piątek, 12 sierpnia 2016

Rozdział XI

                   
               - Nie! - krzyknęłam przeraźliwie, kiedy zostałam gwałtownie popchnięta na drzwi. Klamka boleśnie wryła się w moje plecy, bez wątpienia pozostawiając po sobie ślad.
               - Czemu udajesz taką niedostępną? -wychrypiał, kurczowo ściskając moje nadgarstki. Zaciskałam zęby z bólu i z wszystkich sił starałam się go odepchnąć.
               - Daj mi spokój. - westchnęłam wyczerpana. Nie miałam wystarczająco energii nawet, aby ponownie krzyknąć.
               - Mogę podarować ci wszystko, oprócz spokoju. -powiedział, jeszcze mocniej przyszpilając mnie do drewnianej powłoki. Na jego ustach malował się szelmowski uśmieszek, który przyprawiał mnie o dreszcze.
             - Daj mi do cholery to zapalić i odsuń się.
             - Powiedziałem już coś. Wiesz o tym, że wszystko ma swoją cenę. - odparł, przybliżając swoją twarz do mojej. Obróciłam głowę w bok, co wywołało u niego grymas na twarzy. Roześmiałam się głupkowato, co jedynie pogorszyło moją sytuację. Chłopak złapał mnie z podbródek i skierował w jego stronę. W tym momencie spoważniałam. Patrząc na jego oczy, czułam jakby oblewał mnie zimny pot.
            - Dobra, nie chcę już nic.
            - Teraz ? Teraz się wycofujesz?
            - A co, do cholery, podpisałam jakiś cyrograf z diabłem?- korzystając z chwili jego nieuwagi odepchnęłam go. Upadł. Chwila mojego tryumfu nie trwała jednak długo, gdyż ciemnowłosy pociągnął mnie za sobą. Skutek tego nie okazał się miły. Niefortunnie uderzyłam głową o stolik kawowy. Fala bólu rozlała się po po moim ciele, a ciemność powoli następowała, mocno ściągając moje powieki w dół.
     
         - Hailey! Otwiera oczy!- słyszałam głosy, krążące nad moim ciałem. Rzeczywistość powoli malowała się przede mną. Wydałam się siebie cichy jęk, kiedy próbowałam rozprostować kończyny. Gdy tylko udało mi się całkowicie otworzyć powieki, zobaczyłam Zoe i Louisa.
         - Co się stało? Boli cię coś?- zapytała dziewczyna ze zdenerwowaniem na twarzy.
         - Nie...chyba nie-  wymruczałam zmęczona. Czułam się wyczerpana i trochę bolała mnie głowa, to wszystko.
         - Może trzeba ją zawieźć do szpitala na badania?- brunetka zwróciła się do chłopaka.
         - Nie, ja...ja pójdę po prostu spać, nic mi nie jest.- odpowiedziałam, kiedy niezgrabnie podnosiłam się z kanapy, na której ktoś mnie prawdopodobnie położył. Automatycznie poczułam nieprzyjemne zawroty głowy, przez które omal nie wpadłam na futrynę drzwi. Zoe i Louis obserwowali mnie ze współczuciem. Marzyłam tylko, by zapomnieć o bólu, o wszystkim. Sen przyszedł od razu.

         Obudziłam się, Nie chciałam tego tak bardzo i miałam nadzieję,że to nigdy nie nadejdzie. Przyszedł moment, kiedy trzeba zmierzyć się z rzeczywistością. Jak na zawołanie do mojej głowy napłynęły niepełne wspomnienia ze wczorajszego dnia. Zayn, demolka, narkotyki, jego natarczywość... Sfrustrowana przymknęłam powieki, a kiedy je otworzyłam, jednocześnie uwolniłam potok łez.
"Słaba, słaba, słaba"- nabijała się ze mnie podświadomość, która od pewnego czasu jest moim wrogiem. Ale nie będę się z nią spierać, taka właśnie jestem. Całe życie wierna swoim zasadom. Nikt nie zdołał mnie nakłonić nawet do jednego papierosa. On jeden, jedyny...zniszczył wszystko, Każdą cząstkę mnie, która chociaż trochę uświadamiała mnie o tym,że jestem jeszcze coś warta. Zburzył cały mur moich wartości. W ciągu tych kilku tygodni zrobiłam więcej głupot, niż przez te dziewiętnaście lat nędznego życia. Nawet nie było warto. Teraz wiem, że najtrudniej jest walczyć o samą siebie. Jestem zwykłym magnesem na nieszczęścia, jeśli samego Zayna Malika ochrzcić by nieszczęściem w czystej postaci. Ciche pukanie spowodowało, że szybko starłam łzy z policzków i wzięłam głęboki oddech.
         - Hailey. może nie jesteś w nastroju, ale jak najszybciej muszę się dowidzieć, co się wczoraj wydarzyło.- w progu pojawiła się Zoe, a zaraz potem Louis. Brunetka podeszła do mnie i podała szklankę wody i tabletkę. Bez zbędnych pytań, wzięłam lek.
         - Chcesz wiedzieć co się stało? Wykorzystał mnie, aby urządzić sobie tanią rozrywkę z niedoświadczonej dziewczyny. Zdemolowaliśmy jakiś budynek, naćpał mnie, przyciskał do ściany, chciał pocałować... nie wiem czy coś jeszcze, bo nic już nie pamiętam i cholernie boli mnie głowa.- wydusiłam z siebie i popatrzyłam w zaszokowane oczy dziewczyny.
         - Zabiję go!- wysyczał Louis, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Nie miałam ochoty reagować, niech się dzieje co chce. Zoe po kilkunastu sekundach wciąż milczała. Wygrzebałam się z pozwijanej pościeli i bez słowa ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam to, co miałam na sobie  weszłam do szklanej kabiny. Wybrałam zimną wodę, do której z początku trudno było się przyzwyczaić. Po kilku minutach zaczęłam się rozluźniać. Kiedy opuściłam pomieszczenie, Zoe wciąż czekała w mojej sypialni. Natychmiast obróciła głowę w moją stronę.
        - Powiedz mi, skoro Zayn był z tobą, to czemu nie zastaliśmy go tutaj, kiedy wróciliśmy?- zapytała, podnosząc się. Szczerze nawet nie zastanawiałam się nad tym.
       - Pewnie dupek przestraszył się,że zrobił mi krzywdę i uciekł, zostawiając mnie. -prychnęłam, wycierając mokre włosy.
       - Jak to zrobił krzywdę?- spytała, marszcząc brwi.
       - Nie pamiętam dokładnie, jak to było. Ale pociągnął mnie i upadłam. Później przypominam sobie tylko was. A co Lou ?
       - Poszedł pogadać z Zaynem. O ile się skończy na gadaniu.- odpowiedziała, posyłając mi smutne spojrzenie.- Tak mi przykro Hailey.- zaczęła, jednak przerwałam jej ruchem dłoni.
       - Nie, nie potrzebuję tego. Dziękuję, ale to zbędne.- odpowiedziałam, uśmiechając się cierpko. Wysuszyłam włosy, wcisnęłam na siebie ciasne jeansy i założyłam zwiewną koszulę, po czym opuściłam mieszkanie, ze łzami w oczach. Mam nadzieję, że czuje mój ból.