja chciałbym z tobą porozmawiać, ale teraz... nawet nie wiem co powiedzieć.-westchnął.
           - Też chciałam z tobą porozmawiać, ale chyba ostatnio miałeś mnie kompletnie gdzieś.-odpowiedziałam, siadając obok niego. Byłam niepewna jego reakcji i czułam rosnące zdenerwowanie.
          - Nie... ja wiem, że dzwoniłaś, ja nie miałem głowy.
          - Taa nie miałeś głowy...Zayn co się z tobą dzieje?- zapytałam.
          - Hailey, ja nie zamierzam ci się tłumaczyć. Chciałem cię tylko przeprosić za to, że się nie odzywałem i ignorowałem...nie chciałem, żebyś pomyślała, że ...
          - Czy ja coś zrobiłam?
          - Nie, nie. To ja jestem dupkiem i nie umiem się zachować.
          - Zayn, nie możesz z tym skończyć?
          - Słuchaj, nie wiem co ci Niall nagadał, ale ja nie mam żadnego pieprzonego problemu.-warknął, potrząsając głową.
          - Masz. Czemu temu zaprzeczasz?
          - Hailey...ty nie pojmujesz mojego świata...
          - To mi wytłumacz.- zirytowana zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
          - Dla ciebie narkotyki, wyścigi to...wszystko coś złego. Dla mnie wręcz przeciwne, jeśli to pozwala mi się oderwać, cieszyć. Kiedy te... dobre w twoim rozumieniu rzeczy cię zawodzą... chcesz czegoś nowego. W oczach innych stajesz się gorszy, a ty tego nie rozumiesz, bo czujesz się lepiej.
          - Twoja filozofia niezbyt do mnie dociera.- obróciłam powoli głowę, zderzając się z jego spojrzeniem.
          - Powiedz szczerze... nie masz dość swojego nudnego i przewidywalnego życia? Widzisz, robisz te wszystkie poprawne  rzeczy, a jesteś nieszczęśliwa.- odparł, a ja poczułam strzał w samą duszę. To było to. Zawsze chciałam czegoś więcej, ale martwiły mnie konsekwencje i skutki... aż w końcu wykreowałam tę mdłą, monotonną osobowość.
         - Skąd Ty to możesz wiedzieć?- mój mechanizm obronny się odezwał.
         - Widzę. Nie okłamuj samej siebie.- powiedział. Otworzyłam usta, chcąc odpowiedzieć, lecz zamknęłam je. Nic sensownego nie przyszło mi do głowy. - Nie chciałabyś, żeby ktoś podarował ci coś więcej?- zapytał. Coś więcej... Jego słowa krążą mi po głowie, jak mantra. Mój rozum jest nieodporny. Milczałam. Starłam się cokolwiek odpowiedzieć, ale straciłam głos. Zayn lekko pokiwał głową i prawdopodobnie wziął to za odpowiedź.- Więc Ci to pokaże. - wyszeptał, a po moim ciele przeszedł dreszcz.

*space cakes- ciasteczka z haszyszem                          
                 





     
     




     

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział VIII

                Następnego ranka obudziłam się dziwnym uczuciem dyskomfortu. Coś ciężkiego spoczywało na mojej tali. Powoli obróciłam się, a mój wzrok wylądował na śpiącym Zaynie. Jego prawa ręka obejmowała mnie, a twarz spoczywała na moim ramieniu. Muszę przyznać, że nie mogłam oderwać od niego oczu. Po raz pierwszy wyglądał tak bezbronnie i... słodko. Mógłby być taki zawsze. Skarciłam się w myślach i ostrożnie przeniosłam jego rękę, odkrywając pierzastą kołdrę. Powoli wydostałam się z łózka, starając się go nie obudzić. Jego ciemne włosy przykrywały mu czoło, a ja powstrzymywałam się od odgarnięcia ich. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do łazienki. Nałożyłam lekki makijaż i ubrałam jeansową spódniczkę oraz czarny top crop. Sięgnęłam po telefon, na którym zegar wskazywał godzinę 10:08. Skierowałam się w stronę drzwi, w celu pójścia do Zoe, kiedy przez głowę przemknęła mi myśl, że mogę ich zastać w krępującej sytuacji. Ponownie chwyciłam za telefon.
      Śpicie  jeszcze? Mogę wpaść do Was? - wystukałam treść smsa.
      Nie, nie. Wpadaj. - dostałam odpowiedź po sekundzie. Nie czekając dłużej, udałam się do ich pokoju.
      - O hejka Hails. - powiedziała Zoe, gdy tylko mnie ujrzała.
      - Cześć Wam! - rzuciłam, kiedy Louis wyszedł z łazienki. Posłał mi serdeczny uśmiech.
      - Zjesz z nami śniadanie? Właśnie planujemy zamawiać.- spytał chłopak, podając mi menu.
      - Jeśli nie będę przeszkadzać.-mruknęłam, siadając przy stole.
      - Żartujesz sobie. Co byś zjadła? Ja biorę omleta, a Lou dwa jajka na bekonie.- zapytała Zoe, związując swoje włosy w luźnego koka.
      - Wezmę... croissanta i kawę z mlekiem.- odpowiedziałam, po czym Louis chwycił za telefon i złożył zamówienie.
      - Śniadanie będzie za 10-15 minut. Hailey, gdzie Zayn?- zapytał szatyn, a ja nieco spięłam się, słysząc jego imię. Ten chłopak miesza mi w głowie. Wczoraj było... w porządku do momentu, w którym wyszedł do tej dziewczyny. To znaczy... w zasadzie nie mam prawa być na niego zła, bo przecież nie zrobił niczego wbrew mojej woli, a między nami niczego nie ma, więc nie mogę się złościć o tę Melanie. Nagle przypomniałam sobie, że Louis wciąż czeka na odpowiedź.
     - On wciąż śpi.-odparłam obojętnie.
     - Hailey, czy między wam coś...no wiesz, my wczoraj widzieliśmy, jak tańczyliście i później zniknęliście. - zaczęła Zoe, a ja czułam, że schodzimy na niewłaściwe tory rozmowy. Chociaż czuję wewnętrzną potrzebę wygadania się i gubię się w tym wszystkim. Spojrzałam na Louisa i głęboko westchnęłam.
     - Spokojnie, przyjaźnię się z Zaynem, ale mogę obiecać, że wszystko zostanie między nami.- wypalił chłopak, unosząc dwa palce, a drugą ręką trzymając w miejscu serca. Czy on czyta w moich myślach? Lub zauważył zmieszanie wymalowane na mojej twarzy. - Mogę dać słowo harcerza.
     - Nigdy nim nie byłeś, więc to się nie będzie liczyć. - rzuciła brunetka.
     - W takim razie słowo Louisa Tomlinsona, ono jest więcej warte.- dodał.
     - No bo my... wczoraj się pocałowaliśmy i on chyba liczył na coś więcej, ale ja na to nie pozwoliłam. Wtedy wyszedł i wrócił około 3 w nocy, oznajmiając, że przyszedł od jakiejś Melanie.- wydusiłam z siebie, uzyskując rozbawione miny obecnych w pokoju. Posłałam im pytające spojrzenie, marszcząc brwi.
      - Zayn wrócił wczoraj do nas na plażę, rozmawiał  z Liamem i wypili trochę. Później, właśnie koło 3 wszyscy wróciliśmy do hotelu. Odprowadziliśmy go pod drzwi, więc nie ma możliwości, że był u kogoś jeszcze.- powiedział Louis.
     - Hailey, on chciał tylko sprawić, że będziesz zazdrosna. - dodał, a w tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Młody chłopak postawił nasze talerze na stole życząc "smacznego." Kiedy tylko opuścił pokój, kontynuowaliśmy rozmowę.
      - Mimo wszystko, cały czas chodzi z głową w chmurach. Nie wiem, co ty mu robisz...- roześmiała się Zoe. -... ale rób to dalej.

