- Trzymaj.- podał mi ją.- Wypij, rozluźnisz się. - powiedział, a kąciki jego ust uniosły się.
Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Oh, a więc zawsze wozisz ze sobą alkohol, kiedy jedziesz autem? To takie dojrzałe i w ogóle nielekkomyślne pić w trakcie jazdy, Zayn.- prychnęłam i zaczęłam czytać etykietę butelki.- No i jest w połowie pusta.- dodałam, uśmiechając się surowo.
- Widzisz kochanie, to ta różnica między nami, dla mnie jest w połowie pełna. Oh...- zaczął, naśladując mój głos.- i nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja proponuję ją tobie, sam nie piję w tym momencie.- odpowiedział, wciskając jakiś guzik, a po chwili auto wypełniła smętna melodia.
- Nie dziękuję.- rzuciłam.
- Daj spokój. Pamiętasz naszą rozmowę? Po prostu się rozluźnij i nie zgrywaj takiej świętej, którą w rzeczywistości nie jesteś.- powiedział z nutą rozbawienia w głosie. Nie mam pojęcia, czy chciałam pokazać coś sobie czy jemu, ale chwyciłam mocno za butelkę, odkręciłam ją i przechyliłam. Jej zawartość powoli wypełniała moje gardło, a zanim się zorientowałam, wypiłam kilka sporych łyków.
- Dobra dziewczynka.- mruknął Zayn.- A teraz podaj. - sięgnął ręką w moją stronę, lecz odtrąciłam ją.
- Jeszcze tego brakuje, żebyś nas pozabijał, Malik.- powiedziałam i ponownie przywarłam ustami do Szkockiej. Nigdy jej nie piłam, więc jej lekko gorzkawy smak wywołał grymas na mojej twarzy. Potrząsnęłam głową i schowałam butelkę do schowka, by powstrzymać coś, co namawia mnie do skosztowania jej kolejny raz. Niestety, Zayna nie wepchnę do schowka. Musiałam mu przyznać rację, rozluźniłam się i nieco uspokoiłam. Z każdą chwilą czułam się lepiej. Po około dziesięciu minutach samochód zatrzymał się, a muzyka całkowicie ucichła.
- No to jesteśmy.- rzucił i wysiadł z pojazdu. Ponowiłam jego ruchy. Rozejrzałam się po okolicy i nie byłam w stanie stwierdzić, gdzie się znajdujemy. Za nami rozciągał się w nieskończoność las, a na wprost widziałam mały dom lub magazyn. Trudno było mi to ocenić w panującej ciemności, przez którą przebijał się jedynie blask księżyca. Zachichotałam, widząc jak Zayn potknął się o własne nogi, podchodząc do bagażnika. Otworzył go i wyjął z niego dwa kije bejsbolowe i małą torbę. Podrzucił jeden z nich i ponownie złapał w dłoń, szeroko się uśmiechając.
- Trzymaj.- rzucił go w moją stronę.
- Więc... zabijamy się nawzajem?- zapytałam, śmiejąc się.
- Nie tym razem. Chodź.- złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę bramy. Przerzucił przez nią torbę i kije. Wdrapał się na metalowe belki i przeskoczył przez nią bez żadnego potknięcia.- Dobrze Hailey, teraz musisz się wspiąć i przeskoczyć. To proste. W razie czego, złapię cię.- powiedział. Wzruszyłam ramionami i wykonałam jego polecenie. Pech chciał, że zahaczyłam swetrem o pręt i rozerwałam niebieski materiał. Nie mogłam nic na to poradzić, że śmiech wydobył się z moich ust. Chłopak przewrócił oczami i podał mi kij.
- Co będziemy robić?- w końcu zapytałam, nie wiem czemu, ale bałam się jego odpowiedzi.
- Widzisz, to miejsce tego gnoja. - westchnął i przygryzł dolną wargę.- Zrobił coś, co było nie fair i coż... wkurzył mnie.- odparł. Nagle chłopak uklęknął przed drzwiami, wyjął z torby jakieś narzędzie i zaczął męczyć się z zamkiem. Po chwili usłyszałam coś w rodzaju pęknięcia. Zayn prychnął i stanowczo kopnął drzwi. Moim oczom ukazało się duże pomieszczenie, nie wyróżniające się niczym szczególnym. Ruszyłam za chłopakiem, kiedy ten obrócił się i pochylił nad moim uchem.