         Od kilku godzin wylegiwałyśmy się z Zoe na plaży. Miałam nadzieję, że moja skóra przybierze ciemniejszy odcień. Bycie bladą jak płótno powoli mi się nudziło, szczególnie patrząc na te idealnie opalone dziewczyny w Miami. Pogoda była tak wspaniała, że trudno byłoby z niej nie korzystać. Słońce ogrzewało nas, tworząc przyjemne połączenie z lekkim wiatrem. Ciepła woda oceanu co chwilę podmywała nasze stopy. Nie mogę poradzić na to, że od początku dnia cały czas myślałam o jednym. Chciał we mnie wzbudzić zazdrość... dlaczego? Przecież jemu zależy tylko na jedynym, a znalezienie panienki na noc nie jest tak trudne. Szczególnie z wyglądem Zayna zarozumiałego Malika. Może tak go ruszyło to, że mu się sprzeciwiłam? Chciał sprawić mi przykrość? Ostatnim razem było podobnie, kiedy ośmieszył mnie przed wszystkimi. Zastanawiałam się, czy to nie jest mechanizm obronny Zayna, ujawniający się za każdym razem, kiedy coś nie idzie po jego myśli. Może to naiwne, ale mimo, że znam go kilka tygodni, to wywołuje u mnie takie emocje, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Chciałam go w jakiś sposób rozgryźć, zrozumieć. Jednego jestem pewna... ten chłopak zamieszkał w mojej głowie i póki co nie planuje przeprowadzki.

            Siedziałam w pokoju hotelowym, wyglądając przez okno. Ten widok nigdy mi się nie znudzi. Słońce powoli zachodziło, pozostawiając po sobie pomarańczową smugę. Obracałam w dłoni szklankę koktajlu truskawkowego, co jakiś czas upijając łyk. Usłyszałam trzask drzwi, więc odruchowo się odwróciłam. Był to nikt inny jak sam Pan Znakomitość i Doskonałość. Poczułam się dziwnie, widząc obiekt zajmujący moje myśli od początku dnia. Postanowiłam zignorować wszystkie wczorajsze zdarzenia i nie podejmować tematów związanych z nimi.
      - Cześć. - rzucił i opadł wyraźnie zmęczony na łóżko.
      - Hej.- wymamrotałam, odstawiając napój. Do moich uszu dobiegła dobrze mi znana melodyjka. Ruszyłam w stronę łóżka i chwyciłam telefon. Ciśnienie gwałtownie mi poskoczyło, a serce przyspieszyło swoją pracę, kiedy ujrzałam nazwę na wyświetlaczu. To była moja matka. Przygryzłam dolną wargę i odrzuciłam telefon na materac. Zayn sięgnął po niego, podnosząc się.
     - Dlaczego nie odbierzesz?- zapytał zaciekawiony.
     - Nie mam ochoty z nią rozmawiać, zresztą to nie twoja sprawa- rzuciłam oschle.
     - Może powinnaś to twoja matka...- zaczął. - Albo zresztą ... co ja pieprzę. Gdyby teraz zadzwonił do mnie ojciec, nawet nie myślałbym, żeby odebrać. Tylko, że on nawet się nie pofatyguje.- powiedział, a ja usiadłam koło niego. Widziałam, jak jego szczęka powoli się zaciska.
      - Nie wiem, po co dzwoni, chce zgrywać opiekuńczą i zaangażowaną... dobrze wiem, że odkąd ma swojego ukochanego, kompletnie przestałam ją interesować. Nawet nie zdaje sobie spawy z tego, jak krzywdzi mnie i mojego brata.
      - Możesz mi dokładniej powiedzieć o co chodzi ?- zapytał z troską w oczach. Czy to była troska? Nie chciałam dokładnie o tym opowiadać, nie chciałam przywoływać każdego okropnego wspomnienia.
       - Mój tata trafił do więzienia za biznesowe przekręty, mimo, że jest niewinny, a mama... ona jest z mężczyzną, który jest poniekąd odpowiedzialny za wyrok mojego ojca. Ona kompletnie się tym nie przejęła, cały czas jest skupiona na swojej nowej "miłości"- uniosłam teatralnie dłonie, wykonując cudzysłów w powietrzu.- Pewnie chodzi jej tylko o pieniądze, których jemu z pewnością nie brakuje.- powiedziałam, a łzy zaczęły niekontrolowanie spływać po moich policzkach, pozostawiając rozmazany tusz do rzęs. Poczułam ramię obejmujące mnie i pocierające moje plecy.
      - Mój ojciec... on bił moją matkę. Przez ten cholerny alkohol poprzewracało mu się w głowie. Stracił pracę, a później stopniowo tracił panowanie nad sobą. Na początku starałem się to ignorować, tak jak prosiła mnie mama. Przerwałem to, kiedy zepchnął ją ze schodów. Ja mu oddałem. Uderzyłem go, a on sprawił, ze wylądowałem w szpitalu. Za jakiś czas wyjechaliśmy. Ja, babcia, mama i siostry. Tutaj brakowało nam pieniędzy. Zacząłem to całe gówno, które teraz jest częścią mojego życia. Tak zarabiałem i pomagałem rodzinie. Nigdy nie miałem prawdziwego wzorca...nigdy nie miałem ojca.- powiedział Zayn. Widziałam ten smutek pomieszany ze złością na jego twarzy. Zdziwiłam się, że zdradził mi rąbek swojej przeszłości. Jego dzieciństwo nie było kolorowe. Pewnie ono spowodowało, że teraz jest, kim jest. To jak traktuje dziewczyny, to jaki niebezpieczny i porywczy jest... Chciałam mu pomóc. Tak cholernie chciałam go zrozumieć, dotrzeć tak głęboko, jak nikt inny.
         - Wiesz, co jest najgorsze- zaczęłam.- To, że powinnam ją kochać, mimo wszystko, bo to rodzic. Ja oczywiście jestem jej wdzięczna za cały trud, wychowanie, ale nie potrafię, nie potrafię jej tego wybaczyć. Rozmawiam z nią, ale tylko w koniecznych sytuacjach. Szanuję ją, ale  czuję, że staję jej się obojętna.
         - Ja nienawidzę tego uczucia, że rodzic... cholerna osoba, o której bezgranicznej miłości powinieneś być przekonany od samego początku do samego końca. Nigdy nie wątpiłeś w jego miłość, w to, że zrobi dla ciebie wszystko, a krzywdzi cię bardziej niż ktokolwiek inny w tym jebanym życiu.- odpowiedział, a ja jeszcze mocniej zaniosłam się płaczem. Nikt inny nie rozumiał mnie tak jak on, czego nigdy bym się nie spodziewała. Złapał moją twarz w dłonie i obrócił w swoją stronę.
           - Nie płacz skarbie, pomyśl tylkoczy to warte twoich łez.- powiedział, a ja czułam, jakby ktoś rozpalał ognisko wokół mojego serca. Mój żołądek wywrócił się na te słowa. Nie czekając dłużej, objęłam go swoimi rękami, przyciągając go do siebie. Zamknęliśmy się w szczelnym uścisku. Czułam jego ciepły oddech na skórze i upajający zapach perfum. Magiczna bańka prysnęła, w momencie, kiedy do pokoju wparował Harry, Liam, Niall i Lou z Zoe. Szybko oderwałam się od Zayna, co poskutkowało zdezorientowanymi spojrzeniami reszty. Poszłam do łazienki, by nieco poprawić swój makijaż i doprowadzić się do równowagi. Ciche pukanie dobiegło do moich uszu. Otworzyłam drzwi i wpuściłam Zoe do środka.
          - Hailey, coś się stało? Płakałaś?- zapytała zatroskana.
          - Nie, nie po prostu, wspominaliśmy z Zaynem i tak wyszło. Nie martw się kochanie, wszystko jest okey.- powiedziałam, po czym ją przytuliłam.
           W pokoju wszystkim towarzyszył rozbawiony nastój. Usiadłam między Niallem a Harrym. Chłopaki przynieśli kilka butelek piwa, które chwilę później każdy trzymał w swojej dłoni. Ja skończyłam na kilku łykach. Nie przepadałam za tym smakiem. Dziwne, jak na typową 19-latkę?
Loczek wyjął swoje ulubione srebrne pudełeczko pełne skrętów, każdy otrzymał po jednym, ja również. Zoe otworzyła drzwi od balkonu, aby pozwolić ulotnić się zapachowi zioła. Zapaliłam, ale po pierwszym zaciągnięciu od razu mi się nie spodobało. Kilkukrotnie zakaszlałam. Nie, to zdecydowanie nie dla mnie.
        - Oj Hails, nie masz wprawy.- powiedział rozbawiony Niall.
        - Shot gun! - krzyknął Harry i przybliżył swoją twarz do mojej. Zaciągnął się i złapał mnie za podbródek, pociągając go w dół, czym sprawił, że rozchyliłam usta. Chłopak wypuścił dym pomiędzy moje wargi. Byłam odrobinę zaskoczona jego zachowaniem, podobnie jak wszyscy w pokoju, oprócz Nialla, który śmiał się, jakby dopiero co uciekł z psychiatryka. Moje spojrzenie zatrzymało się na Zaynie, czego od razu pożałowałam. Jego wzrok przeszywał mnie niczym błyskawica.

       Obwieszczam, że Zoe jest prawdziwą, jedyną i niekwestionowaną królową zakupów. Moje dłonie ledwo co utrzymują wszystkie torby. Myślałam nad tym, aby niektóre wziąć w zęby, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Ja kupiłam zaledwie jeden zestaw, reszta to jej ciuchy. Czuję się kompletnie wyczerpana bieganiem po centrum handlowym. Nie byłam tak sprawna fizycznie, a moja kondycja była na poziomie minus tryliona. Nie mam pojęcia, jakim cudem dziewczyna zamierza uporządkować swoją garderobę po powrocie do Nowego Yorku. No właśnie, to już jutro- ta myśl wywołała grymas na mojej twarzy. Chłopcy wczoraj odrobinę zaszaleli, więc regenerują się w łóżkach, podczas kiedy my splądrowałyśmy większość okolicznych sklepów. Po incydencie z Harrym zrezygnowałam z dalszego palenia i picia. Bez tego także można się bawić. Wchodząc do pokoju, Zayna nie było. Czyżby już wyszli? No tak coś wspominali, że muszą dopiąć na ostatni guzik jeszcze kilka spraw. Złapałam za telefon i postanowiłam zadzwonić do Shirley. Zerknęłam na zegar- 20:58. Rozmawiałyśmy przez dobrą godzinę, a ja dziękuję sobie za wcześniej wykupiony pakiet.
       - Hailey, otwórz!- usłyszałam znany mi głos zza drzwi. Podbiegłam do nich i natychmiast wykonałam polecenie. Wstrzymałam oddech, gdy ujrzałam Liama i Louisa trzymającego Zayna. Odsunęłam się na bok, dając im możliwość przejścia. Chłopak usiadł na łóżku, a z jego ust wydobył się zduszony jęk.
       - Co mu się stało?- zapytałam, zakrywając usta dłonią, przez co nie jestem pewna czy mnie zrozumieli.
      - Jeden z ... współpracowników wkurzył go, sprowokował i ...- Liam wskazał ręką na Zayna, głęboko wzdychając. Brunet miał rozcięty łuk brwiowy i wargę, jego twarz pokryta była licznymi zadrapaniami.
      - Dobra, poradzę sobie, opatrzę go.- powiedziałam.
      - Na pewno? Dasz sobie radę? - spytał Louis.
      - Tak. Znam się na tym.- odpowiedziałam i posłałam mu cierpki uśmiech. Wcześniej przeszłam odpowiedni kurs, który przypieczętowany został certyfikatem. Chłopak poklepał mnie po ramieniu i wyszedł razem z Liamem, który mi podziękował. Podeszłam niepewnie do Mulata, uklękłam przed nim i delikatnie uniosłam jego brodę ku górze.
      - Chodź do łazienki. -zaproponowałam obojętnie, a chłopak ruszył za mną. Oparł się o blat i przyglądał mi się. W jednej z szafek znalazłam apteczkę. Zaczęłam przemywać jego rany, a z jego ust uciekło ciche syknięcie.
     - O czym myślisz? -zapytał nagle.
     - Myślę o tym, dlaczego to zrobiłeś i  że teraz pewnie wszystko cię cholernie boli.- odpowiedziałam.
     - Musiałem, nie będę słuchał żadnych kutasów, którzy myślą ,że są nie wiadomo kim. -warknął. Tak, bo ty akurat to całkowite przeciwieństwo- pomyślałam.
     - Musiałeś postawić na swoim?- zapytałam beznamiętnie.
     - Tak. Ja tu rządzę.- powiedział, a ja mocniej przyłożyłam gazik, przez co znowu jęknął. Nic nie poradzę na to,że wkurza mnie kiedy zgrywa tego egocentrycznego megalomana.
     - Skończone. -rzekłam, kiedy wszystkie jego rany były oczyszczone, a rozcięta brew zalepiona opatrunkiem.- To wszystko?- zapytałam. On jedynie pokręcił głową i lekko uniósł koszulkę. Rozszerzyłam oczy, patrząc na ranę.
    - Em...ściągnij to, obejrzę ją.- powiedziałam. Zayn bez problemu wykonał moje polecenia i po chwili stał, odsłaniając swój nagi tors. Jego ramiona i klatka piersiowa były pokryte wieloma tatuażami, mięśnie brzucha wyraźnie zarysowane. Widząc jego abs jestem pewna, że gwałtownie wciągnęłam powietrze. Jeździłam wzrokiem w górę i w dół.
    - Podoba ci się to, co widzisz. - głos Zayna wyrwał mnie z zamyślenia...fascynacji...
    - To pytanie czy stwierdzenie?
    - Stwierdzenie. - zignorowałam jego figlarny uśmieszek i zajęłam się raną. Wyglądała fatalnie. Czy została wykonana nożem? Nie mam pojęcia dlaczego, ale wolałam nie pytać. Widziałam, że sprawiam mu ból, więc robiłam to najdelikatniej, jak potrafiłam. Poczułam jego ręce obejmujące moją talię. Przełknęłam głośno ślinę i zakleiłam ranę.
    - Gotowe. -odparłam, a on porywiście przyciągnął mnie do siebie, przez co moje dłonie wylądowały na jego ramionach. Czując jego ciepłą skórę, elektryczne impulsy przepływały przez moje ciało. Chciałam go zignorować i z prawdziwie angielską flegmą odejść, lecz znowu zawiodłam się na samej sobie.
     - Dziękuję.-wyszeptał. Czułam rosnące zdenerwowanie. W pomieszczeniu panowała nieznośna cisza, przerywana jedynie naszymi ciężkimi oddechami. Delikatnie wyciągnęłam ręce w górę i zaplotłam je na jego szyi.
     - Pocałuj mnie. -wyszeptał. Zmarszczyłam brwi, sądząc, ze się przesłyszałam. Zayn wyraźnie znudzony oczekiwaniem wpił się zachłannie w moje usta. Jego duże dłonie utrzymywały mnie w miejscu. Przesunął językiem po mojej dolnej wardze, czym zmusił mnie do rozchylenia warg. Jego język pracował wewnątrz. Czułam potrzebę oddania pocałunku... i tak też zrobiłam. Przeniósł swoje usta na moją szczękę, znacząc pocałunkami jej linię. Wplątałam jedną rękę w jego miękkie włosy i lekko za nie pociągnęłam, wywołując uśmiech na twarzy chłopaka. Po chwili znowu powrócił  na moje usta, łącząc je w niedbałym pocałunku. Przejechał zębami po mojej wardze, jednocześnie przysuwając moje biodra. Kiedy oboje nie mogliśmy złapać tchu, odsunął się ode mnie. Chłopak odczekał chwilę, zanim jego oddech się unormował.
       - Co ty ze mną robisz...- wyszeptał.
       - Nie mam pojęcia.
       - W każdym razie... nie przestawaj.-odpowiedział. Gdzieś to już słyszałam...
Zmieszana odeszłam od niego, wracając do pokoju po piżamę.
       - Zajmuję pierwsza łazienkę.- poinformowałam go, gestem wskazując, że powinien wyjść. Parsknął pod nosem i z uśmiechem wykonał polecenie.