- Zaczynamy.- szepnął. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, kiedy zamachnął się i z całej siły uderzył w wielkie lustro, które roztrzaskało się na miliony kawałków. Pokój wypełnił się moim krzykiem i śmiechem Mulata. Zakryłam dłonią usta i spojrzałam zaskoczona na mojego towarzysza. - Rób to, co ja.- powiedział i podszedł do komody, wyrzucając z niej wszystkie szuflady i rozrywając, znajdujące się w nich dokumenty. Przekręciłam w dłoni kij bejsbolowy i zdezorientowana przygryzłam wnętrze policzka. Tysiące myśli rozrywały mi głowę. Mój umysł był pełen wspomnień. Aresztowanie taty, krzyk mamy, uśmiech Thomasa, Daniel z walizkami, wyśmiewający mnie Zayn. Warknęłam i z całych sił uderzyłam w regał, łamiąc jego półki. Sięgnęłam po grubą książkę z twardą okładką i cisnęłam nią w okno. Obejrzałam się za siebie, by dostrzec zdziwioną twarz Zayna. Przypatrywał mi się jeszcze przez chwilę, aż w końcu szeroko się uśmiechnął i wrócił do swoich działań. To jeszcze bardziej zachęciło mnie do wyrzucenia z siebie całej złości, która przez miesiące kłębiła się we mnie. Złapałam za długą zasłonę i pociągnęłam za nią, wyrywając ją z karniszem. Moim ciałem rządziło nieznane mi uczucie. Dałam upust wszystkiemu. Serce biło mi jak oszalałe. Poziom adrenaliny wzrastał z każdą sekundą. Chwytałam za szklane naczynia i rozbijałam je o ścianę, upajając się każdym trzaskiem. Wszystkie moje działania były potęgowane ilością alkoholu w mojej krwi. Dobry Boże przebacz mi, ale pomyślę o tym jutro. Rozrywałam plakaty i niszczyłam obrazy. Zayn wyjął z torby puszki sprayu. Rzucił jedną w moją stronę. Potrząsnęłam nią i rozpoczęłam mazanie niezidentyfikowanych rysunków na ścianach. Byłam w kompletnym amoku, lecz chwilę później szewska pasja zamieniła się w zwykłe podniecenie i radość. Po kilku minutach chłopak podszedł do mnie i złapał lekko za ramię.
- Hailey, wystarczy, zbieramy się.- powiedział, po czym pociągnął mnie w stronę wyjścia. Ponownie wspięłam się i wyskoczyłam przez bramę. Obróciłam się i zobaczyłam, że Zayn nie zamierza wrócić. - Poczekaj chwilę. -rzucił i podbiegł do małego garażu, znajdującego się obok domu. Uporanie się z zamkiem zajęło mu zaledwie chwilę. Do moich uszu dobiegł dźwięk roztrzaskującego się szkła. Podbiegłam bliżej i ujrzałam Mulata, który swoim kijem niszczy dość drogo wyglądające auto. Nie oszczędzał sił. Nagle usłyszeliśmy donośny alarm wydobywający się z auta. Zayn z kamienną twarzą skierował się w moja stronę i sekundy później otwierał już drzwi swojego pojazdu.
-Wsiadaj szybko.- powiedział, a ja bez chwili namysłu wślizgnęłam się do środka. Chłopak odjechał z piskiem opon.
- Co my właśnie zrobiliśmy?- zapytałam zarówno siebie, jak i jego, przeczesując drżącymi dłońmi włosy. Rozumie, nagle się odezwałeś? Alkoholu, wyparowałeś?
- Nie czujesz tego? Ja na twoim miejscu byłbym dumny. Pierwszy wybryk, co? - odparł zadowolony, wpatrując się w drogę. - On zasłużył. Właściwie, byłem zbyt łaskawy.
- Co zrobił?- wypaliłam.
- To z nim przegrałem ten wyścig. Wiem, że oszukiwał, bo jest pieprzonym idiotą. Nie ma pieniędzy na dobre auta, a sam jest zbyt beznadziejny, by wygrać. Majstrował przy moim samochodzie.- powiedział, utrzymując cały czas tę samą prędkość. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Nie rozumiem tego świata. To inna przestrzeń umysłu, odrębny stan. Zbliżam się do niego małymi krokami, wnikam głębiej. Mimo niepewności, czasami to lubię, czasami wręcz się boję. Nagle samochód zatrzymał się, Zayn wysiadł i otworzył moje drzwi, zachęcając mnie do wyjścia. Przeniosłam stopy na ziemie i rozprostowałam kości. Mój wzrok powędrował do chłopaka podążającego przed siebie. Nic nie mówił, więc uznałam, że chciał, abym podążała za nim. Przystaliśmy na niewielkim mostku. Zayn oparł się plecami o pokrytą rdzą, metalową barierkę. Byliśmy w jakimś magicznym miejscu. Panowała idealna cisza, przeplatana jedynie szumem strumyka pod nami. Woda cudownie lśniła w świetle księżyca.
- Weź głęboki wdech i uspokój się trochę. Jesteś bezpieczna.- powiedział obojętnie i sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął paczkę papierosów. Po chwili końcówka jednego z nich tliła się między jego smukłymi palcami.
- Nie pal, to okropny nałóg- wycedziłam, na co on jedynie prychnął i popatrzył na mnie. Po krótkiej chwili intensywnej wymiany spojrzeń, Zayn zrobił coś, co mnie mocno zaskoczyło. Upuścił papierosa i zdeptał go butem. Uniosłam brwi i podeszłam bliżej niego.