     
   






poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział VII

       [...]-numer piosenki z playlisty

             Usłyszałam donośny dźwięk klaksonu. Chowając słuchawki do kieszeni, szybko zbiegłam po schodach. Na zewnątrz zobaczyłam dwa postawne SUV-y. Zawsze podobały mi się samochody z tego segmentu. Podeszłam do tego należącego do Louisa i otworzyłam drzwi. Złączyłam usta w cienką linię, widząc, że wszystkie  miejsca są zajęte. Przody zajmowała Zoe wraz ze swoim chłopakiem, na tyle siedziało trzech chłopaków: Harry, Liam i Niall. Zoe posłała mi przepraszające spojrzenie.
           - Emm, w takim razie czym mam jechać? - zapytałam nieco zrezygnowana.
           - Ze mną.- usłyszałam znajomy głos i obróciłam się.- Twoja walizka jest już w moim bagażniku.- powiedział Zayn, podchodząc do mnie. Muszę z nim wytrzymać 17 godzin? Brzmi to jak wyrok. Cóż...mam kilka opcji: mogę się rozpłakać i uciec, krzycząc "NIE", mogę się zgodzić lub pozostać w Nowym Yorku. Najbardziej rozsądna jest propozycja numer dwa. Mam 19 lat, jestem dorosła, więc numer jeden odpada, numer trzy- Zoe mnie zabije. Dobra. Ruszyłam za nim, a ten zwycięsko się uśmiechnął. Dopóki go nie poznałam, nie sądziłam, że mam w sobie takie pokłady złości. Oczywiście skutecznie ją ukrywałam, ale kiedyś przyjdzie ten moment, w którym wybuchnę. Wsiadłam do samochodu, zatrzaskując drzwi odrobinę za mocno. W moje nozdrza uderzył zapach męskich perfum i tytoniu. Muszę przyznać, auto było dość czyste.
Czego się spodziewałam? Plam po alkoholu i damskiej bielizny na siedzeniach? Możliwe. Usiadł na miejscu kierowcy i zapiął pasy. Poszłam w jego ślady. Auto ruszyło z parkingu, a ja automatycznie zaczęłam się nudzić. Pozostało 16:59:58. Super. Wyjęłam z kieszeni słuchawki i podpięłam je do mojego telefonu. Włożyłam je do uszu, z nadzieją, że uda mi się jakoś przetrwać tę podróż. Po chwili poczułam szarpnięcie, a mój koncert z The Weekend został zakończony. Zbulwersowana spojrzałam w stronę Zayna.
           - Chyba nie myślisz, że będziesz słuchała muzyki przez słuchawki, jadąc ze mną? - zapytał ironicznie. Ma rację, to trochę niegrzeczne. Biedny, pewnie czuł się ignorowany, a ja już zdążyłam zauważyć jak nienawidzi tego uczucia.
           - Mogę, chociaż włączyć radio?- spytałam, a on kiwnął głową. Kliknęłam przycisk "on" i wybrałam ulubioną stację.[3] Lekko stukałam palcami o siedzenie słysząc Jasona Derulo.
           - Zayn, kiedy będzie pierwszy postój?-spytałam wpatrując się w szybę.
           - Jest aż tak źle?- zapytał rozbawiony, na co ja wzruszyłam ramionami.- Wiem jedynie, że w nocy zatrzymamy się w jakimś motelu.-odpowiedział, zmieniając bieg.
           - Ok. -odpowiedziałam i zaczęłam nucić piosenkę, ale przestałam, kiedy usłyszałam jego głos:
           - Girl you're the one I want to want me
And if you want me, girl, you got me
There's nothin' I, no, I wouldn't do, I wouldn't doo*... - śpiewał, obracając głowę w moją stronę. Przewróciłam oczami i zaczęłam się głośno śmiać, a słowa tego utworu skierowane do mnie powodowały, że czułam palące mnie policzki.
           - Całkiem przyzwoicie. -skomentowałam, mentalnie próbując zedrzeć czerwień z mojej twarzy.
           - Dzięki.- roześmiał się.- Kiedyś byłem w takim licealnym zespole.
           - Naprawdę? Nie spodziewałam się.- odpowiedziałam.
           - Wiele rzeczy o mnie nie wiesz.
           - Zdaję sobie z tego sprawę.
           Po kilku godzinach jazdy czułam, że przyrosłam do siedzenia. Zayn wysiadł i poszedł do sklepu po jakieś napoje i coś do zjedzenia, za co w głębi duszy mu dziękowałam. Po chwili wrócił i usiadł na siedzeniu, podając mi reklamówkę z zakupami. Wyszukałam w niej drożdżówkę i... tak, to była paczka prezerwatyw. Przygryzłam wnętrze policzka i spojrzałam na niego. Zayn jedynie uśmiechnął się pod nosem. No tak, w Miami jest wiele dziewczyn.
          Dochodziła godzina 24, a my zatrzymaliśmy się przy wielkim budynku. Na parkingu stało kilka samochodów, a wokół kręciło się niewiele ludzi. Migający neon ukazywał napis: Ann's Bed & Breakfast. Nigdzie nie widziałam auta Louisa, więc musieli być jeszcze daleko w tyle. Podeszliśmy do recepcji, a przystojny młodzieniec wręczył nam klucze. Mój pokój był dość mały. Łóżko, nieduża szafa, stolik nocny z lampką- to jego wyposażenie. Nie mogłam narzekać, bo nie wydaliśmy na nie wiele pieniędzy. Nie marnowałam czasu, ruszyłam do skromnej łazienki i wzięłam gorący prysznic. Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod przyjemnie pachnącą lawendą pościel.
          [4] Gorące promienie słońca zakuły mnie przez szyby w oknie. Uchyliłam lekko powieki i postawiłam stopy na drewnianej podłodze. Podeszłam do walizki w poszukiwaniu stroju. Finalnie założyłam szary T-shirt i szorty. Delikatnie się umalowałam i poprawiłam włosy. W stołówce, jadalni, jakkolwiek to pomieszczenie się nazywało, siedział już Zayn. Zabierając ze sobą talerz jajecznicy, przysiadłam się do niego.
        - Hej.- rzuciłam.
        - Cześć. Wyspałaś się ? -zapytał, biorąc gryza kanapki.
        - O dziwo tak. A ty ?- spytałam, radośnie się uśmiechając. Czułam, że ten dzień będzie dobry.
        - Niezbyt.-powiedział, pocierając dłonią kark i przygryzając wargę.
        - Hej wszystkim!- usłyszałam donośny głos Harrego. Sekundę później cała gromada przysiadła się do nas. Rozmawialiśmy przez około piętnaście minut, ponieważ Louis stwierdził, że już czas wyruszać. Chłopcy znieśli nasze walizki i wymeldowali nas. Znowu znalazłam się w zamkniętej przestrzeni czarnego samochodu razem z Zaynem. Może nie będzie tak źle...
       
         - Wreszcie!- niemal krzyknęłam, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Podekscytowana wyskoczyłam  z auta i zaciągnęłam się cudownym powietrzem Florydy. Ciepły wiatr lekko poruszał liśćmi palm. Rozprostowałam kości, przeciągając się i z uśmiechem wpatrywałam się w otaczający mnie krajobraz.
         - Witaj w Miami, kochanie.- usłyszałam głos Mulata, który położył dłoń na moim ramieniu.
         - Nie psuj chwili Malik!- odezwałam się z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
         - Ja jej nie psuję, ja ją jedynie uświetniam. - szepnął mi do ucha, po czym stanął naprzeciwko mnie.
         - No już, już gołąbeczki!- krzyknął Niall, podchodząc do nas razem z pozostałymi. Zoe rzuciła się na mnie z uściskiem. Zdecydowanie jej pogoda ducha mi zaimponowała
         - Chodźmy się zameldować.- oznajmił Louis, który ruszył z chłopakami do Boulevard North Holiday Apartments. Hotel umiejscowiony był zaraz przy plaży. Czy nie mogło być lepiej ? Prezentował się cudownie, był wysoki i nowocześnie wykończony. Kiedy weszłam do środka moje wrażenie spotęgowało się. Wszystko było idealnie. Hotelowy boy przywitał nas czarującym uśmiechem i poprowadził do pokojów, niosąc walizki. Oczywiście chłopcy sami poradzili sobie ze swoimi. Zoe weszła do pokoju z Louisem. Harry, Niall i Liam zniknęli mi z oczu, skręcając w boczny korytarz. Boy przekręcił klucz w zamku i popchnął drzwi, gestem zapraszając mnie do środka. Ogarnął mnie zachwyt. Idealnie białe ściany, gustowne, drewniane meble, kremowe zasłony, które fantastycznie komponowały się z pościelą na wielkim łóżku, no i co najważniejsze- widok zapierający dech w piersiach. Pchnęłam szklane drzwi, aby wejść na balkon. Mogłabym oddychać tym, co widzę, a to by mi wystarczyło. Usłyszałam ciche pochrząkiwanie, które wyrwało mnie z fascynacji. Ruszyłam w stronę mężczyzny w czerwonym uniformie i podałam mu kilka dolarów, które miałam w kieszeni.
        - W razie problemów, służę pomocą.- odparł i ciepło się uśmiechnął. Obrócił się w stronę drzwi, lecz zderzył się z brunetem. Mruknął ciche "przepraszam" i wyszedł.
       - Więc... jak podoba ci się nasz pokój? - zapytał Zayn.
       - On jest niesamowity, zresztą tak jak wszystko tutaj...czekaj. Co ty powiedziałeś? Nasz? Nasz pokój? - zapytałam, podnosząc ton. Zmarszczyłam brwi, wyczekując jego odpowiedzi.
      - No tak. Mamy razem pokój Hailey.-powiedział, wzruszając ramionami.
      - Zayn! Tu jest jedno łóżko! Dwuosobowe !- rzuciłam, wskazując na mebel.
      - I w czym problem ?- odparł niewzruszony.- Taak, w sumie mogłoby być jednoosobowe, byłoby ciekawiej.-bąknął rozbawiony.
     - Można to jakoś zmienić? - spytałam z nadzieją.
     - Przykro mi, wszystkie pokoje w hotelu są już wynajęte lub zarezerwowane.
     - A chłopaki? Mogę się z kimś zamienić...
     - Nie!-krzyknął.- Nie będę spać z którymś z nich w jednym łóżku.-odpowiedział, a ja opadłam zrezygnowana na przedmiot będący sprawcą tego całego zamieszania. Mulat zrobił to samo.
     - Skarbie, nie będzie tak źle, obiecuję.-powiedział, patrząc na mnie. A chciałam, aby ten wyjazd upłynął przyjemnie i bezproblemowo. Musze zachować zimną krew. Zayn to mimo wszystko miły chłopak. Doszłam do takiego wniosku, spędzając z nim tyle godzin na rozmowach. Więc to prawda, że przestrzeń samochodowa zbliża ludzi, ale w tym momencie mam ochotę wykopać go za drzwi. Może by tak spróbować spać na leżaku, znajdującym się na balkonie? Nagle do pokoju wparował Liam. Nie ukrywam, mógłby zapukać.
         - Malik! Zbieraj się! Jedziemy.- powiedział, po czym wyszedł. Zayn leniwie podniósł się z łóżka.
        - Będę wieczorem.- odparł.
        - A co mnie to obchodzi?- zapytałam, kiedy już opuścił pokój.
         