- Dla ciebie wszystko.- mruknął, po czym potarł dłonią swój kark. Utonęłam w jego ciemnych tęczówkach, zapominając o świecie. Czemu działa na mnie jak narkotyk? Czemu narkotyk działa na niego jak ...trucizna? Podmuch wiatru przysłonił moja twarz kosmykami włosów, które Mulat zebrał, zaczepiając je o ucho. Spuściłam głowę i wyminęłam go. Podeszłam do barierki i objęłam ją dłońmi, spoglądając w dół. Czułam się jak w jakiejś bańce wypełnionej niepewnością, presją... wolnością? Od pewnego czasu mam problemy z identyfikacją własnych uczuć. Wszystko wypala mnie od środka. Rozsądek zanika pod wpływem otoczenia. Rozumie, pozwól zapytać, gdzie są moje logiczne myśli? Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam gorący oddech na szyi. Zayn oparł brodę na moim ramieniu i objął mnie w talii.
- Mogłabyś zapomnieć o świecie... Do gwiazd mamy za daleko, ale mogę pokazać ci wszystko, co piękne w życiu.- powiedział i zagłębił nos w moich włosach. Obróciłam się w jego stronę, a on zaszczycił mnie ciepłym uśmiechem. Delikatnie wypuściłam powietrze z ust, nieświadoma tego,że wstrzymywałam oddech. - Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał i umieścił swoją dłoń na moim ramieniu, następnie zjechał nią po mojej ręce, wysyłając przyjemne iskierki po moim ciele.
- Chodźmy już.- odparł i skierował się w stronę auta.
- Proszę cię przestań już!- krzyczałam z całych sił, dusząc się śmiechem. Zayn łaskotał mnie i zostawiał pojedyncze całusy na moich rękach.
- Mmm nie uciekaj.- warknął, chwytając za skręta i zaciągając się nim. Złapał za moje policzki i przyciągnął mnie, wypuszczając dym prosto w moje usta. Szeroko się uśmiechnął i obrócił się, poszukując czegoś wzrokiem. Spuściłam głowę, wlepiając spojrzenie w moje stopy. Wydawały się dziwnie małe, coraz mniejsze z każdym momentem. Piszczałam, lekko podskakując. Zayn podszedł do mnie z butelką alkoholu w dłoni. Pociągnął mnie mocno za włosy, odchylając moją głowę do tyłu. Przywarł do ustami do mojego policzka. Ledwo powstrzymywałam śmiech, kiedy usłyszałam trzask szklanego naczynia. Podniósł mnie i posadził na kuchennej wyspie. Oderwałam się od niego i pstryknęłam w nos. Postawiłam stopy na blacie i wstałam. Rozłożyłam ręce, machając nimi w powietrzu. Przymknęłam oczy, wdychając opary narkotyku unoszące się w pokoju.
- Cudownie...- westchnęłam, czując dłonie Zayna. Uniósł mnie i obkręcił kilka razy wokół własnej osi, aż w końcu upadliśmy na kanapę, finalizując to niepohamowanym śmiechem. Sturlaliśmy się na podłogę. Chłopak złapał mnie za nogę, kiedy próbowałam wstać i pociągnął. Wyrwałam się z ucisku, lecz bezskutecznie.
- Będę ci śpiewał piosenki o miłości.- nagle wypalił, siadając obok mnie.
- Czemu?
- Bo jesteś jak piosenka o miłości,
- Głupia, tandetna ?- zapytałam, wiercąc się.
- Niee. Nie lubisz takich piosnek, Harley? - przechylił głowę na bok, a ja głośno wypuściłam powietrze zirytowana faktem, że znowu przekręcił moje imię.
- Jesteś piękny, tak jak spełniający się sen, niewiarygodny, znany, cudny, liryczny, znów ocaliłeś me życie.*- zaśpiewałam, chichocząc w tym samym czasie, ignorując jego pytanie.
- Leż, tam gdzie leżysz, nie wydawaj żadnego dźwięku, wiem, że oni patrzą, oni patrzą**-zaczął Zayn.
- Całe to poruszenie, dziecinne zagrywki, to sprawia, że ludzie gadają, gadają...**
- Rozgrzana niczym w gorączce, cała się trzęsiesz, mogę tego spróbować, spróbować...**- zaśpiewał niskim głosem, unosząc brwi do góry. Rzuciłam w niego poduszką, chichocząc. Złapałam za telefon i ujrzałam 11 nieodebranych połączeń i 2 wiadomości od Zoe.
Gdzie Ty się podziewasz?
Hailey, odpisz! Co się z Tobą dzieje?
Odrzuciłam urządzenie i skierowałam się w stronę Zayna. Chłopak otrząsnął się i pochylił, chwytając kolejnego skręta, odpalił go i uniósł do ust. Nie czekając, wyrwałam mu go, umieszczając go między swoimi wargami. Głęboko się zaciągnęłam, trzymając dym w płucach, po czym uwolniłam go. Był cudownego koloru- różowego. Wszystko pięknie się błyszczało, niekiedy oślepiająco. Mam osobistą fabrykę barw. Zmieniam rzeczywistość w słodką iluzję. Tworzę własną abstrakcję. Muszę zatrzymać to w sekrecie, by chronić moją omnipotencję.
* fragment piosenki "Love you like a love song"
** fragment piosenki "Sex on fire"
A tutaj taki bonus, enjoy.
jakość :/