         - Wyglądasz oszałamiająco.- stwierdziła Zoe, oglądając mnie w moim nowym bikini. - Jestem świetnym doradcą.- dodała. Nie całą godzinę temu wróciłyśmy z "zakupów życia"-jak to ona określiła. Co prawda, ja oprócz stroju kąpielowego i dwóch sukienek nic nie wybrałam, ale brunetka definitywnie zaszalała. Dziewczyna poprawiała właśnie swój makijaż, a ja wkładałam nową sukienkę. Była biała, zwiewna z frędzlami. Wybierałyśmy się na imprezę na plaży. Jak to cudownie brzmi. Obie wsunęłyśmy sandały na stopy, co nie było w moim stylu. Zawsze nawet do eleganckich kostiumów zakładałam sportowe buty. Moja mama zawsze krytykowała to połączenie, ale nigdy specjalnie się tym nie przejmowałam.
[5]Muzyka uderzała we mnie całą mocą, gdy tylko wyszłam z hotelu. Błyszczące i migające światełka rozwieszone na drewnianych palach, przeszywały ciemność. Księżyc odbijał się w tafli oceanu, tworząc kolejne źródło światła. Suchy piasek przemieszczał się wraz z każdym podskokiem. Mocne uderzenia i gorące rytmy zagłębiały się we mnie, powodując lekkie ruchy moje ciała. Miałam wrażenie, że serce bije mi w takt basów. Tłumy tańczących młodych ludzi, całkowicie pochłonęły wydobywające się z głośników dźwięki. W powietrzu unosił się zapach alkoholu, który zaprowadził mnie pod sam bar. Zamówiłam Cosmopolitan, a przystojny blondyn z niebieskimi oczami podał mi go, mrugając okiem. Szybkim duszkiem wypiłam całą zawartość. Zoe zamówiła Martini. Wypiłyśmy kilka kolejek naszych napojów. Nie byłyśmy pijane, najwyżej lekko wstawione. Nie jestem znawcą w tych sprawach. Pierwsze dźwięki znanego, klubowego utworu atakowały nasze uszy, a Zoe rzuciła się na parkiet niczym dzikie zwierzę, co wyjątkowo mnie rozbawiło. Ruszyłam za nią. Z początku nieśmiało ją obserwowałam, lecz po chwili, alkohol lekko uderzył w moją głowę, która wysyłała sygnały do  ciała. Zaczęłam poruszać biodrami, podskakiwać, a ręce wyrzucałam w górę. Moje ruchy stawały się coraz śmielsze. Czułam na sobie spojrzenia mężczyzn. Po chwili zobaczyłam Louisa seksownie tańczącego ze swoją dziewczyną. Zostałam sama, ale nie przeszkadzało mi to. Kontynuowałam swój taniec. Kilku facetów zaczęło mnie otaczać, gwiżdżąc i klaskając w dłonie w rytm muzyki. Podchodzili coraz bliżej, co odrobinę mnie zaniepokoiło. Przymknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam, ich już nie było. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam ... Zayna popychającego jednego z nich. Podbiegłam do nich i starałam się odwrócić uwagę Malika, kładąc dłonie na jego ramionach.
          - Niech tylko któryś z was do niej podejdzie to dokończę to, co zacząłem!- krzyknął, po czym złapał mnie za nadgarstek i odciągnął w inne miejsce.[6]
         - Zayn! Ja chcę tańczyć!- odparłam, słysząc "What do you mean" Justina Biebera. Chłopak się uśmiechnął i przyciągnął do siebie, zbliżając nasze biodra. Ruszałam ustami, bezgłośnie wypowiadając słowa piosenki.
        - Czemu chciałeś ich pobić? -zapytałam.- I czemu przerwałeś ich taniec ze mną?- dodałam.
        - Bo mi się to nie podobało.-surowo odparł.
        - Nie podoba ci się, jak tańczę?- bełkotałam.
        - Nie, nie. To, że oni kręcili się  koło ciebie. Nie lubię się dzielić.-odpowiedział, a ja nie do końca zrozumiałam jego odpowiedź. - Ile wypiłaś? - zapytał.
        - Nie wiem. Szczęśliwi kieliszków nie liczą.- odezwałam się rozbawiona.
        - Czasu.- poprawił mnie.
        - Co?
        - Nic, nic. -odpowiedział, a jego ręce zjechały na mój tyłek. Nie usłyszałam żadnych sprzeciwów od mojej podświadomości...podświadomości zalanej połączeniem wódki, likieru, soku żurawinowego i soku z limonki. Po prostu dobrze się bawiłam. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on zacieśnił uścisk, ściskając lekko moje pośladki. Między nami nie było żadnej przestrzeni. Nagle poczułam, jak lekko przygryza płatek mojego ucha. Jego broda lekko mnie łaskotała, powodując cichy chichot. Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek, po czym zdecydowaliśmy opuścić imprezę. Zayn złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę hotelu. Nacisnął na guziczek przywołujący windę. Po kilku sekundach weszliśmy do niej. Chłopak stanął obok mnie, po czym gwałtownie się obrócił i przyparł mnie do ściany. Zaatakował moje usta, napierając na nie swoimi. Z początku zdezorientowana, zaczęłam odwzajemniać pocałunek. Nasze wargi poruszały się synchronicznie, aż do momentu, w którym dołączył jego język, przejmujący kontrolę. Jego dłonie spoczywały na mojej talii, a ja obejmowałam jego szyję. Drzwi windy rozsunęły się, kończąc namiętną chwilę, a nam ukazała się starsza pani w piżamie. Zniesmaczona pokręciła głową. Pominęłam fakt, że to trochę dziwne,że ta kobieta nie śpi o tej porze. Skierowaliśmy się w milczeniu w stronę apartamentu. Podeszłam do okna, oglądając rozciągająca się za nim nocną panoramę Miami. Chwilę te szybko zakończyły silne dłonie na moich biodrach, które mnie obróciły. Spojrzałam głęboko w miodowy ocean tęczówek Mulata.
        - Nie dokończyliśmy, skarbie.- wyszeptał, wpijając się w moje usta. Pocałunek z każdą chwilą się pogłębiał, a zanim się zorientowałam, leżeliśmy na łóżku. Chłopak opierał swój ciężar na prawym łokciu. Jego dłonie niebezpiecznie wędrowały po moim ciele, aż dotarły do brzegu sukienki. Zaczął ją powoli podwijać, odsłaniając udo, a ja obudziłam się z transu. Położyłam dłonie na jego torsie i odepchnęłam go.
      - Nie, Zayn.- westchnęłam.
      - Dlaczego, kochanie?- zapytał, odrywając się.
      - Po prostu nie.- odpowiedziałam i uwolniłam się z jego uścisku. Przecisnęłam się pod nim i zamknęłam w łazience. Usłyszałam tylko kroki i trzask drzwi, przez który lekko podskoczyłam. Wyszedł. Zrzuciłam z siebie ubrania i udałam się pod szklaną kabinę. Wycisnęłam na dłoń owocowy żel i rozprowadziłam go po ciele, zmywając brudy dzisiejszego dnia. Dlaczego dałam mu się pocałować? To pytanie krążyło po moim umyśle, mimo iż odpowiedź była tak banalna- bo chciałam. Co więcej, podobało mi się to, ale jednocześnie nie chciałam pozwolić na nic więcej. Może osobowość Zayna odbiega od tego, co przekazała mi Zoe? Moja głowa nieznośnie pulsowała, jakby domagała się spokoju. Wyszłam z kabiny po 30 minutach i owinęłam się miękkim ręcznikiem. Nawet prysznic nie zmył ze mnie niepokoju. Złożyłam koszulę nocną i wyszłam z łazienki. Chłopaka wciąż nie było, a we mnie formowały się kolejne obawy. Martwię się o niego?
Zgasiłam światła i wsunęłam się pod miękką pościel. Próbowałam zasnąć, lecz bezskutecznie. Czas bezlitośnie wolno płynął. Zegar na ścianie wskazywał 2:56. Nie ma go około godziny. Nagle usłyszałam, lekkie uderzenie w drzwi i ciche przekleństwo. Wrócił. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego.
     - Gdzie byłeś ?- cicho zapytałam, zakładając zbłąkany kosmyk włosów za ucho.
     - Czemu pytasz?- spytał, zsuwając ze stóp swoje buty.
     - Bo jestem ciekawa. Martwiłam się. - czy ja to naprawdę powiedziałam? Mimo, iż była to prawda, nie chciałam, aby wyszła z moich ust.
     - Niepotrzebnie. Byłem u Melanie.- odparł chłodno.
     - Kim jest Melanie ?
     - Mieszka piętro wyżej.- odpowiedział z wyrytym nikłym uśmieszkiem, znikając za drzwiami łazienki.
No tak... w Miami jest wiele dziewczyn.



     

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział VI

                             - Daj spokój, mam tego dość. - odparłam, opadając na miękką pościel.
                             - Wiem, totalny z niego dupek.- prychnęła Zoe, siadając naprzeciwko mnie. Minęło 14 godzin, a ja wciąż myślę o słowach Zayna . Pewnie większość osób zignorowałoby sprawę i nie zareagowałoby tak emocjonalnie... ale nie ja. Nieraz przeklinałam swoją wrażliwość, która nigdy nie była mi na rękę. Mama zawsze mi powtarzała, jak idealna, grzeczna czy przyzwoita muszę być, może dlatego wszelkie słowa krytyki tak mnie ranią. Tym  bardziej, że Zayn nie miał żadnego powodu, aby tak mówić, a jednak zdecydował się na zrobienie ze mnie kozła ofiarnego.
                            - Dzwonił do ciebie?- spytała brunetka. Nie odpowiedziałam jej, tylko sięgnęłam po telefon i podałam jej go. Na wyświetlaczu widniał napis:
Nieodebrane połączenia: 7 od: Zayn
Wiadomości: 3 od: Zayn
Hailey odbierz!
Proszę Cię, musimy porozmawiać.
Odbierz kurwa!!!
                           - Nieźle. Chyba mu zależy.- odpowiedziała, podnosząc wzrok z komórki na moją twarz. Czy ona mówi poważnie? Ja mam nieco inne wyobrażenie chłopaka, któremu zależy na dziewczynie.
                           - Żartujesz sobie. Nie chcę z nim gadać, ani go widzieć.- westchnęłam, posyłając jej pewne spojrzenie. Czując wibracje na łóżku, chwyciłam za telefon i...
Sama tego chcesz. Za chwilę będę.
                           - Zoe - wykrztusiłam nieco głośniej, pokazując jej treść sms-a.
                           - Prędzej czy później i tak się zobaczycie i będziecie musieli porozmawiać, nie zachowuj się jak dziecko.- powiedziała, starając się, aby ton jej głosu zabrzmiał przyjaźnie.
                          - Nie zamierzam tego robić.- oznajmiłam, gestykulując rękami.
                          - Zamierzasz go unikać?- zapytała, unosząc brwi.
                          - Może i tak, chcę mieć od niego spokój, tylko miesza mi w głowie.
                          - Mówiłam ci, jaki jest Zayn, czasem dziwnie się zachowuje. Jest okej, inaczej nie przyjaźnilibyśmy się. Mimo wszystko naprawdę można na niego liczyć, ale często popełnia błędy, których nie do końca jest świadomy.- zakomunikowała mi Zoe.
                          - Jeszcze kilka dni temu było w porządku. Rozmawialiśmy, opowiadał mi o swojej przeszłości, rodzinie... dobra, dobra, dlaczego go tak bronisz ?- spytałam, przechylając głowę w bok.
                          - Naprawdę? On tak rzadko... praktycznie w ogóle nie porusza tego tematu. Mnie nigdy nie opowiadał o rodzinie i ja go nie bro- jej wypowiedź przerwał dzwonek do drzwi. Po chwili po mieszkaniu rozległo się głośne pukanie. Wzdrygnęłam się i zeskoczyłam z łóżka, na co Zoe lekko zachichotała.
                        - Nie wpuszczaj go, dobrze? Obiecujesz?- wypaliłam, wpatrując się w nią. Ona jedynie skinęła głową, kładąc dłoń na moim ramieniu, po czym odeszła. Usłyszałam otwieranie drzwi i ciężkie kroki. Co? Zoe, nie tak się umawiałyśmy! Jak ona mogła? Gwałtownie wzrosło mi ciśnienie. Czy ja się czegoś bałam? Przysięgam, jeśli tylko dorwę tę brunetkę to...mój wewnętrzny monolog został przerwany przez Zayna wchodzącego do mojego pokoju. Mentalnie wykonałam znak krzyża i usiadłam na łóżku. Chłopak zamknął drzwi i przykucnął przy mnie.
                        - Hailey...ja... tak mi głupio, nie powinienem tego powiedzieć. My, my musimy porozmawiać.- powiedział, starając się być delikatnym. Nie dam się na to nabrać. Denerwują mnie nieustanne kłótnie samej z sobą. Jedna część go broni, druga krytykuje. Doszłam do wniosku, że pora zakończyć te gierki.
                        - Chcesz rozmawiać z taką pieprzo- chciałam dokończyć, jednak nie było mi to dane.
                        - Przestań! To, co powiedziałem, było głupie. Byłem lekko pijany, jarałem i byłem wkurzony na cie... na Harrego- wybełkotał, wciąż mi się przypatrując.
                        - Dlaczego byłeś na mnie wkurzony? I nie zaprzeczaj, wiem, co chciałeś powiedzieć.- odezwałam się, na co Zayn zareagował długim westchnięciem.
                        - Dobra! Wkurzyło mnie to, że kurwa usiadłaś na kolanach Harrego przytulał cię i ... nie odwzajemniłaś pocałunku.- powiedział, a jego oczy zwęziły się, powodując u mnie ciarki.
                       - Ty ...ty jesteś zazdrosny ?- niepewnie zapytałam.
                       - Co? Nie!- wypalił jakby oburzony. Nie jestem pewna, ale jego odpowiedź mnie rozczarowała. To tak jakbym nie była warta jego zazdrości. Może powinnam się cieszyć, że zwrócił na mnie uwagę? Może jestem kolejną naiwną dziewczyną przewijającą się przez jego porywające i ekscytujące życie.
                       - A co do pocałunku... czego ty oczekujesz? To byłą tylko głupia gra, niczego nie musiałam.- zadeklarowałam.
                       - Przestań- rzucił rozbawiony- To tylko pocałunek, a ty zachowujesz się jak zwykła...
                       - Pieprzona cnotka?
                       - Nie, nie to miałem do cholery na myśli!- powiedział, po czym gwałtownie wstał i oparł się o ścianę, zamykając twarz w dłoniach. Nie wiem czemu, ale powtórzyłam jego zachowanie i po sekundzie stałam już przed nim. Wykorzystał to i złapał mnie lekko za nadgarstki.
                      - Hailey... ja... naprawdę tak mi głupio. Zdaję sobie sprawę, jaki cholerny dupek ze mnie, że tak upokorzyłem dziewczynę. Żałuję, że nie przełknąłem swojej męskiej dumy po tym nieudanym pocałunku. Jeszcze ten alkohol... Naprawdę mi na tobie zależy i nie chcę cię stracić, nie chcę, żebyś mnie unikała, a co gorsza nienawidziła. Przepraszam... przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wiem, wiem, dopiero co cię przepraszałem, za sytuację w klubie, a teraz znowu zachowuję się jak skończony idiota. Ty mi wybaczyłaś, ale wiedziałem, że i tak masz w sobie jakąś urazę. Jestem popieprzony, ale nic na to nie poradzę.- powiedział, głęboko wpatrując mi się w oczy.
                       - Nie jesteś popieprzony.- odezwałam się prawie niesłyszalnie. Jego słowa chyba do mnie dotarły, wydawały być się szczere. Mógł po prostu olać mnie i nie przejmować się tym, jak się czuję.Nie wiem, co on ze mną robi, ale czuję się jak bezbronne dziecko. Wiem, że później będę żałować i wiem, że w tym momencie przekreśliłam wszystkie swoje postanowienia. Zayn przybliżył się do mnie o krok.
                      - Skoro nie jestem popieprzony, to dobrze, kiedy jestem tak blisko ciebie?- zapytał lekko ściszonym głosem. Nic nie odpowiedziałam, tylko popatrzyłam na niego, przygryzając dolną wargę. Jego twarz znowu przybliżyła się o kilka centymetrów. Poczułam małe łaskotanie w brzuchu, cóż... przyjemne uczucie. Z każdą sekundą nasz kontakt wzrokowy stawał się intensywniejszy.
                      -W-w porządku.- szepnęłam i dostrzegłam cień uśmiechu przebiegający przez jego twarz. Z bliska wydawała się jeszcze bardziej idealna. Słyszałam jego oddech, kiedy mi akurat brakowało tchu. Emocje także są niewiarygodnie męczące. Wciąż trzymał moje nadgarstki i lekko pocierał je kciukami. Zbliżył się o kolejne kilka centymetrów. O kilka za dużo...
W tym momencie do pokoju wparowała Zoe. Kimkolwiek jesteś, dzięki ci za jej przysłanie. Na twarzy brunetki malowało się zaskoczenie. Ja natomiast, byłam bardziej czerwona niż londyński Routemaster.
                    - Ja przep-przepraszam zrobiło się cicho i... myślałam, że się pozabijaliście. To ja już...- powiedziała, złączając usta w cienką linię i opuściła pokój. Spuściłam wzrok i odeszłam od Zayna. Mogłam usłyszeć jego cichy chichot. Tak go to śmieszy? Podszedł do biurka i chwycił w palce mały skrawek papieru. Znów miałam okazję usłyszeć jego śmiech. Chodzi o mnie? Jeśli tak, ma bardzo specyficzne poczucie humoru.
                     - Umówisz się z nim? - odwrócił się w moją stronę, ukazując paragon z kawiarni, na którym widniał numer telefonu tego kelnera. No tak! Kompletnie o nim zapomniałam, nie musiałam się długo zastanawiając nad powodem.
                     - Nie twój interes.- parsknęłam. Starałam się utrzymać na nim spojrzenie, ale wywierał na mnie taką presję... nie mam pojęcia dlaczego. Po prostu ten wzrok mnie przytłaczał, Jego oczy lekko się zwęziły, potęgując efekt. Jeszcze godzina z nim, a wyląduję w szpitalu.
                    - Spokojnie, kochanie, nie musisz być taka zadziorna.- uśmiechnął się szeroko.-W sumie nie, to nawet fajne.- dodał. Z nim naprawdę jest coś nie tak, przysięgam. Przebywając z nim czuję się jak na emocjonalnym rollercoasterze.- Mogę się założyć, że to jakiś frajer.- wypalił.
                   - Bo chce się ze mną umówić?- powiedziałam. Trochę zabolało...
                   - Nie. Cholera nie! Nie o to mi chodziło. Tylko to żałosne podrywać dziewczyny, zapisując swój numer na paragonie.- odpowiedział.
                   - Czyli uważasz, że lepiej podrywać dziewczynę tańcząc z nią w klubie, a następnie zostawić ją bez słowa?
                   - Czyli sugerujesz, że cię podrywam?- spytał, zadziornie się uśmiechając. Zaraz zedrę mu ten uśmieszek. Skupiłam się na swoich palcach, skanując lekko zdarty kolor paznokci. Poczułam, jak materac lekko się ugina. Chłopak usiadł obok mnie. "Hailey zachowaj stoicki spokój"- powtarzałam w myślach.       
                 - Nie. To taki przykład.-westchnęłam.
                 - Cóż, taki chłopak to z pewnością dupek.-odparł.
                 - Oh, trafne spostrzeżenie i jednocześnie niska samoocena, panie Malik.
                 - Więc mówiłaś o mnie. Sugerujesz, że cię podrywam.- kąciki jego ust się uniosły.
                 - Nie, ja nie...
                 - Daj spokój, ja nie podrywam dziewczyn, sama do mnie przyjdziesz, kochanie.
                 - Kutas- mruknęłam.
                 - Mówiłaś coś może?- zapytał, chwytając mój podbródek między palec wskazujący, a kciuk. Mimo obaw spojrzałam mu w oczy i... nie było aż tak źle. Nie było w nich furii.
                - Nie licz na to.-syknęłam, odsuwając jego dłoń.
                - Przed chwilą się pogodziliśmy, nie psuj wszystkiego Hailey.
                - To ty psujesz. Odpuść sobie te gierki złego chłopca...
                - Może buziak na zgodę?- zapytał, formując usta w dzióbek.
                - Pieprz się.-odpowiedziałam, popychając go, przez co opadł plecami na łóżko.
                - Tylko z tobą.- objął mnie rękami w talii i pociągnął za sobą. Zaczął mnie łaskotać.
                - Nie, nie ! Zaynn, błagam nie!- dławiłam się powietrzem, śmiejąc się i jednocześnie mówiąc. Chłopak ignorował mnie i kontynuował tortury.
                -Przestań! Zrobię wszystko, tylko przestań!-krzyczałam. Jego dłonie oderwały się ode mnie. Przeniósł je na obie strony mojej głowy.
               - Zgoda. Coś wymyślę.
               - O czym ty... aaa, to tylko mi się wymsknęło.- broniłam się.
               - Przykro mi kochanie, za późno. Chyba że chcesz to chętnie jeszcze cię podenerwuje-odparł.
               - Obawiam się, że już dzisiaj wyczerpałeś limit.- westchnęłam. Położyłam dłonie na jego torsie. Na początku moim zamiarem było odepchnięcie go, ale kiedy poczułam jego twarde mięśnie, zapomniałam o tym, co zamierzałam. Jego klatka piersiowa lekko się unosiła i opadała. Moje dłonie powoli wędrowały po jego ciele, a on zaczął ciężej oddychać. Czułam, jak lekko się napina i przymyka oczy. Kiedy po chwili zorientowałam się, co robię, oderwałam się od niego i odepchnęłam go. Opadł zaraz obok mnie. Był zdezorientowany, ale się uśmiechał. Co też we mnie wstąpiło? Natychmiast zeszłam z łóżka.
             - Będę się zbierał. Do zobaczenia.- posłał mi przyjazne spojrzenie, wstał i wyszedł. Odetchnęłam głęboko. Poczułam rozlewającą się po moim ciele ulgę.

Minęły trzy dni od mojego, ostatniego spotkania z Zaynem. Dzwonił dwa razy, ale postanowiłam ignorować połączenia. Nie mam pojęcia czemu, ale sądzę, że odrobina dystansu nikomu nie zaszkodzi. Niech palant wie,że nie jest w centrum świata. Kilka razy był u nas w mieszkaniu, razem z resztą ekipy, ale nie zastali mnie. Dużo czasu spędzałam z Shirley. Bardzo cieszyło mnie to, że mam jakiś kontakt ze starymi znajomymi. Z Zoe wyraźnie zbliżyłyśmy się. Często rozmawiamy, a tematy stają się coraz bardziej prywatne. Siedziałyśmy na sofie, rozmawiając i śmiejąc się. Z mikrofalówki uciekło ciche brzdęknięcie, informujące o przygotowaniu pizzy. Słysząc pukanie do drzwi, dziewczyna automatycznie podeszła do nich. Wychyliłam się z kuchni i ujrzałam trzy znane mi postacie: Harry, Zayn i Louis. Niechętnie ruszyłam do nich i przywitałam się grzecznie. Postawiłam pizze na stoliku, a chłopcy od razu się za nią zabrali. Cóż... no trudno.
              - A więc, dziewczyny mamy dla was propozycje.-powiedział Lou.
              - O co chodzi?- zapytałam.
              - Jedziecie z nami do Miami!- krzyknął Harry.
              - Co?- zapytałyśmy z Zoe równocześnie.
              - Musimy załatwić kilka biznesowych spraw. Biorę cię ze sobą, skarbie. Hailey, chcemy, żebyś także pojechała.- odpowiedział Louis, obejmując brunetkę ramieniem.
              - Nie sądzę, że to dobry pomysł...- westchnęłam. Znając moje życiowe fatum ten wyjazd nie skończy się dla mnie przyjemnie.
              - Daj spokój, my zajmiemy się swoimi sprawami, a wy dziewczyny odpoczniecie.-powiedział Mulat. Chwila... On tam pojedzie. To ja stanowczo podziękuję...
              - Nie, nie. Ja zostanę.- odpowiedziałam, mentalnie waląc dłonią w czoło, ponieważ nie mogłam wymyślić żadnego konkretnego powodu.
             - Hails będzie cudownie! Zakupy, plaża...zakupy. Spędzimy razem tyle czasu.- odparła Zoe, podchodząc do mnie z błagalnym wzrokiem.
             - No...dobra.-powiedziałam, a dziewczyna rzuciła się na mnie, obdarzając mocnym uściskiem. Zaśmiałam się, widząc jej radość, a wyjazd do Miami... brzmi kusząco. Nigdy tam nie byłam, a seriale telewizyjne i pocztówki od cioci Elizabeth ciągle uświadamiały mnie o tym, jak to miejsce jest wyjątkowe. Pieprzyć Malika i jego humorki. 
          - Świetnie. Chwytajcie za walizki. Jedziemy tam na trzy lub cztery dni. Wyjeżdżamy...- Lou podniósł nadgarstek, wpatrując się w zegarek. Wyglądał na drogi, jak na moje fachowe oko. Uniósł brodę do góry, szepcząc jakieś liczby- 12 godzin.-powiedział. Nie zastanawiając się, rzuciłyśmy się w pogoń. Po godzinie uważałam, że spakowałam wszystko. Znając życie, z pewnością czegoś zapomniałam. Będąc na miejscu, muszę kupić jakiś strój kąpielowy, bo ten, który mam obecnie przypomina bardziej dziecięce body. Przeszło mi przez myśl,żeby poinformować mamę o wyjeździe, ale ta myśl odeszła tak szybko, jak przyszła. Raczej nie wykaże tym zainteresowania, więc nie zamierzam jej zawracać głowy. A ja... ja zamierzam się świetnie bawić.